Niektórzy Tybetańczycy oskarżają mnie, że sprzedaję ich prawo do niepodległości. Ale to, co robię, leży w ich interesie. Tybet jest zacofany. To rozległy kraj, bogaty w zasoby naturalne, ale brakuje mu technologii i ekspertów. Jeśli pozostaniemy częścią Chin, możemy z tego wyciągnąć korzyści. Oczywiście warunkiem jest to, by Chiny uszanowały naszą kulturę, środowisko naturalne i udzieliły nam jakichś gwarancji.
Najważniejszym powodem proponowanej przeze mnie prawdziwej, regionalnej autonomii narodowej dla wszystkich Tybetańczyków jest zagwarantowanie rzeczywistej równości i jedności Tybetańczyków i Chińczyków poprzez wyplenienie szowinizmu Hanów i lokalnego nacjonalizmu.
Musimy patrzeć w przyszłość i pracować dla obopólnej korzyści. My, Tybetańczycy, pragniemy należnej, znaczącej autonomii i ustaleń, które pozwolą nam żyć w strukturach Chińskiej Republiki Ludowej. Spełnienie aspiracji Tybetańczyków zapewni Chinom stabilność i jedność. Nie przedstawiamy żadnych żądań o charakterze historycznym. Historia uczy, że nie ma na świecie kraju – i nie są nim również Chiny – którego status terytorialny pozostawałby, i mógł pozostać, niezmienny.
Mimo pewnego rozwoju i postępów gospodarczych, Tybet nadal stoi przed fundamentalnym problemem przetrwania. Powszechne, drastyczne naruszanie praw człowieka jest z reguły skutkiem polityki rasowej i kulturowej dyskryminacji. To jednak tylko symptomy i konsekwencje problemu głębszego. Władze chińskie widzą w odrębnej kulturze i religii Tybetańczyków źródło groźby podziału państwa. Z premedytacją uprawiają więc politykę, która stanowi zagrożenie dla dalszego trwania całego narodu, jego unikalnej kultury i tożsamości.
Mamy jedyną w swoim rodzaju kulturę dobroci i współczucia, która może służyć całemu światu. Walka Tybetu o prawdę nie leży tylko w interesie Tybetańczyków, ale całego świata, i niesie potencjał polepszenia życia Chińczyków. Zniszczenie religii i kultury Tybetu będzie ogromną stratą dla wszystkich.
Komunistyczna propaganda chińska przedstawia bardzo różowy obraz sytuacji. Ale w rzeczywistości nawet Chińczycy, którzy przyjeżdżają do Tybetu, odnoszą wrażenie, że jest tam strasznie.
Chińscy bracia i siostry, zapewniam was, że nie dążę do oderwania Tybetu. Nie chcę też wbijać klina między nasze narody. Przeciwnie, zawsze byłem oddany poszukiwaniu prawdziwego rozwiązania problemu Tybetu, które służyć będzie długofalowym interesom tak Chińczyków, jak i Tybetańczyków. Moją największą troską, jak wielokrotnie powtarzałem, jest zagwarantowanie przetrwania odrębnej kultury, języka i tożsamości narodu tybetańskiego. Jako zwykły mnich, który stara się dzień po dniu żyć zgodnie z zasadami buddyjskimi, zapewniam was o szczerości moich pobudek.
Chiny przechodzą proces głębokich przemian. Uważam, że aby zmiany te mogły przebiegać płynnie, bez chaosu i przemocy, konieczne są większa otwartość, wolność informacji i świadomość społeczna. Prawdy należy szukać w faktach – faktach, które nie są fałszowane. Bez tego Chiny nie mogą liczyć na osiągnięcie prawdziwej stabilizacji. Jak można mówić o stabilizacji, jeżeli trzeba coś ukrywać, a ludzie nie mogą wyrażać swoich prawdziwych uczuć?
Nie jestem pewien czy to dobrze być wolnym czy nie. Jestem zmieszany. Jeśli masz za dużo wolności jesteś jak Hongkong teraz - który jest bardzo chaotyczny. Tajwan jest bardzo chaotyczny. Stopniowo zaczynam czuć, że my Chińczycy powinniśmy być kontrolowani. Jeśli nie jesteśmy kontrolowani, będziemy robić co się nam podoba.
W Chinach nauczycieli nazywa się budowniczymi narodu; czas, byśmy naszych nauczycieli nazywali tak samo.
USA to upadające mocarstwo, a Chiny to rosnące mocarstwo.
Oczywiste jest, że Chiny staną się główną siłą gospodarczą na świecie. To, czego potrzebuje Europa, to odnalezienie nisz, w których może stać się liderem. Do tego potrzebne są bardzo duże inwestycje w badania, rozwój i edukację.