Powieść fantastyczno-naukowa. Pierwsza część odysei kosmicznej.
Dobrze wiedział, że każdy człowiek w odpowiedniej sytuacji, zostanie odhumanizowany przez panikę.
Znakiem barbarzyńcy jest niszczenie czegoś, czego nie może zrozumieć.
Czym wspanialsze są środki komunikacji, tym bardziej przekazywana treść wydaje się trywialna, tandetna lub przygnębiająca.
Po za pojedynczą, bardzo silną emisją radiową skierowaną na jupitera, mający 4 miliony lat czarny monolit był całkowicie obojętny, jego pochodzenie i przeznaczenie jest nadal całkowitą zagadką.
Poza tym, jak uczy nasza własna historia, społeczności prymitywne niemal zawsze ulegają zagładzie w kontaktach ze społecznościami rozwiniętymi.
Dziwnym zrządzeniem losu w naszej galaktyce, którą jest Droga Mleczna, znajduje się około stu miliardów gwiazd. Tak więc dla każdego człowieka, który kiedykolwiek stąpał po Ziemi, świeci jedna gwiazda naszej Galaktyki.
To jest puste, ciągnie się w nieskończoność i... O mój Boże, tam jest pełno gwiazd!
Możemy zaprojektować system, który zabezpiecza przed wypadkami, a nawet przed głupotą, ale nie możemy zaprojektować czegoś, co byłoby odporne na celową złą wolę...
Bez broni, którą tak często zwracał przeciwko sobie, Człowiek nigdy nie podbiłby świata. Włożył w nią całe swoje umiejętności, ona zaś służyła mu dobrze przez wieki. Jednak teraz – dopóki istnieje broń – Człowiek otrzymuje czas na kredyt.
W przeciwieństwie do zwierząt, które znają jedynie teraźniejszość, Człowiek zdobył przeszłość. Zaczął również po omacku szukać przyszłości.