Zobacz listę Niemców
I poszedłem do swojej sypialni. Najlepsze w niej było to, że stało tam łóżko. Lubiłem leżeć w nim godzinami, nawet w dzień. Kładłem się i podciągałem kołdrę pod brodę. Dobrze się wtedy czułem. Nic się nie działo, nie było ludzi ani nic.
Jakaś podstarzała babka z działu kosmetyków wrzeszczała, że musi "to" dostać NATYCHMIAST. Chyba przesądził ten namolny piskliwy obłęd w jej głosie. Powiedziałem: "Poczekaj chwilę ze zdejmowaniem majtek, skarbie. Zaraz spuszczę z ciebie całe napięcie...". Kierownik zwolnił mnie 5 minut później.
Prawie wszyscy nasi pisarze - i ogólnie pisarze - są najsłabszymi istotami w całym dziele stworzenia, pozującymi na męczenników, proroków, reżyserów, bogów. Ich słabość jest tak wielka, że ich oklepane kłamstwa stają się literaturą.
Z wielkim uporem pisze o niczym i doczepia do swojej Poezji teorie o "materii organicznej" oraz martwą w dużej mierze i nadętą terminologię, która jak jego twórczość prawie coś nam mówi, jeśli poskrobiemy dostatecznie długo. Ale nawet świerszcze chyba coś mówią, jeśli poskrobie się dostatecznie długo, i o tym też można nagadać mnóstwo pierdół.
Człowiek mający choć trochę oleju w głowie albo uczucia w sercu nigdy nie poszedłby na uniwersytet, nawet gdyby go było na to stać. Bo niczego się tam nie nauczy oprócz tego, co się wydarzyło w historii rzeczy, a on już wie, co się wydarzyło w historii rzeczy, bo wystarczyło, żeby się raz przespacerował ulicą w mieście.
Bez trudu można znaleźć wielu zbawców świata. Jest ich prawie tylu co umarłych. I, niestety, większość zbawców świata też już umarła. Bo gdzieś po drodze zapomnieli zbawić samych siebie.
potrzebuję porządnej kobiety [...]
wiem, że istnieje
ale gdzież jest na tej ziemi
na której znajdują mnie tylko kurwy?
Historia, ponieważ rodzi się w stadzie, pozostawiła nam tylko krew, torturę i zniszczenie - nawet dziś, po dwóch tysiącach lat quasi-chrześcijańskiej kultury, ulice są pełne pijaczyn, biedaków i ludzi głodnych, morderców, policjantów i okaleczonych samotników, a nowo narodzonych natychmiast wrzuca się w sam środek resztki tego gówna - w Społeczeństwo.
Natknąłem się na krytykę literacką w "Kenyon Review" i "Sewanee Review", i z jakiegoś niewyjaśnionego powodu teksty te wydawały mi się całkiem niezłe, gdy nie jadłem od kilku dni. Chodzi chyba o poczucie powściągliwości, lubię też zapach nieczytanych stron i ten miękko-twardy język, połączenie jednego z drugim, jakby naprawdę wiedzieli, co się dzieje, i potrafili rozprawiać o tym zza fasady łagodnej postawy i uczoności. Co za muzykalny i skuteczny język! I jakie miłe sposoby wbijania noża!
Więcej dobrych ludzi zginęło za poezję, niż warte są te wszystkie wasze szemrane pola bitewne; więc jeśli padnę pijany w pokoju za cztery dolary: spapraliście waszą historię, to pozwólcie mi babrać się w mojej.
Hemingwayowi też wbijają szpilki panowie z gazet i panie od książek. Nie podoba im się, jak skończył. A ja uważam, że skończył świetnie. Stworzył autoeutanazję.
Nie ufam nikomu, kto czyta książki, powiedział. Wszyscy jesteście cipy, w piłkę kijem byś nie trafił. To nie tak, Lou: mnie nie interesowało trafianie w piłkę, bo gdyby mnie interesowało i uznałbym, że ma jakiś sens, wybijałbym ją dalej niż każdy sierota z Baltimore.
Powiedzmy śmiało, że to nie prawda liczy się najbardziej - często liczy się odsunięcie jej na bok.
Pił wcześniej whiskey i przekonał się, że dzięki niej życie jest znośne, że traci ostre kanty; że to dobra płuczka dla rozpędzonych umysłów, że je wyhamowuje, uspokaja, unieruchamia w postaci widocznego punktu.
Tymczasem nasza szczęśliwa passa skończyła się tak, jak wszystkie szczęśliwe passy się kończą. Mieliśmy bardzo mało pieniędzy i piliśmy wino.
Chichotała, zaglądała mi w oczy, muskając mnie od czasu do czasu jakimś fragmentem swego ciała. Była tak natrętna, że budziło to wręcz lęk: człowiek miał chęć uciec przed taką presją. Jak większość kobiet, chciała mieć nadal to, czego już mieć nie mogła.
Potem poszliśmy do łóżka. Światła były pogaszone, wlazłem na nią po ciemku, raz czy dwa razy popchnąłem do oporu i znieruchomiałem.
- Słuchaj, jak ty masz właściwie na imię?
- A czy to, do cholery, nie wszystko jedno? - spytała.
witaj w moim robaczywym piekle.
muzyka rzęzi nieczysto.
rybie oczy patrzą ze ściany.
to tu padł ostatni szczęśliwy
strzał.
Nazwij mnie betonem, jeśli chcesz, niekulturalnym chamem, pijakiem, kimkolwiek. To świat mnie ukształtował, a ja ukształtowałem to, co się dało.