Pierwsza część trylogii historycznej, traktuje o konflikcie z kozakami, jednocześnie będąc opowieścią miłosną.
- Miłościwy królu — rzekł — więc to nieodmienne postanowienie waszej królewskiej mości iść na ratunek księciu wojewodzie ruskiemu?
- Modlitwom waszym, ojcze — odpowiedział król — poruczam ojczyznę, wojsko i siebie, bo wiem, że straszna to impreza, ale już nie mogę pozwolić, aby książę wojewoda zgorzał w tym nieszczęsnym okopie z takim rycerstwem, jak owo ten towarzysz, który tu jest przed nami.
- Bóg spuści wiktorię! - zawołało kilkanaście głosów.
Co kogo pokochasz - raz, dwa, trzy - i już go nie ma, a ty siedź, troskaj się, martw, gryź, rozmyślaj...
Ona diabłom służy, a oni mnie i mógłbym nimi jako wołmi orać, jeno nie chcę mając zbawienie duszy na uwadze.
Znieśże mężnie twoje brzemię i na to pamiętaj, że tysiące będziesz miał towarzyszów w nieszczęściu, którzy potracą żony, dzieci, rodziców, krewnych i przyjaciół. A jako kropla ginie w oceanie, niechże tak twoja boleść w morzu powszechnej boleści utonie. Gdy na ojczyznę miłą tak straszne przyszły termina, kto mężem jest i miecz przy boku nosi, ten się płakaniu nad swoją stratą nie odda, ale na ratunek tej wspólnej matce pośpieszy i albo w sumieniu zyska uspokojenie, albo sławną śmiercią polęże i koronę niebieską, a z nią wiekuistą szczęśliwość posiędzie.
Wnet tysiące głosów powtórzyło: "Hej, hej! Tuhaj-Bej"- i oto powstała jedna z tych pieśni, które potem, rzekłbyś, wicher roznosił po całej Ukrainie i trącał nimi o struny lir i teorbanów.
- Kniaź Jarema także był wam jak ojciec...
- Taki on ojciec, jak śmierć matka!
Oj, mości panowie! musi się tam jego chańska mość sierdzić, aż wszy na nim koziołki ze strachu przewracają!
Czego się waść mnie czepiasz jak rzep psiego ogona? — spytał.
Ja waści do grodu ze sobą… Waść mimo listów… Ja waści Kozakami!
Każdy służy ojczyźnie, jak rozumie, niechże Bóg sądzi intencje,(...).
Reszta nocy zeszła Skrzetuskiemu na pisaniu listów i żarliwej modlitwie, po której zaraz przyleciał do niego anioł uspokojenia.
Afekt jest jako strzała, która niespodzianie pierś przeszywa, i oto czuję jej grot, choć wczoraj sam bym nie wierzył, gdyby mi kto powiadał.
Nie myśl, atamanie koszowy, bym się śmierci obawiał albo żywota bronił, albo się z mej niewinności wywodził. Szlachcicem będąc, od równych tylko sobie sądzon być mogę i nie przed sędziami tu stoję, jeno przed zbójcami, nie przed szlachtą, jeno przed chłopstwem, nie przed rycerstwem, jeno przed barbarzyństwem, i wiem dobrze, że się od śmierci nie wybiegam, którą wy też dopełnicie miary swej nieprawości. Przede mną jest śmierć i męka, ale za mną moc i zemsta całej Rzeczypospolitej, przed którą drżyjcie wszyscy.
...Gdzie naprzeciw siebie staną uzbrojone krocie tam pergaminem do spisywania aktów będą błonia, a piórami miecze i włócznie.
Człowiek póty młody, póki się rusza, a starzeje się w bezczynności (...).
Bóg dał po to boleść, by trawiła, a lek ześle, kiedy sam zechce.
(...) powiadam ci: szatana ty, nie Boga na pomoc wzywaj, bo tylko jedno piekło sekundować ci może!