- Nic mi nie jest - powiedział im. - Jestem tylko zmęczony.
Oczy pani Weasley wypełniły się łzami, gdy zupełnie niepotrzebnie wygładzała mu pościel.
Nie ma co siedzieć i się zamartwiać. Co ma być to będzie, a jak będzie, to jakoś sobie damy z tym radę.
Nigdy się nie wstydź. (...) Są tacy, co będą się ciebie czepiać, ale miej ich w nosie, nie warto się nimi przejmować.
Są tacy, którzy wykorzystają każdą niewinną okazję, by osiągnąć swój cel.
- To najbardziej ulubiona przez Zgredka część garderoby, sir! Mam ich już teraz siedem....ale, sir..chyba się pomylili w sklepie...dali Harry'emu Potterowi dwie takie same!
- No nie, Harry, jak mogłeś tego nie zauważyć!- krzyknął Ron.
- Mówiłam, że w momencie twoich narodzin Saturn był na pewno w pozycji górującej...twoje czarne włosy...twoja drobną budowa...tragiczna strata, której doświadczyłeś tak wcześnie...Urodziłeś się w środku zimy, prawda?
- Nie - odrzekł Harry - Urodziłem się w lipcu.
- Kurczaki! (...) Ostatnio żywię się tylko szczurami. - i uśmiechnął się do Harry'ego.
Chuda postać wystąpiła z kotła, wpatrując się w Harry'ego...a Harry wpatrywał się w tę twarz, która od trzech lat nawiedzała go w sennych koszmarach. Bielsza od nagiej czaszki, z wielkimi, szkarłatnymi oczami i nosem płaskim jak u węża, ze szparkami zamiast nozdrzy...Lord Voldemort odrodził się na nowo.
Mieszkańcy wioski Little Hangelton nadal nazywali go "Domem Riddle'ów", choć upłynęło już wiele lat, odkąd mieszkała w nim rodzina o tym nazwisk.
- Harry powiedz co widziałeś! teraz możesz sięgnąć swoim wewnętrznym okiem dalej niż kiedykolwiek!! - Nie chcę nigdzie sięgać!!! Chcę tylko, żeby przestała mnie boleć głowa.
Najpierw pomyśl o kimś, kto żegna się czule,
potem się zastanów, czego Ci brakuje
Gdy mówisz o chłopcu, że kogoś całuje.
Wreszcie dodaj sam końca początek.
Albo koniec początku. Już masz wątek.
Bo gdy to połączysz,- już spokojna głowa,
wyjdzie Ci stworzenie, chociaż nie osoba,
której byś nigdy nie chciał pocałować.
Co to jest? - zapytał Ron, wskazując na wielki półmisek z jakimiś skorupiakami w sosie, stojący obok imponującego puddingu z siekanego mięsa. - Bouillabaisse - odpowiedziała Hermiona. - I ja ciebie też! - zawołał Ron.
- Wydaje mi się - oświadczyła swoim tajemniczym szeptem, w którym jednak dało się odczuć głęboką urazę - że niektórzy z nas - tu spojrzała wymownie na Harry'ego - zachowywaliby się nieco mniej frywolnie, gdyby zobaczyli to, co ja zobaczyłam wczoraj wieczorem w mojej kryształowej kuli. Siedziałam tu sobie przy jakiejś robótce, gdy nagle poczułam przemożną potrzebę spojrzenia w kulę. Zasiadłam przed nią i zajrzałam w jej kryształowe głębie...i jak myślicie, co zobaczyłam?
- Olbrzymiego starego nietoperza w wielkich okularach - mruknął cicho Ron.
Harry całą siłą woli powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
(...) Harry dostał kartkę od Syriusza. Był to tylko złożony kawałek pergaminu z odciskiem ubłoconej łapy, ale Harry wiedział, że Syriusz życzy mu w ten sposób powodzenia i dodaje otuchy.
Sam-Wiesz-Kto i jego zwolennicy wyczarowywali Mroczny Znak, kiedy kogoś zabili (...) - Jesteś za młody, żeby mieć pojęcie, jakie przerażenie on budził. Wyobraź sobie, że wracasz do domu i widzisz, że wisi nad nim Mroczny Znak. Już wiesz, co w domu zastaniesz...
- Panie profesorze...dopiero co miałem wróżbiarstwo i ...no...zasnąłem.
Zawahał się, zastanawiając, jaką dostanie reprymendę, ale Dumbledore tylko powiedział:
- To całkiem zrozumiałe.
- Mogłabym usłyszeć od Ciebie słówko? [...]
- Tak, może pani usłyszeć ode mnie słówko- warknął Harry. - Nawet dwa. Do widzenia.