- Ach to zwykłe nieporozumienie. Z powodu kobiety. Zdarza się.
Brzęczenie się nasilało. Było jasne, że demony mu nie uwierzyły.
- Dług hazardowy ?
~Magnus Bane
- A co ja mam robić, kiedy was nie będzie? - zapytała z rozdrażnieniem Jessamine[...].
Jem obejrzał się przez ramię.
- Zawsze możesz obudzić Henry'ego. Zdaje się, że znowu je papier przez sen, a wiesz, Charlotte tego nie znosi.
(...)
- Sami potrafimy stawić czoło niebezpieczeństwu - oświadczyła Tessa.
Magnus otwarcie zmierzył wzrokiem jej dekolt.
- Widzę. Jesteś uzbrojona po zęby, że tak się wyrażę (...)
- Nigdy nie uchylałeś się od obowiązków - ciągnął Jem. - I wiem, że zrobiłbyś wszystko, by uratować Tessę w owym magazynie. Ale przyszło mi do głowy, że walczyłeś z taką determinacją, bo może wiedziałeś, ile ona dla mnie znaczy.
- Odchylił głowę do tyłu i spojrzał na niego z radosnym uśmiechem. - Dobrze się domyślałem, czy jestem tępym idiotą?
- Jesteś idiotą - stwierdził Will i przełknął ślinę. Gardło miał suche. - Ale...masz rację. Wiem, ile ona dla ciebie znaczy".
Zawsze uważałem, że nie można naprawdę się zgubić, jeśli się zna własne serce. Ale mogę się pogubić, nie znając twojego.
Will wolno pokiwał głową, a potem spojrzał na czarne niebo.
- Gwiazdy - powiedział.
- Nigdy jeszcze nie widziałem, żeby były takie jasne. Chyba wiatr rozpędził mgłę.
Magnus pomyślał o radości, która malowała się na twarzy Willa, kiedy stał zakrwawiony w salonie Camilie i ściskał w ręce ząb demona. Nie sądzę, żeby to gwiazdy się zmieniły.
Tessa, Tessa. Tessa. [...] Dlaczego nie dostała tak okropnego imienia, jak na przykład Mildred. Nie potrafił sobie wyobrazić, że leży w nocy bezsennie i patrzy w sufit, a niewidzialne głosy szepczą: Mildred, Mildred, Mildred. Za to Tessa...
- Tęsknisz za Walią? - spytała Tessa. [...]
- Za czym tu tęsknić? Owce i śpiewy. I śmieszny język. Fe hoffwn i fod mor feddw, fyddai ddim yn cofio fy enw.
- Co to znaczy?
- Chciałbym się tak upić, żeby nie pamiętać własnego imienia. Całkiem użyteczne.
- Raczej nie mówisz jak patriota[...]
- Patriota? Powiem ci, co jest patriotyczne. Na cześć mojego miejsca urodzenia mam walijskiego smoka wytatuowanego na...
- Jesteś w czarującym nastroju, Williamie - przerwał mu Jem[...]
- Nie złamała mu panienka serca, prawda?
- Nie, nie złamałam mu serca - odpowiedziała Tessa. - Tylko moje pękło na pół.
Zdrada nie ma racji bytu. A dlaczego? Cóż, jeśli jest wszechobecna, nikt nie śmie nazwać jej zdradą. - Sir John Harrington
Jeśli w stronę Willa pędzie strzała, zgodnie z przysięgą muszę zasłonić go własnym ciałem. - Przydatne - skomentował Will. - A on oczywiście musi to samo zrobić dla mnie - dodał Jem.
- Co to jest? - Przebił nieszczęsną rzecz widelcem i podniósł do oczu. - Co...to....jest?
- Pasternak - powiedział Jem.
- Pasternak wyhodowany w ogrodzie szatana - stwierdził Will i rozejrzał się po jadalni. - Chyba nie mu tu psa, którego mógłbym nakarmić.
- Zdaje się, że tu nie ma żadnych zwierzaków - potwierdził Jem, który kochał zwierzęta, nawet drażliwego, niesławnego Churcha.
- Pewnie wszystkie zostały otrute pasternakiem - skwitował Will.
- Wydłubię ci oczy- wysyczał stwór, który siedział wewnątrz płonącego kręgu. [...]
- Zedrę ci skórę z twarzy.
- Nie bądź niegrzeczny, Tammuzie - skarcił go Magnus [...]
Jem wierzy, że wszyscy rodzimy się na nowo, że życie to koło. Umieramy, wirujemy rodzimy się na nowo, jeśli na to zasługujemy, zależnie od naszych uczynków na tym świecie. Ja pewnie odrodzę się jako ślimak, którego ktoś posoli.
Will był piękny, ale nie należał do niej; nie należał do nikogo. Coś w nim pękło i przez to pęknięcie wylewało się ślepe okrucieństwo, potrzeba ranienia i odtrącania.
- Mówisz tak jakby cię nie obchodziło co się z nim stanie - stwierdziła Tessa. - Nie będziesz za nim tęsknił? To miejsce było twoim domem.
Musnął palcami jej nadgarstek, przyprawiając ja o dreszcz.
- Teraz ty jesteś dla mnie domem
Pragnąłem to zrobić w każdym momencie każdej godziny każdego dnia, odkąd cię poznałem. Ale ty wiesz. Musisz wiedzieć. Prawda?
- Na razie jest w szoku. Wierzył w coś przez pięć lat, a teraz nagle przejrzał na oczy i zrozumiał, że całe jego poświęcenie poszło na marne i że tylko zranił tych, których kochał.
- Dobrzy Boże - westchnął Scott. - Jesteś pewien, że mu pomogłeś ?
Wiedziała, że otwarcie przed nim serca nawet o cal równa się zażyciu szczypty silnie uzależniającego narkotyku.
Ale nie można wiecznie żyć wiecznie wspomnieniami, które są jak wielkie brzemię.