Zobacz listę Greków
Gość: Zatem to jest imitatorstwo doprowadzające do sprzeczności, a należące do części dwulicowej wywoływania mniemań, a należeć do części dwulicowej wywoływania mniemań, która należy do stwarzania złudnych wyglądów, wyróżnionego w stwarzaniu wizerunków, w umiejętności nie boskiej, lecz ludzkiej, rodzaj twórczości wyróżniony w dziedzinie słów jako jej cząstka kuglarska. Jeżeli ktoś powie, że z tego pokolenia i tej krwi pochodzi sofista prawdziwy, ten zdaje się, powie prawdę największą.
Teajtet: Ze wszech miar.
Gość: Zdaje mi się, że widzę pewien wielki i przykry, osobliwy rodzaj niewiedzy równie ciężki jak wszystkie inne jej części, razem wzięte.
Teajtet: Jakiż to rodzaj?
Gość: Nie wiedząc czegoś, myśleć, że się wie. Bodaj że stąd się u nas biorą wszystkich biorą wszelkie błędy naszego umysłu.
Teajtet: Prawda.
Gość: I zdaje mi się, że ten jeden rodzaj niewiedzy powinien się nazywać głupotą.
Wszelako należy sądzić, mężowie, że naprawdę mądry jest tylko bóg, i że poprzez wyrocznię mówi on, iż mądrość ludzka warta jest niewiele lub zgoła nic. Wydaje się, że kiedy mówi o Sokratesie, używa mojego imienia, mnie zaś daje za przykład, tak jakby miał rzec, iż „ten spośród was, ludzie, jest najmądrzejszy, kto jak Sokrates poznał, że nie jest naprawdę nic wart wobec mądrości".
Wychodząc stamtąd, pomyślałem sobie, że jestem mędrszy od tego człowieka: albowiem nikt może z nas nie wie, co dobre i co wszystkim przyzwoite, a on utrzymuje, że wie, choć nie wie. Ja, kiedy nie wiem, to sobie nie przyznaję; zdaje się więc, że jestem nad niego choć w tej małej rzeczy mędrszy, że czego nie wiem, o tym nie twierdzę z pewnością.
(...) w tym byłoby zawarte szczęście człowieka, w doskonałej miłości, gdyby tylko każde z nas swego właściwego ulubieńca potrafiło znaleźć i powróciło do dawnego stanu.
Ja tak, wiesz, jakem dawno powiedział, błąkam się w tych rzeczach tędy i owędy, i nigdy mi się jedno i to samo nie wydaje. Ale, że ja się błąkam, to nic dziwnego, albo inny tam jaki nieuk i partacz. Ale jeśli i wy się błąkać zaczniecie, wy – mędrcy, to już i z nami będzie bieda, jeżeli nawet do was człowiek przyjdzie, a błąkać się nie przestanie.
A że krzywdy wyrządzać i nie słuchać lepszego od siebie - boga czy człowieka - jest czymś złym i hańbą - to wiem. Więc zamiast się chronić takiego zła, o którym wiem, że jest złem, ja takich rzeczy, o których nie wiem, czy przypadkiem nie są właśnie dobre, ani się bać, ani przed nimi uciekać nie myślę.
Zostałem państwu dany przez boga, tak jak koniowi dużemu i z rodowodem, lecz gnuśnemu z racji wielkości dany jest jakiś giez, by go pobudzał do koniecznych ćwiczeń.
Nie chciałeś mnie pouczyć, teraz zaś stawiasz mnie przed sądem, gdzie prawo stawia ludzi, którzy potrzebują kary, a nie nauk.
Ale oto już i czas odejść; mnie na śmierć, wam do życia. Kto z nas idzie do tego, co lepsze, tego nie wie jasno nikt – chyba tylko Bóg.
Nie: żyć za wszelką cenę potrzeba, ale dobrze żyć.
Nie jest więc trudne, mężowie, uniknięcie śmierci. Dużo trudniej uniknąć nikczemności.
Modlitwa do bogów gaju.
"O miły Panie, jak tez inni, którzy tu mieszkacie, bogowie! Dajcie mi to, żebym stał się piękny wewnątrz. Co zaś mam na zewnątrz niech dobrze przystaje do tego, co wewnątrz jest. Obym zawsze mniemał, że bogatym jest tylko mądry. Złota obym tyle miał, ile ani unieść, ani uciągnąć nikt nie zdoła, oprócz człowieka, który we wszystkim miarę zna." - Sokrates wg Platona "Fajdros" 279 b-c.
[...] młody człowiek nie potrafi ocenić, co jest przenośnią, a co nie, a co w tym wieku weźmie w siebie jako pogląd, co się lubi przyczepiać tak, że później ani tego nie zmyjesz, ani nie przestawisz. Więc może właśnie dlatego nade wszystko o to dbać potrzeba, żeby to, co dzieciom przede wszystkim innym w uszy wpada, żeby to były mity ułożone pięknie i budująco.
Taki właśnie jest powód skazania mnie, o ile do skazania dojdzie: nie Meletos ani Anytos, lecz oszczerstwo szerokich rzesz i zawiść. Skazały one już wielu innych zacnych mężów, i przypuszczam, że będą skazywać. Nie ma obawy, iż zatrzymają się na mnie.
Niedługo będziecie słyszeli, Ateńczycy, wyrzuty i naganę od tych, którzy chcą szydzić z naszej Rzeczypospolitej, żeście zgubili Sokratesa, męża nadzwyczajnej mądrości.
Nie z bogactw cnota, lecz bogactwa z niej pochodzą.
W takim stanie młodzież najbogatszych obywateli, mająca najwięcej sposobności nabycia nauki, zbiega się do mnie; lubi chętnie przysłuchiwać się, gdy zbijam mniemania cudze; sama mnie naśladuje, zastanawia się i znajduje, jak się nie mylę, wielką liczbę takich, co sądzą, że coś wiedzą, a tymczasem bardzo mało lub wcale nic nie wiedzą. Stąd ci, których takimi poznaję, gniewają się nie na nią, lecz na mnie, i mówią, że Sokrates najwinniejszy!