Nie używam. Mnie marihuana po prostu znudziła. Ile razy dorosły człowiek może chodzić do wesołego miasteczka?
Paliłem trawkę, lecz się nie zaciągałem.
Jestem pijany. Jednak nie zwykłym alkoholem. Marihuana, haszysz, opium, LSD. Hoduje swoją własną marihuanę w sobie. Żaden rząd nie może się w to wmieszać. Moim źródłem pijaństwa jest moja cisza, moja miłość, moja równowaga, moje zakorzenienie w sobie.
Jestem za małżeństwami gejowskimi, legalizacją marihuany i przeciw religii. Nie mam szans.
Zakaz roślinek napawa mnie śmiechem. Należałoby zaaresztować Pana Boga za umiejscowienie na ziemskim padole krzewów koki i konopi.
To jest tak, że jeżeli lubiłbym marihuanę na przykład, to miałbym ją w swoim ogródku, nieważne, czy by mi zakazywali czy nie. Także jeżeli lubię ogórki kiszone, to będę je sobie kisił.
Jarałem zioło kilka razy ale nic więcej, żadnego wstrzykiwania. Za bardzo lubię picie. Mogę być na chodzie dwa tygodnie lub dłużej bez tego, ale później mam dość dużą ochotę aby do tego wrócić i spróbować ponownie.
Jestem również za legalizacją picia kawy bez cukru (znacznie ohydniejsza w smaku, niż marihuana!) – ale sam takowej nie piję. U mnie punkt widzenia nie zależy od punktu siedzenia.
Znaczy... Po pierwsze musimy sobie powiedzieć, nie wiem czy wszyscy przy tym stole otwarcie, nie będzie pewnie zgody między nami ja nie będę rzecznikiem legalizacji narkotyków, także narkotyków miękkich. Koniec, kropka. Znaczy się możecie mnie tutaj zrobić awanture. Nie i koniec. Znaczy chcecie legalizować marihuane – wybierzcie innego premiera, innego... inną partie polityczną.
Podane w dniu dzisiejszym na stronach internetowych tygodnika Newsweek informacje zawarte w artykule „Proces, który zmienił życie Zbigniewa Ziobry” jakoby kiedyś przed laty chciałbym kupić marihuanę, są tak samo prawdziwe, jak to, że w każdy poniedziałek rano w redakcji Newsweeka autorzy tekstu – panowie Andrzej Stankiewcz i Piotr Śmiłowicz, wspólnie z redaktorem naczelnym – Panem Michałem Koboską molestują seksualnie pięcioletnich chłopców.