- Jeśli myślisz, że będę się przed tobą z tego tytułu kajał, to się kurewsko mylisz.
- Odpowiesz mi na pytania.
- Już ci, zdaje mi się, proponowałem całowanie w dupę? A zatem ponawiam propozycję.
Kler panuje nad zbyt potężną własnością doczesną. Nie chodzi tu już o przykazania Chrystusowe, o powrót do ewangelicznego ubóstwa, do sposobu życia Jezusa i apostołów. Tak ogromna koncentracja majątku i władzy musi powodować gniew i napięcia społeczne. To się musi skończyć, ich bogactwo, ich zdzierstwa, ich pycha, ich buta, ich władza. Muszą wrócić do tego, czym byli, czym nakazał im być Chrystus: ubogimi i pokornymi sługami. (...) Kościół musi się odmienić. Zreformować. Z kościoła magnatów i polityków, pyszałków i głupców, obskurantów i hipokrytów (...).
- Ale najlepiej - obśliniła się nieco - to mi wygodził wonczas nie żaden król i nie biskup, ale jeden poeta, Toskańczyk. Marzenie, nie chłop. Nie dość, że jurny, to w dodatku gadał z nich wszystkich najpiękniej. Ha, kot ma być łowny, a chłop mowny. Och, jak on mołwić potrafił...Wierszem nawet. Zwali go...Hmm...Z imienia był jako ten święty z Asyżu...A nazwisko...Niech no wspomnę...Licho by to...Rurka? Petrurka?
- Może... - zająknął się Reynevan - Może Petrarca? Francesco Petrarca?
- Może - zgodziła się babka. - Może, synku. Kto by po tylu latach spamiętał.
Svatopluk Fraundinst, główny lekarz szpitala Krzyżaków z Gwiazdą przy Kamiennym Moście, był mężczyzną w sile wieku, postawnym i przystojnym na tyle, by móc bez specjalnego wysiłku uwodzić i przy byle okazji chędożyć pracujące w szpitalu przedrewolucyjne benedyktynki, wypędzone przez husytów z ich własnego klasztoru. nie było niemal tygodnia, by nie dało się słyszeć, jak zaciągnięta przez doktora do komórki siostrzyczka jęczy, stęka i wzywa świętych.
Właśnie pazerności zawdzięczał Bohuchval Neplach swoje przezwisko. Gdy bowiem w roku 1419 panowie katoliccy opanowali Kutną Horę, najważniejszy w Czechach ośrodek wydobycia kruszców, odcięta od kutnohorskich kopalń i mennic Praga zaczęła bić własny pieniądz, miedziaki o śladowej zawartości srebra. Była to moneta nikczemna i praktycznie pozbawiona wartości, o parytecie równym niemal zeru. Praskie pieniążki lekceważono więc i pogardliwie przezwano "flutkami". Gdy więc Bohuchval Neplach zaczął pełnić u Żiżki funkcję szefa wywiadu, ksywka Flutek przylgnęła do niego w okamgnieniu. Rychło okazało się bowiem, że Bohuchval Neplach dla byle flutka gotów jest na wszystko. Dokładniej: że Bohuchval Neplach po byle flutek zawsze gotów się schylić, choćby i do gnoju. I że Bohuchval Neplach żadnego flutka nie waży lekce - nigdy, przenigdy nie przepuści okazji, by byle flutek ukraść lub zdefraudować.
W zemście nie szuka się pomocy Boga. Zemsta, by być prawdziwie zemstą, musi być okrutna. Ten, kto się mści, Boga musi odrzucić. Jest wyklęty. Na wieki.
Nie będę robił min. Kamienna twarz. Ani razu, niech mnie Bóg skarze, nie ryknę śmiechem, gdy mowa będzie o czarach, o demonach, o paralelnych światach i bytach, o ciałach astralnych, o...
- Szarleju!
- Milczę. Wchodzimy?
Dręczy mnie myśl, że gdybym teraz dał ci, Reinmarze z Szampanii, czymś twardym po łbie, związał w kij i zamknął na jakiś czas w piwnicy, to byś mi kiedyś za to podziękował.
Aż wierzyć się nie chce, jacy to cholerni tytani intelektu marnują się w dzisiejszych czasach po więzieniach.
Reynevan właśnie tym ostatnim słuchom skłonny był wierzyć- Flutek musiał być księdzem, przemawiały za tym jego łąjdackie zakłamanie, dwulicowość, potworny egoizm i niewyobrażalna wręcz pazerność.
Coraz to o kolejne marzenie jesteśmy ubożsi. A gdy umiera marzenie, ciemność wypełnia miejsce przez nie osierocone.
Och, ależ mi w gardle zaschło...Czy piwem, pytacie, nie pogardzę? Z pewnością nie.
Według mnie przed rzeczami nieuchronnymi niezwykle łatwo się uchronić: wystarczy zwyczajnie ich nie robić. Podobnie jest ze zjawiskami, na które nie można patrzeć obojętnie...wystarczy odwrócić wzrok. Tym bardziej, że stanowią na tym świecie raczej normę niż wyjątek. Ale stało się i raczej, jak widzę, nie odstanie. Zrobiliśmy dobry uczynek, zapłacimy za to, bo za głupotę zawsze się płaci.
A z ksiąg drwić nie godzi się, w końcu, by powstały, ktoś okrutnie musiał się napracować.
Jakbym przeczuwał, że kiedyś znajdę się w świecie, w którym porozumiewać można się tylko za pomocą kłamstw lub niedomówień, a czysta prawda zawsze brana jest za frazes. Względnie za dowód niedorozwoju umysłowego.
Co z tego, mawiał Telesma, że sprasowany i ususzony bocian pozwala bezproblemowo czytać w cudzych myślach? Że zmumifikowana trupia noga niezawodnie chroni przed urokami? Gdzie to nosić? Na sznurku na szyi? Głupio się wygląda.
Rozwścieczony ścięciem swego lubianego trybuna lud Pragi powstał by mścić, by palić i zabijać. Najmocniej, jak zwykle, oberwało się przy tym dzielnicy żydowskiej. Żydzi ze zgładzeniem Żeliwskiego nie mieli absolutnie nic wspólnego i winy za jego los nie ponosili w najmniejszym nawet stopniu. Ale komu to przeszkadzało?