Śmieszne, jak czasami blisko jest przeszłość. Wydaje się, że wystarczy wyciągnąć rękę, żeby jej dotknąć. Tylko...Tylko kto by chciał?
Więc wypaliliśmy ostatniego papierosa na ławeczce, od niechcenia obserwując młodego funkcjonariusza, który patrzył na buicka. Stał w tej samej postawie na rozstawionych nogach - typu „bić demokratów" i „a znacie to, przychodzi baba do lekarza" - którą wszyscy przyjmowaliśmy, zaglądając do Baraku B. Nadeszło nowe stulecie, ale wszystko inne było mniej więcej takie samo.
Brad podszedł do buicka, ostrożnie zbliżył się do niego od strony pomp (kierowca zaparkował niedbale, zostawiwszy mnóstwo miejsca pomiędzy samochodem i pompami), przesunął dłonią po chromie i gładkim lakierze. Dotyk był raczej wyrazem podziwu niż bezczelności, choć trochę nieszkodliwej bezczelności mogło w nim być. Bradley był wtedy młodym mężczyzną, zawadiackim jak to młodzi.