Podziwiam ludzi w mundurach. Nie tylko w wojskowych. Podoba mi się szacunek dla służb mundurowych w kulturze amerykańskiej. W naszej tego brakuje. Ludzie nie mają świadomości, że w takim Afganistanie polski kontyngent buduje drogi, szkoły, cywilizację, uczy tamtejszą armię, jak utrzymywać spokój. To mozolna robota wykonywana latami. I co ci żołnierze mają z tego?
Mam nadzieję, że w dniu, w którym dwie armie będą mogły obrócić się w perzynę w ciągu jednej sekundy, wszystkie cywilizowane narody zaprzestaną wojen i rozwiążą swe wojska.
Wieki mogą minąć, zanim łańcuchy militarnego despotyzmu, raz umocowane na narodzie, zostaną zrzucone.
Trajan miał ambicję być sławnym; i tak długo jak ludzkość będzie kontynuować poklask dla ich niszczycieli niż dobroczyńców, pragnienie chwały wojskowej nigdy nie będzie występkiem najbardziej wzniosłych bohaterów.
Wolę mieć jedną dywizję niemiecką przed sobą niż jedną dywizję francuską za sobą.
W amerykańskiej armii nie służył nigdy ani jeden żołnierz, który nie byłby w każdej chwili gotowy do podjęcia ofensywy.
Za to rząd amerykański i nie tylko pomógł w umorzeniu części polskich długów, ale równierz zaangażował się w tworzeniu wojskowej formacji GROM. Bez pomocy rządu stanów zjednoczonych utworzenie GROM-u nie byłoby możliwe.
Cała Polska jest spichlerzem dla tego, co żołnierzem.
Mamy dzisiaj dość wojska i waszej pomocy nie potrzebujemy. Może pan swoje dywizje zabrać.
Wszystkie te rozważania mogą być znakomite. Jeżeli ich autor miałby dla ich poparcia 200 tysięcy żołnierzy, należałoby się nad tym zastanowić.
Francja przegrała bitwę ale Francja nie przegrała wojny.
Nie bardziej wierzymy w walkę Bonapartego o wolność mórz niż w walkę Wielkiej Brytanii o wolność ludzkości. Cel jest zawsze ten sam – zagarnąć dla siebie władzę, bogactwo i zasoby innych narodów.
Politykę wszystkich mocarstw określa ich położenie geograficzne.
Terroryzm działa absolutnie niekonwencjonalnymi środkami, państwo swoją armią nigdy z nim nie wygra.
Polakowi miecza dobywać wolno jedynie w obronie wolności.
Musimy jednak pamiętać o jednym: opór zbrojny i walka orężna wobec najeźdźcy nie były narzucone społeczeństwu przez jakiś rozkaz z góry. Ta decyzja została podjęta przez cały naród samorzutnie, nie w sierpniu '44 roku, ale już we wrześniu '39.
Garnizon i ludność stolicy wypełniły powinność żołnierską ponad granice ludzkiej wytrzymałości i męstwa. Pozostanie [walka Warszawy] ona na zawsze powodem niepospolitych sił moralnych Narodu Polskiego i jego nieugiętej woli niepodległego istnienia.
My Polacy rozumiemy wojnę nie jak symbol, lecz jako prawdziwą walkę.
Winni jednakże są i ci, którzy, gdy nadeszła pora podejmowania decyzji, wahali się uczynić Wietnamu nienaruszalną częścią świata socjalistycznego; stanowiłoby to, oczywiście, groźbę wojny skali światowej, ale oznaczało kolejny krok w walce z imperializmem. Jeśli imperialiści szantażują ludzkość wizją wojny, najmądrzejszą reakcją jest nie obawiać się wojny. Ameryka Łacińska, Azja i Afryka muszą się wyzwolić, za wszelką cenę. W Azji i Afryce rewolucja się opóźnia, natomiast Ameryce Łacińskiej już się zaczęła, dzięki partyzantom walczącym w Gwatemali, Kolumbii, Wenezueli, Peru i Boliwii. Jeśli te punkty zapalne staną się prawdziwymi polami bitwy, Stany Zjednoczone będą zmuszone użyć nowoczesnych broni i wysłać regularne wojska. Tym sposobem można wesprzeć Wietnamczyków w ich walce i upokorzyć USA. Droga Wietnamu to droga, którą powinny pójść inne narody. Tą drogą ruszymy w Naszej Ameryce. Dzisiejszym zadaniem rewolucji kubańskiej jest […] tworzyć drugi, trzeci Wietnam.
Tam gdzie stanie żołnierz sowiecki, tam już jest Związek Radziecki.