Język zeków bardzo lubi i stosuje gdzie można wyrażenia bagatelizujące: nie matka, tylko mamka; nie – człowiek wolny, tylko wolniak; nie – ożenić się, tylko ochajtnąć się – wszędzie ta sama kpina. I nawet wyrok dwudziestopięcioletni – to zaledwie ćwiara. Z pomocą tych przewrotnych zdrobnień i zniekształceń językowych zek daje do zrozumienia, że na Archipelagu wszystko jest nieprawdziwe, wszystko zafałszowane, najniższej jakości. I że sami więźniowie za nic mają to, co cenne jest dla zwykłych ludzi.
Leży oto przed nami ta księga formatu niemal tak wielkiego jak mszał, z wytłoczonym na kartonowej okładce wypukłym wizerunkiem Półboga. Księga nosi tytuł Białomorsko–Bałtycki Kanał imienia Stalina. (...)
Księga pisana była niejako po to, by przetrwać wieki, by potomność czytała ją z nieustającym podziwem. Ale fatalny zbieg okoliczności sprawił, że większość przywódców, sławionych w niej i uwiecznionych na fotografiach, miała zostać w ciągu najbliższych 2–3 lat zdemaskowana jako zgraja wrogów ludu. Zrozumiałe, że cały nakład tej książki został usunięty z bibliotek i oddany na przemiał. Niszczyli egzemplarze w 1937 roku również prywatni właściciele, obawiając się wyroku za jej posiadanie.
Frenkel – (...) proponuje odrzucenie reakcyjnej zasady równości więźniów wobec prawa do żarcia – i wprowadza wspólną dla całego Archipelagu metodę nowego podziału skąpej puli żywnościowej – skalę przydziałów chleba i skalę porcji z kotła; zapożyczył to od Eskimosów, którzy mają zwyczaj trzymania surowej ryby na długiej żerdzi przed nosami psów biegnących w zaprzęgu.
Uspienski miał życiorys co się zowie typowy, to znaczy – nie przeciętny, lecz jakby skupiający w sobie najistotniejsze cechy epoki. Był synem popa, nie był nikim więcej w chwili wybuchu rewolucji. Co go w życiu oczekiwało? Ankiety, ograniczenia, zesłanie, represje. I przecież ojca nie można sobie zamienić, nie sposób go wykreślić z ankiet. Ale nie, Uspienski znalazł sposób: ZABIŁ SWEGO OJCA i oznajmił władzom, że uczynił to z KLASOWEJ NIENAWIŚCI! To pobudka zdrowa, to zmienia sprawę, to już prawie nie morderstwo! Dano mu mały wyrok – a w obozie od razu posłano do roboty kulturalno–oświatowej. Prędko odzyskał wolność i oto widzimy go już jako wolnego naczelnika sekcji K–O Solówek.
Ma się wrażenie, że na sołowiecką atmosferę składała się dziwna mieszanka skrajnego okrucieństwa z niemal dobrodusznym niezdawaniem sobie sprawy – w którą stronę wiatr wieje?
Właśnie ta skłonność do żarcików, to podkreślanie arystokratycznej niezależności duchowej – najbardziej drażni półbydlęta z sołowieckiej straży.
A za tym strachem i za tym szychem – co to za ludzie? Co za jedni? Stara arystokracja. Kadrowi oficerowie. Filozofowie. Uczeni. Malarze. Artyści. Wychowankowie Liceum w Carskim Siole17 Wychowanie i tradycja wpoiły im zbyt wiele dumy, aby mogli okazywać teraz przygnębienie lub strach: nie lamentują, nie skarżą się na zły los nawet przyjaciołom. Należy do dobrego tonu, aby przyjmować wszystko z uśmiechem, nawet gdy człowieka prowadzą na rozwałkę. Tak zgoła, jakby całe to polarne, zagubione wśród fal więzienie było jakimś niefortunnym epizodem podczas pikniku. Trzeba być dowcipnym. I drwić z tych, co więzienia pilnują.
Klasyczna formuła, powtarzana w tych latach przez mieszczuchów: "Coś w tym chyba jest...Bez powodu u nas człowieka nie wsadzą".
Przejrzystej konstrukcji procesu bynajmniej nie psuje obrona: zgadza się ona ze wszystkimi, zgłaszanymi na bieżąco, wnioskami prokuratora; przemówienie oskarżycielskie nazywa ona historycznym, swoje zaś argumenty - wąskimi i cytowanymi wbrew wewnętrznemu przekonaniu, bowiem "sowiecki obrońca - jest przede wszystkim obywatelem sowieckim" i "wraz ze wszystkimi ludźmi pracy doznawać może jeno oburzenia" w obliczu zbrodni swoich klientów.
Jeżeli podsądni są niewinni - to dlaczego ich miano aresztować? Skoro zaś są już aresztowani - to znaczy, że są winni!
...sąd nie zamierza bynajmniej rozpatrywać sprawy bezstronnie, że zdecydowany jest kierować się wyłącznie interesem sowieckiej władzy.
Pierwszy to raz pozwolono sobie na proces publiczny, ba, prowadzono przed oczyma Europy - i jest to pierwsza próba pokazu "gniewu mas". Ten gniew mas udał się wyjątkowo.
Zamiar - czy też czyn - to dla nas wszystko jedno! (...) I kara - ta sama!!!
Czy spotkanie mogło mieć miejsce? Taka możliwość nie jest wykluczona".
Nie wykluczona? - a więc to fakt!
Zoja kochała ojca aż do zapamiętania. Nie mogła potem już chodzić do szkoły (wciąż jej dokuczano: "Twój ojciec to szkodnik!" A ona krzyczała: "Mój tatuś jest dobry!"). Przeżyła po tej rozprawie tylko jeden rok (przedtem nigdy nie chorowała), w ciągu tego czasu ANI RAZU SIĘ NIE ZAŚMIAŁA, chodziła zawsze z opuszczoną głową i stare baby przepowiadały: "Patrzy w ziemię, długo nie pożyje". Umarła na zapalenie opon mózgowych i umierając wciąż wzywała ojca.
Nie uważam was za sąd, tylko za aktorów, grających napisane z góry role w tym wodewilu. Jesteście narzędziem wstrętnej prowokacji zaplanowanej przez NKWD. Cokolwiek tu powiem - i tak skażecie mnie na rozstrzelanie. Ale wierzę, że nadejdzie czas - i wy właśnie zajmiecie nasze miejsca!...
...my wszyscy z wami razem jesteśmy komunistami! Jakże więc mogliście przystać na to - aby występować przeciw nam? Okażcie skruchę! Przecież wy i my razem - to tylko my!
A więc, to co możliwe należy uznać za istniejące realnie, to wszystko. Niewielki przeskok filozoficzny. Zgoda?...Aha, jeszcze jedno! no, wam tego nie muszę nawet tłumaczyć: jeżeli na rozprawie wycofacie się i powiecie coś, czegośmy tutaj nie ustalili to rozumiecie chyba, że oddacie tym przysługę jedynie międzynarodowej burżuazji, zaszkodzicie natomiast Partii. No i, rzecz jasna nie czeka was wtedy lekka śmierć.
...śledczy zrozumiał, że Rappoport ma dość siły woli i że nie boi się śmierci, więc też śledztwo zelżało. "Patrzajcie, to z ciebie taki wilk!" - powiedział mu śledczy. "A wilk" - przytaknął Rappoport. - "I waszym psem nigdy nie będę".
...jest pewna granica, poza którą już się nie chce, już przykrzy się być prawomyślnym królikiem. Jest to chwila, w której królik doznaje olśnienia: wszystkie króliki są tylko dostarczycielami mięsa i futra, a dlatego jedyne co mogą zyskać, to tylko zwłoka, nie zaś prawo do życia. Jest to chwila, gdy chce się wołać: "A niechże was diabli, strzelajcie już prędzej!".