Rezultaty polityki interwencjonizmu są raczej smutne. Nawet powszechne przekonanie, że głównie dzięki niemu poradziliśmy sobie w USA z wielkim kryzysem lat 30., zostało kilka lat temu skutecznie podważone przez amerykańskich ekonomistów z uniwersytetu w Kalifornii – Harolda Cole’a i Lee Ohaniana. Precyzyjnie wykazali oni, że polityka prezydenta Franklina Delano Roosevelta de facto o kilka lat przedłużyła okres gospodarczej zapaści.
Nie trzeba wysokich podatków, by budować państwo dobrobytu. Europa powinna ponadto kontynuować integrację. Zwiększając konkurencję i znosząc bariery w przepływie technologii, integracja podniosłaby produktywność krajów strefy euro.
Na Polskę patrzę z optymizmem. Widzę, jaki wysiłek włożyliście, by zbudować gospodarkę rynkową. Nadal się rozwijacie. Stara Europa pracuje gorzej – mniej wydajnie. Dlatego sądzę, że gospodarki Europy Środkowej dogonią Zachód już za 10–15 lat.
Z tego kraju zrobił się jeden wielki areszt śledczy.
Nasi piłkarze stanęli przed szansą na historyczny sukces, przed własną publicznością, mieli swój moment, ale woleli się kłócić o pięć biletów i pięć tysięcy euro. Znów zgubiło nas polskie piekiełko. Czuję okropny niedosyt.
Naród, który traci pamięć, traci sumienie.
Podczas gdy większość Amerykanów z trudem wiąże koniec z końcem, my, superbogaci, korzystamy z wielkich ulg podatkowych. (...) Płacę niższe podatki niż moja sprzątaczka.
Kamieniem węgielnym naszego stylu inwestowania jest ospałość granicząca z gnuśnością.
Duże pieniądze są u nas podejrzane, ich zarobienie też, chęć ich zarobienia również. I wcale nie jest tak, że cierpią na pieniądzowstręt tylko tabloidy czy populiści z PIS lub radykałowie z Krytyki Politycznej. To choroba powszechna w Polsce jak grypa w zimie.
Polak, który widzi, iż sąsiad ma krowę, nie pragnie sam mieć bydlątka, ale pragnie, by krowa sąsiada zdechła.
Dziś gruba kreska, brak lustracji, brak dekomunizacji i historyczny relatywizm wychodzą nam bokiem. Kto ma się w III RP najlepiej? Ciężko pracujący, utalentowani ludzie czy cwaniacy z układów – partyjnych i służbowo-tajnych – którzy opanowali gospodarkę? Kto ma się lepiej – walczący o wolną Polskę czy kelnerzy przodującej idei? (...) Nie twierdzę, że lustracja i dekomunizacja, także moralna, byłaby odpowiedzią na większość polskich bolączek. Nie na większość. Ale na bardzo wiele tak. Za ten grzech zaniechania będziemy płacili bardzo długo.
W Stanach Zjednoczonych wszyscy robią wszystko, żeby tylko zostać zauważonym. Tu dziewczyny są dużo bardziej skromne. Podchodzą, robią słodkie, zmieszane minki – łatwo je polubić, bo są jak spłoszone kotki.
Wzmagają się jedne narody, inne marnieją [...] i jak gońcy przekazują pochodnie życia.
Mam nadzieję, że w dniu, w którym dwie armie będą mogły obrócić się w perzynę w ciągu jednej sekundy, wszystkie cywilizowane narody zaprzestaną wojen i rozwiążą swe wojska.
Niemcy i ja nie mówią już tym samym językiem.
W Ameryce seks jest obsesją, dla reszty świata zaś faktem.
Można urodzić się w Niemczech, ale niekiedy przykro przyznawać się do tego.
Wieki mogą minąć, zanim łańcuchy militarnego despotyzmu, raz umocowane na narodzie, zostaną zrzucone.
Banki właściwie ustalone i prowadzone są bardzo przydatne dla krajowego biznesu i niewątpliwie będą kontynuować swoją obecność w Stanach tak długo, jak będą zgodne z prawem, bezpieczne i korzystne.