Pierwsza powieść z sagi o wiedźminie będąca kontynuacją opowiadań ze zbioru "Ostatnie życzenie". Powieść generalnie bardzo pozytywnie oceniana przez czytelników i krytyków literackich.
- Jaskier - rzekł sennie Dijkstra (...). - Ty pało zakuta. Ty głupku patentowany. Czy ty zawsze musisz popsuć wszystko, czego byś się nie podjął? Czy choć jeden jedyny raz w życiu nie mógłbyś zrobić czegoś tak, jak należy? Wiadomym jest mi, że samodzielnie myśleć nie potrafisz. Wiadomym jest mi, że masz lat blisko czterdzieści, wyglądasz na blisko trzydzieści, wyobrażasz sobie, że masz nieco ponad dwadzieścia, a postępujesz tak, jakbyś miał niecałe dziesięć. Będąc świadomym powyższego, zwykle udzielam ci precyzyjnych wskazówek, Mówię ci, co masz zrobić, kiedy masz coś zrobić i w jaki sposób. I regularnie odnoszę wrażenie, że mówiłem do ściany.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Zauważyłaś? Gratuluję. Zdałaś wstępny test na bystrość.
Dalej, jeszcze dalej! Koń, który zbyt długo dreptał niemrawo za wozem, niesie radośnie i szybko, szczęśliwy pędem, biegnie płynnie, mięśnie grają między udami, wilgotna grzywa chlaszcze po twarzy. Koń wyciąga szyję, Ciri oddaje wodze. Dalej, koniku, nie czuj wędzidła ni munsztuka, dalej, w cwał, w cwał, ostro, ostro!
Miły przyjacielu, ogromnie uradował mnie Twój niespodziewany list, otrzymany niecałe trzy lata po naszym ostatnim spotkaniu. Radość moja była tym większa, że o Twoim nagłym i gwałtownym zgonie krążyły różne plotki. Dobrze, że zdecydowałeś się zdementować je, pisząc do mnie, dobrze też, że czynisz to tak rychło.
- Powiedziałem raz, powtarzał nie będę. Bez popisów! Pewnie na nogach! I oddech, Ciri, oddech! Sapiesz jak zdychający mamut!
- Poderżnęłaś mu gardło?
- Gdybym z wrodzonej ostrożności nie wysłała przodem iluzji, to ja bym tu leżała. Obejrzyjmy tego drugiego...Psiakrew. Popatrz, taki kawał chłopa, a nie wytrzymał. Szkoda, szkoda...
- Również nie żyje?
- Nie wytrzymał szoku. Hmm...Troszkę za mocno go podsmażyła,...Spójrz, nawet zęby się przywęgliły...Co z Tobą, Jaskier? Będziesz rzygał?
- Będę.
Gdyby umiejętność korzystania z doświadczeń i wyciągania wniosków decydowały, dawno już zapomnielibyśmy czym jest wojna. Ale tych, którzy do wojny dążą, nigdy nie powstrzymywały i nie powstrzymają doświadczenia ani analogie.
- Trzeba ci wiedzieć, miła Ciri - rzekł Yarpen - że moja babka znała się na leczeniu jak nikt. Niestety, uważała, że źródłem większości chorób jest nieróbstwo, zaś nieróbstwo najskuteczniej leczy się kijem. Względem mnie i mojego rodzeństwa stosowała taki lek głównie zapobiegawczo. Lała nas przy byle okazji albo i bez okazji. Wyjątkowa to była jędza. A raz, gdy ni z tego, ni z owego dala mi pajdkę chleba ze smalcem i cukrem, to tak mnie tym zaskoczyła, że z wrażenia upuściłem tę pajdkę, smalcem w dół. No a babka sprała mnie, stara wstrętna rura. A potem dała mi drugą pajdkę, tyle że już bez cukru.
Bez emocji, mała, bez emocji, przypomnij sobie jego minę, tam w stajni. Widziałaś już takie miny, mała, widziałaś, nie oszukuj się. Głupie, skruszone, zakłopotane miny mężczyzn, którzy chcą zapomnieć, którzy żałują, którzy nie chcą pamiętać tego, co się stało, nie chcą wracać do tego, co było. Na bogów, mała, nie oszukuj się, że tym razem jest inaczej. Nigdy nie bywa inaczej. I ty o tym wiesz.
Potem przyszła samodzielność, swoboda i szalony promiskuityzm, zakończony, jak to zwykle bywa, goryczą, rozczarowaniem i rezygnacją. Nastąpił długi okres samotności i odkrycie, że do rozładowania stresów i napięć najzupełniej zbędny jest ktoś, kto chciałby uważać się za jej pana i władcę zaraz po tym, jak przewróci się na plecy i obetrze pot z czoła.
A owo Kaer Morhen, gdzie ci bezecni się gnieżdżą, gdzie ohydnych swych praktyk dokonują, starte być musi z powierzchni ziemi, a ślad po nim solą i saletrą posypany.
- Nie zrozumiem, owszem. Nigdy. Ale o co chodzi, wiem. Wasze wielkie sprawy, wasze wojny, wasza walka o ratowanie świata...Wasz cel, który uświęca środki...Nadstaw uszu Filippa. Słyszysz te głosy, te wrzaski? To kocury walczą o wielką sprawę, O niepodzielne panowanie nad kupą odpadków. To nie przelewki, tam leje się krew i lecą kłaki. Tam trwa wojna. Ale mnie obie te wojny, kocia i twoja, obchodzą niewiarygodnie mało.
- Ciri - czarodziejka sprawiała wrażenie, że jest rozbawiona i zniecierpliwiona jednocześnie. - Od momentu, gdy położyłyśmy się na łące, rozmawiam z tobą nie używając głosu. To się nazywa telepatia, zapamiętaj. I jak zapewne zauważyłaś, nie utrudnia nam to konwersacji.
- Pani Yennefer ...
- Do licha. Co znowu?
- Czemu Geralt tak długo...Czemu nie przyjeżdża?
- Pewnie o tobie zapomniał, brzydulko. Znalazł sobie ładniejszą dziewczynkę.
- Och, nie! Wiem, że nie zapomniał! Nie mógł! Wiem to, wiem to na pewno, pani Yennefer!
- Dobrze, że to wiesz. Szczęśliwa z ciebie brzydulka.
Siedzi na tronie całą rzycią i jeszcze ma dość miejsca, by móc się wiercić!
- Uporczywie wpatrujesz się w mój dekolt - powiedziała zimno Yennefer, mruŜąc lekko fiołkowe oczy. - Widzisz w nim coś niecodziennego, czy to tylko zwykła zazdrość?