Jadł co mu podano, w najciemniejszym kącie sklepu, prawie wstydząc się tego, że doświadcza ludzkich potrzeb.
Ach, czy nie wolałbym rzucić serce głodnemu psu, aniżeli oddać je kobiecie, która nawet nie domyśla się, jaka jest różnica między nimi a mną.
A jeżeli morskie przypływ dowodzą, że księżyc nie jest złudnym blaskiem, tylko realną rzeczywistością, dlaczego te dziwne budynki nie miałyby stwierdzać rzeczywistości innego świata?
Pomyślałem, że tak wychwalane przez poetów świstanie kul nie jest bynajmniej poetyczne, ale raczej ordynaryjne. Czuć tam wściekłość martwego przedmiotu.
Zawsze miał w duszy ideę sięgającą poza kilka lat naprzód. Inni żyli z dnia na dzień, dla swego żołądka albo kieszeni.
Za młodu lekceważyłeś serce, drwiłeś z miłości, sprzedałeś się na męża starej kobiecie, a teraz masz!...Przez długie lata oszczędzany kapitał uczuć zwraca ci się dziś z procentem...
- Wierzy pan w życie przyszłe?
- Dlaczego?
- Bo widzi pan, ta wiara chroni człowieka od rozpaczy..
Na tym skończyła się rozmowa w języku polskim, gęsto ozdobionym francuszczyzną, co robiło go podobnym do ludzkiej twarzy okrytej wysypką.
Panna Izabela także poszła do swojego gabinetu i jak zwykle w chwilach zdenerwowania położyła się na szezlongu.
- Więc pan jest nieprzyjacielem etykiety? - spytała. - Nie. Nie chcę tylko być jej niewolnikiem.
O zabiciu się myśli wariat, łajdak albo człowiek dużej wartości, któremu za ciasno na świecie.
Miłość jest rzeczą zwyczajną wobec natury, a nawet, jeżeli chcesz, wobec Boga. Ale wasza głupia cywilizacja, oparta na progach rzymskich, dawno już zmarłych i pogrzebanych, na interesach papiestwa, na trubadurach, ascetyzmie, kastowości i tym podobnych bredniach, z naturalnego uczucia zrobiła...wiesz co?...Zrobiła nerwową chorobę!...Wasza niby to miłość rycersko-kościelno-romantyczna jest naprawdę obrzydliwym handlem opartym na oszustwie, które bardzo słusznie karze się dożywotnimi galerami, zwanymi małżeństwem...Biada jednak tym, co na podobny jarmark przynoszą serca...Ile on pochłania czasu, pracy, zdolności, ba! nawet egzystencji...
W tym otoczeniu upłynęło mi osiem lat, z których każdy dzień był podobny do wszystkich innych dni, jak kropla jesiennego deszczu do innych kropli jesiennego deszczu.
Człowiek nie jest ostrygą, która tak przyrasta do swojej skały, że dopiero trzeba je nożem odrywać. Człowiek patrzy dokoła siebie, myśli, sądzi i w rezultacie odpycha dawne złudzenia przekonawszy się, że są złudzeniami.
Biegnie boso do wielkiej miednicy, oblewa się cały zimną wodą i patrząc na swoje patykowate nogi mruczy. "Zdaje mi się, że trochę utyłem" .
Heluniu, bądź cicho, bo nigdy cię nie pocałuję - szepnęła strapiona matka. - Masz tu książkę i oglądaj obrazki, jak Pan Jezus był męczony.