W Anglii polegamy na wygodnym odstępie czasu wynoszącym pięćdziesiąt lub sto lat, pomiędzy przekonaniem, że coś należy zrobić, a próbą zrobienia tego na serio.
Doskonale rozumiem wściekłość angielskiej demokracji na tak zwane występki wyższych klas. Masy czują, że pijaństwo, głupota, niemoralność są ich przywilejem i że każdy z nas, robiąc z siebie osła, dopuszcza się kłusownictwa w ich rejonie.
Współczesna fizjologia ustaliła, iż u zwierząt wyższych gatunków płodność maleje, pozostając w odwrotnym stosunku do rozwoju systemu nerwowego, a zwłaszcza do rosnącej masy mózgowej. Nikt jednak nie zaryzykowałby twierdzenia, że wymieranie angielskiej arystokracji ma coś wspólnego z nadmiernym rozrostem mózgu.