Czas biegnie. Dzięki niemu najpierw żyjemy, co oznacza: jesteśmy oskarżani i osądzani. Następnie umieramy i pozostajemy jeszcze przez kilka lat z tymi, którzy nas znali, lecz wkrótce dochodzi do zmiany: zmarli stają się starymi zmarłymi, nikt o nich już nie pamięta i znikają w nicości.
Człowiek, mimo że sam jest śmiertelny, nie potrafi sobie wyobrazić ani końca przestrzeni, ani końca czasu, ani końca historii, ani końca narodu; żyje stale w domniemanej nieskończoności. Ludzie zafascynowani ideą postępu nie przypuszczają, że każda droga naprzód jest jednocześnie drogą ku końcowi i że w radosnych hasłach ,,dalej" i ,,naprzód" słychać w sposób zmysłowy głos śmierci, która wabi nas, abyśmy się pośpieszyli.
[...] że czas upływa szybciej, niż człowiek nadąża żyć, że życie jest okropne, ponieważ wszystko jest w nim naznaczone nieuchronnością śmierci.
...jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Śmierć staje się prawdziwa dopiero wtedy, gdy zaczyna przenikać do człowieka szczelinami starości.
Do pewnej chwili śmierć pozostaje czymś zbyt odległym, by się nią zajmować. Jest niewidoczna, jest niewidzialnością. To pierwszy, najszczęśliwszy okres życia.
Życie jest silniejsze od śmierci, gdyż życie żywi się śmiercią.
Człowiek liczy na nieśmiertelność, a zapomina liczyć się ze śmiercią.
Nie w twojej jest władzy wyznaczać godzinę swej śmierci. Tak postępowali tylko barbarzyńscy królowie, którymi owładnęła Ciemna Moc, oni zaś w dumnej rozpaczy śmierć sobie zadawali, aby zaś czyn ten ułatwić, mordowali również swoich bliskich.
To nie koniec podróży. Śmierć to tylko kolejna ścieżka, którą wszyscy musimy podążyć.
Anim ja zmarła, ani też przy życiu, śmierć mnie już trzyma w swym mroźnym spowiciu.
Przyjemnie pomyśleć, że jest się społecznie użytecznym nawet po śmierci. Użyźniamy glebę.
Najlepszym odpoczynkiem jest sen, czemuż więc więc tak boisz się śmierci, co nie jest niczym więcej.
Ciekawe jest to, że im bardziej zagłębiałam się w temat umierania, godzenia się na śmierć, tym bardziej chciało mi się biegać, krzyczeć i tańczyć.
Bogowie wiedzą, że śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami.
(...) śmierć dla nikogo nie jest wyróżnieniem.
Śmierć jest ostatecznym argumentem przeciw konformizmowi.
Obawa śmierci tak skandaliczna, a tak pospolita wśród obecnego pokolenia, jest chorobą wynikającą z zaniedbania higieny ducha. Zdrowie ducha wymaga, ażebyśmy równie często myśleli o Bogu i życiu wiecznym jak o jedzeniu i o rozrywkach; a że tego nie robimy, więc zamiera w nas zmysł duchowy i stajemy się gorszymi kalekami niż ślepcy. (...) Dzisiejsza cywilizacja, która zamiast Boga i duszy postawiła pierwiastki chemiczne i siły, wygląda marnie, a może skończyć bankructwem.