Śmierć zaczyna się wtedy, kiedy już dla nikogo nie możesz być obiektem marzeń.
Tylko egoiści drżą ze strachu przed własną śmiercią. Inni drżą z obawy o tych, których zostawiają.
Byli inni przede mną. Przyjdą inni po mnie,
albowiem życie wiekuiste, a śmierć płonna.
Wszystko jak sen wariata śniony nieprzytomnie -
serwus, madonna.
A wiec to tak – wyobrażamy sobie śmierć jako czerń, ale to nieprawda, śmierć jest biała. (…) Biała, obojętna śmierć, prześcieradło na nieruchomym kształcie, na nicości, zbliżała się do niego ostrożnie, bezszelestnie, w szpitalnych kapciach.
Myśl, że dawne dziewczyny zrobiły się stare, wprawia mnie w przygnębienie, bo uzmysławia mi, że moje marzenia z młodych lat straciły już moc. Smierć marzeń jest w pewnym sensie smutniejsza niż smierć żywej osoby.
Ten kształt potrafiłem ubrać w słowa. A były one następujące: "Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, lecz jego częścią". Brzmi to jak komunał. Klasyczny banał. Lecz ja wówczas czułem to w sobie jak powietrze, nie jako słowa. Śmierć istniała w przycisku do papieru, w czterech kulach na stole bilardowym. A my żyliśmy wciągając ją w płuca jak odrobiny kurzu. Do tego czasu traktowałem śmierć jako całkowicie niezależny, odrębny od innych byt. To znaczy "śmierć kiedyś niewątpliwie po nas przyjdzie. Ale z drugiej strony, aż do tego dnia nas nie zabierze". Zdawało mi się, że to wyjątkowo normalny, logiczny sposób myślenia. Życie jest po tej stronie, a śmierć po tamtej. Ale poczynając od dnia straty przyjaciela, nie mogłem już tak naiwnie traktować śmierci. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia. Jest w nas. I wcale nie mogę o niej zapomnieć. Dlatego, że śmierć, która tamtego majowego wieczoru zabrała mojego przyjaciela tego samego wieczoru zabrała także mnie.
Śmierć z pewnością kiedyś nas czeka. Ale jednocześnie do tego czasu nie może nas dotknąć.
Powoli, powoli cień śmierci przesłania życie, ani się nie spostrzeżesz, kiedy jest już ciemno i nic nie widać, otoczenie myśli o tobie bardziej jak o trupie niż o żywej osobie. Nie chcę tego. Nie mogłabym tego znieść.
- Nie boi się pan umierania?
- Nie boję się samej śmierci. Naprawdę nie. Widziałem, jak umierało wielu beznadziejnych, głupich facetów. Nawet oni to potrafili. Więc i mnie się musi udać.
Ze śmiercią człowieka umiera nieznany świat.
Tylko śmierć jest doskonała.
Śmierć również umie być łagodna i cicha, skoro należy do porządku rzeczy.
Umrzeć ze śmiechem na ustach to z pewnością najchwalebniejszy ze wszystkich chwalebnych rodzajów śmierci.
A przecież nie cały umieram,
to co we mnie niezniszczalne trwa!
- Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Gorzej, że ta śmierć bywa nagła, ot co! I że człowiek nie może nawet powiedzieć, co będzie robił dzisiejszego wieczoru...
Nic w ciągu życia, nie odznaczyło go tak szlachetnością, jak rozstawanie się z życiem. Umierał jakby był w śmierci ćwiczony, i jako nikczemną fraszkę odrzucił od siebie to, co mu było najdroższe.
"Starość jest śmiercią" - przysłowie powiada,
Powolna, ciężka i jak ołów blada.
Kto wybiera śmierć z własnej ręki nie boi się, że go ktoś zabije.
[akt V, scena II].