Antygona - dzieło będące starożytną gracką tragedią (dramatem) władzy.
Wiedz dobrze, że nie ma bardziej mroźnego uścisku, jak w złej kobiety ramionach.
Anim ja zmarła, ani też przy życiu, śmierć mnie już trzyma w swym mroźnym spowiciu.
Bo radość jeśli w człowieku przygaśnie, to trzymam, że on nie żyje, lecz żywym jest trupem.
Wynalazł mowę i myśli dał skrzydła,
I życie ujął w porządku prawidła,
Od mroźnych wichrów na deszcze i gromy
Zbudował sobie schroniska i domy,
Na wszystko z radą on gotów.
Lecz choćby śmiało patrzał w wiek daleki,
Choć ma na bóle i cierpienia leki,
Śmierci nie ujdzie on grotów.
Zmarłych czcić – czcigodny czyn,
Ale godny kaźni błąd –
Łamać prawo, walić rząd.
Tyś zginęła z własnych win.
Lecz mąż, co zbłądził, nie jest pozbawiony
Czci i rozwagi, jeśli wśród nieszczęść
Szuka lekarstwa i nie trwa w uporze.
Bo kto jedynie sam sobie zawierzy,
Na swojej mowie polega i duszy,
Gdy go odsłonią, pustym się okaże.
Choćby był mądry, przystoi mężowi
Ciągle się uczyć, a niezbyt upierać.
Widzisz przy rwących strumieniach, jak drzewo,
Które się nagnie, zachowa konary,
A zbyt oporne z korzeniami runie.
Nie ma zaś większej klęski od nierządu: / On gubi miasta, on domy rozburza, / On wśród szeregów roznieca ucieczkę.
Nad szczęścia błysk, co złudą mar,
Najwyższy skarb - rozumu dar.
A wyzwie ten niechybny sąd.
Kto bogów lży i wali rząd.
I ześlą oni swą zemstę i kary.
Na pychę słowa w człowieku,
I w klęsk odmęcie - rozumu i miary.
W późnym nauczą go wieku.
Bo nie ma gorszej dla ludzi potęgi jak pieniądz: on to i miasta rozburza, on wypiera z zagród i domu, on prawe dusze krzywdzi i popycha.
Nadzieja złudna, bo jednym da skrzydła,
Drugich omota w swe sidła;
Żądz lotnych wzbudzi w nich ognie,
Aż życie pióra te pognie.