Aktorstwo to jest najszybciej starzejący się zawód świata, bo zależny od odbiorcy. Zachowanie proporcji między estetyką w sztuce, do której jesteśmy przyzwyczajeni, której chcemy bronić, a gustem odbiorcy (nie zawsze równoznacznym z naszym) to jest znalezienie złotego środka. Na tym "węchu" opiera się cała tajemnica tego zawodu. Tej sztuki można się nauczyć – ucząc.
Aktorzy są tak szczęśliwi! Mogą wybierać, czy mają wystąpić w tragedii, czy w komedii, czy cierpieć, czy się weselić, śmiać się czy wylewać łzy. Mężczyźni i kobiety muszą najczęściej występować w rolach, do których nie mają kwalifikacji. Guildensternowie grają nam Hamleta, a Hamleci muszą błaznować jak książę Hal. Świat jest sceną, na której idą źle obstawione sztuki.
No więc, gdy artysta wychodzi na scenę czy siada do pisania, musi mieć przekonanie, że jest najlepszy na świecie. Przecież widz nie może oglądać czyichś wątpliwości. Nie po to płaci za bilet. Ale kiedy kurtyna opada i słychać oklaski, trzeba już wierzyć, że jest się najgorszym. Megalomania i zwątpienie w siebie jest niezbędne.
Forma to jest coś, co wymyślamy i traktujemy jako sygnał dla innych. W aktorstwie, tak jak w malarstwie czy w muzyce, jest ona sposobem porozumiewania się. Wkłada się w nią ducha.
Aktor musi interpretować życie, a w tym celu, musi być gotowy zaakceptować wszelkie doświadczenia jakie oferuje życie. W istocie, musi szukać w życiu więcej, niż życie kładzie przed jego nogami. W swoim krótkim żywocie, aktor musi nauczyć się wszystkiego co jest do nauczenia, doświadczyć wszystkiego co jest do doświadczenia, lub zbliżyć się do tego jak tylko się da. Musi być superczłowiekiem w dążeniach do przechowania w podświadomości wszystkiego, do czego może zostać powołany w wyrażaniu sztuki.
Było nas siedmioro. Jeździliśmy po wsiach i miasteczkach, gdzie nie docierały ani teatr, ani kino. To były piękne chwile, kiedy ludzie po występach organizowanych czasami na dworze, zapraszali nas do domów, prosili o dalszą recytację, częstowali. Wtedy zrozumiałem, jak pięknym odbiorą sztuki są prości ludzie, jak doskonałym recenzentem może być polski chłop, czy robotnik. To był mój pierwszy kontakt z widownią. Urzekło mnie to nasze misterium odprawiane na rzecz sztuki.
Jest z gruntu niemoralne zgadzanie się na rolę, gdy istnieją rozbieżności z koncepcją reżysera, z założeniami scenariusza czy postaci.
Żeby być dobrym aktorem, musisz być jak przestępca, gotów złamać zasady, dążyć do czegoś nowego.
Prawdziwy, żywy teatr z widownią, jest czymś najistotniejszym dla aktora. Dla kogoś teatr może być trudny, a film łatwy i na odwrót. Ale myślę, że teatr pozostaje, co wynika choćby z tradycji, tym miejscem, które aktora weryfikuje. Może określić go, zdefiniować, nadać mu szlify.
Mój profesor w szkole teatralnej Marian Wyrzykowski mówił, że aktor, podobnie jak statek, powinien co pewien czas zacumować w porcie, aby oczyścić się z rozmaitych narośli, glonów, małż po to, by w następny rejs wypłynąć czystym.
Człowiek rodzi się aktorem, tak jak rodzi się księciem. Nie gra się po to, żeby zarabiać na życie. Gra się po to, żeby kłamać, żeby siebie okłamywać, żeby można było być tym, kim nie można być, ponieważ ma się dosyć bycia tym, kim się jest. Gra się dobrych, bo jest się złym, świętych, bo jest się podłym, morderców, bo jest się kłamcą z urodzenia. Gra się, aby się nie znać, i gra się, ponieważ zna się siebie za dobrze. Gra się, bo kocha się prawdę, i gra się, ponieważ nienawidzi się prawdy. Gra się, bo zwariowałoby się, nie grając. To nie moje! Ale jest w tym styl, i szyk i dużo racji.
Czym mniej o mnie wiesz tym łatwiej Cię przekonać że jestem charakterem z ekranu. To pozwala publiczności przyjść do kina i uwierzyć że jestem tą osobą.
Aktorstwo to walka ze sobą i z graną postacią.
Współzawodnictwo jest bardzo ważne, nawet jeżeli jesteś artystą. Jeżeli temu zaprzeczasz to jesteś kłamcą, to jest wyraz Twojej ambicji.
Metodyczni aktorzy sugerują umysłowe ćwiczenia pamięciowe za każdym razem kiedy grasz scenę. Używam wszelkich metod których mogę. Cokolwiek działa, używam tego.
Sean Connery zdefiniował i ustalił charakter [Jamesa Bonda]. Zrobił coś niesamowitego z tą rolą. Był zły, seksowny, zwierzący i stylowy, i to dzięki niemu jestem dzisiaj tutaj. Chciałem uznania Seanna Connerego - i przesłał mi wiadomości ze swoim wsparciem co znaczyło dla mnie wiele.
Aktor nigdy nie powinien być większy niż film, w którym gra.
Na świecie jest tylu znakomitych, utalentowanych aktorów, o których często nawet nie słyszymy. Warto angażować takich ludzi, choćby po to, by widzowie mogli zobaczyć coś nowego, coś, co ich zaskoczy. Styl gry, z którym się do tej pory nie zetknęli.
Lubię grać w filmach akcji, ale gdy głównymi bohaterkami są w nich kobiety, mają one na ogół mało wspólnego z rzeczywistością. Najczęściej to jakieś męskie fantazje. W scenariuszu „Salt” znalazłam jednak prawdziwy dramat, Evelyn Salt to dobrze skrojona postać. Myślę, że „Salt” to doskonały film dla kobiet.
(...) wiedziałem, że muszę zrobić z siebie kulturystę, ponieważ widz zna z lektury tę wspaniałą postać i marzy o tym, żeby prezentowała się jak najlepiej. Musiałem zadbać o wspaniale muskuły, dobrze jeździć konno, nauczyć się fechtunku.