Gdy arystokracja łapie przeziębienie, klasa robotnicza umiera na zapalenie płuc.
Stanie z wyprostowanymi ramionami to akceptacja przerażającej odpowiedzialności za życie, z szeroko otwartymi oczami. Oznacza decyzję przekształcenia, z własnej woli, chaosu niewykorzystanego potencjału w rzeczywistość nadającego się do zamieszkania porządku. Oznacza przyjęcie ciężaru własnej słabości i pogodzenie się z końcem nieświadomego raju dzieciństwa, gdzie skończoność i śmiertelność izolowane są za zasłoną niewiedzy.
Wyprostowana postawa wymaga wyprostowania się w wymiarze metafizycznym. Wyprostowana postawa oznacza dobrowolną akceptację ciężaru własnego Istnienia. Twój układ nerwowy reaguje zupełnie inaczej, kiedy dobrowolnie stawiasz czoła wymogom życia.
[...] ci, którzy zaczynają odnosić sukcesy, prawdopodobnie odniosą ich więcej.
Może i jesteś nieudacznikiem, a może i nie, lecz jeśli nim jesteś, nie musisz już na zawsze pozostawać w tym stanie. Być może masz po prostu złe nawyki. Może nawet należy cię uznać za jedno wielkie skupisko złych nawyków. Jednak nawet jeśli twojej marnej postury dorobiłeś się nie z własnej woli - nawet jeśli byłeś nielubiany i nękany w domu czy w szkole - te czasy już minęły. Okoliczności się zmieniają. Jeśli nadal będziesz się słaniał i przyjmował postawę pokonanego homara, ludzie przypiszą ci niższy status i zainstalowany u podstawy twojego mózgu, prastary kalkulator, który dzielisz ze skorupiakami, przydzieli ci niską pozycję w hierarchii dominacyjnej. W rezultacie twój mózg będzie produkował mniej serotoniny. To uczyni cię mniej szczęśliwym, a bardziej przygnębionym, znerwicowanym i skłonnym do uległości wtedy, gdy powinieneś zawalczyć o swoje. Obniży to również twoje szanse na życie w dobrej okolicy, dostęp do najwyższej jakości zasobów i zdobycie zdrowej, atrakcyjnej partnerki czy partnera. Twoja skłonność do nadużywania alkoholu, kokainy lub innych używek wzrośnie, go gdy przyszłość jawi się w ciemnych barwach żyje się dniem dzisiejszym. Wzrośnie również twoja podatność na choroby serca, raka i demencję. Podsumowując: to po prostu kiepski wybór.
Okazuje się jednak, że wielu ludzi niezdolnych jest tolerować pustki - czyli chaosu - będącej, co prawda, nieodłącznym elementem życia, lecz niepotrzebnie potęgowanej przez ten moralny relatywizm. Ludzie nie potrafią żyć bez moralnego kompasu, bez ideału, na którym mogliby się wzorować. [...] W efekcie era relatywizmu pociągnęła za sobą rozpowszechnienie się nihilizmu i rozpaczy, wespół z przeciwieństwem moralnego relatywizmu: ślepą pewnością oferowaną przez ideologów, ogłaszających wszem i wobec, że znają odpowiedź na wszystko.
I tak docieramy do drugiej idei, wbijanej do głów pokolenia milenialsów. Ci młodzi ludzie zapisują się na studia humanistyczne, aby poznać najwspanialsze książki, jakie kiedykolwiek napisano. Tymczasem na uniwersytetach nie czekają na nich dzieła wybitnych myślicieli, lecz ideologiczne ataki bazujące na zestawie zatrważających uproszczeń. Podczas gdy relatywista przepełniony jest niepewnością, ideolog - wprost przeciwnie. Jest ultrakrytyczny, przemądrzały i zawsze wie, gdzie inni popełniają błąd oraz jak ten błąd naprawić.
To, moim zdaniem, pierwsze pokolenie, które na przestrzeni całego procesu edukacji jednocześnie uczone było dwóch sprzecznych idei na temat moralności [...]. Sprzeczność ta pozostawia ich zdezorientowanych i niepewnych, bez drogowskazów oraz, co gorsza, pozbawionych wartości, których nie mieli nawet okazji poznać.
Pierwsza z tych idei mówi, że moralność jest względna lub że jest conajwyżej zbiorem subiektywnych "sądów wartościujących". Względna moralność oznacza, że nie ma czegoś takiego jak absolutne dobro czy absolutne zło, że nie możemy z całkowitą pewnością stwierdzić, co jest słuszne, a co niesłuszne; zamiast tego moralność oraz towarzyszące jej zasady są kwestią prywatnych opinii czy zbiegu okoliczności towarzyszących danemu kontekstowi [...] I tak całe pokolenie wychowano bez przekazania mu czegoś, co dawniej słusznie nazywano "mądrością życiową", i co pomagało podążać przez życie przeszłym pokoleniom. Osoby należące do pokolenia milenialsów, którym często mówi się, że otrzymali wykształcenie na najwyższym w historii poziomie, w rzeczywistości zostały poddane poważnemu intelektualnemu i moralnemu zaniedbaniu. [...]
Kontrastuje z tym współczesny relatywizm opierający się na założeniu że dokonywanie osądów, jak powinno się żyć, jest niemożliwe - ponieważ nie istnieje ani realne dobro, ani prawdziwa cnota (te są bowiem względne). Według relatywizmu najbliższą reprezentacją "cnoty" jest "tolerancja". Tylko tolerancja może zapewnić spójność społeczną między różnymi grupami i powstrzymać nas przed krzywdzeniem się nawzajem. [...]
Nietolerancja dla innych przekonań (bez względu na to, jak bezmyślne i niespójne by one nie były) jest zwyczajnie niewłaściwa; a w świecie, który odrzuca podział na "właściwe" i "niewłaściwe", to nawet coś gorszego - oznaka żenującego, a może nawet niebezpiecznego prostactwa.
Twoja prawda to coś, co tylko ty możesz wypowiedzieć, coś wynikłego z unikalnych okoliczności twojego życia.
Jeśli przestaniesz szerzyć fałsz i zaczniesz żyć w zgodzie z podpowiedziami swojego sumienia, zdołasz zachować godność nawet w obliczu spraw ostatecznych; jeśli będziesz postępować szczerze i dzielnie, na wzór najwyższych ideałów, zostaniesz obdarowany siłą i spokojem ducha o trwałości większej, niż może ci dać krótkowzroczne skupianie się na własnym bezpieczeństwie; jeśli zaczniesz prowadzić życie właściwe, autentyczne, możesz odkryć sens tak głęboki, że pozwalający przezwyciężyć wszelki strach - nawet przed śmiercią.
Sens w życiu to właściwa Droga, ścieżka bogatych doświadczeń, miejsce, w którym prowadzi cię Miłość i w którym mówisz Prawdę; gdzie nie ma niczego, co skłoniłoby cię do sprzeniewierzenia się tym dwóm ideałom.
Jeśli będziesz zdyscyplinowany oraz nadasz przyszłości prymat nad teraźniejszością, możesz zmienić strukturę rzeczywistości na swoją korzyść.
W miarę, jak przestaniesz wypełniać głowę kłamstwami, zapanuje w niej względny porządek.
Złotym środkiem jest umieszczenie jednej nogi w otoczeniu, które znamy i rozumiemy, a drugiej w otoczeniu, które właśnie odkrywamy i poznajemy. Wtedy znajdujemy się w pozycji, gdzie groza życia jest pod kontrolą i czujemy się bezpiecznie, ale jesteśmy jednocześnie czujni, zaangażowani i podekscytowani. W pozycji, która jest pewna, ale gdzie ciagle można coś odkryć i jest miejsce na postawienie kolejnego kroku. To tam należy szukać sensu życia.
Horror i przerażenie czają się za murami tak mądrze zbudowanymi przez naszych przodków. Niszczymy je na własne ryzyko. Nieświadomie jeździmy na łyżwach po cienkim lodzie, w dole z głęboką, zimną wodą, gdzie czają się niewyobrażalne potwory.