- I nie mów mi, że Bóg działa w sposób dla nas niepojęty - mówił Yossarian nie zwracając uwagi na jej protesty. - Nie ma w tym nic niepojętego. On nie działa, On się nami bawi. Albo w ogóle o nas zapomniał. Taki jest ten Bóg, o którym tyle mówicie: ciemny chłopek, niezdarny fuszer, bezmyślny, zarozumiały, nieokrzesany ciemniak. Dobry Boże, ile szacunku można żywić do Najświętszej Istoty, która uważała za niezbędne włączyć do swojego boskiego planu stworzenia takie zjawiska, jak flegmę i próchnicę zębów? Cóż, u licha, powodowało Jego spaczonym, złośliwym, skatologicznym umysłem, kiedy pozbawił starych ludzi kontroli nad stolcem? Po co, u licha, stworzył ból?
- Ból? - Żona porucznika Scheisskopfa ze zwycięską miną rzuciła się na to słowo. - Ból jest objawem pożytecznym. Ból ostrzega nas o niebezpieczeństwie.
- A kto stworzył niebezpieczeństwa? - spytał Yossarian i roześmiał się zgryźliwie. - Tak rzeczywiście okazał nam wielką łaskę obdarzając nas bólem! Dlaczego nie może ostrzegać nas za pomocą dzwonka albo któregoś ze swoich chórów niebiańskich? Albo układu zielonych i czerwonych neonowych lampek pośrodku czoła? Każdy znający się na rzeczy producent szaf grających potrafiłby to zrobić. Dlaczego więc On nie mógł?
- Przecież ludzie wyglądaliby śmiesznie z czerwonymi neonami na środku czoła.
- Teraz za to pięknie wyglądają, kiedy wiją się w agonii albo leżą otępiali od morfiny, prawda? Cóż to za kolosalny, nieśmiertelny partacz! Kiedy się pomyśli o Jego potędze i możliwościach, jakie miał, aby zrobić coś naprawdę dobrego, a potem spojrzy na ten bezmyślny, odrażający bałagan, jakiego narobił, Jego nieudolność musi zdumiewać. Premii to on za to nie dostał. Przecież żaden szanujący się przedsiębiorca nie przyjąłby takiego fajtłapy nawet na magazyniera!
- Powiadasz, że błogo ci się szybowało w kosmosie? - rzekł. - To doskonały opis antyepifanii, jednego z niesłychanie rzadkich momentów, kiedy Bóg Wszechmogący przestaje cię trzymać za kołnierz i pozwala pobyć przez chwilę człowiekiem.
Zapytałem kiedyś Ruth, czy przebywając w obozie koncentracyjnym, nigdy nie szukała pocieszenia w religii.
- Nie - odparła. - Byłam pewna, że Bóg nawet by się nie zbliżył do takiego miejsca. Naziści też o tym wiedzieli. Dlatego właśnie nic się nie bali. Stąd brała się siła nazistów - powiedziała Ruth. - Rozumieli Boga lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedzieli, co robić, żeby się trzymał z daleka.
Najgorszą wadą Boga wcale nie jest to, że rzadko się objawia. Wręcz przeciwnie: sęk w tym, że on właściwie bez przerwy trzyma za kołnierz Ciebie, mnie i w ogóle wszystkich ludzi.
- Po co człowiek żyje?
- Aby być oczami, uszami i sumieniem Stwórcy Wszechświata, ty baranie.
Obawa śmierci tak skandaliczna, a tak pospolita wśród obecnego pokolenia, jest chorobą wynikającą z zaniedbania higieny ducha. Zdrowie ducha wymaga, ażebyśmy równie często myśleli o Bogu i życiu wiecznym jak o jedzeniu i o rozrywkach; a że tego nie robimy, więc zamiera w nas zmysł duchowy i stajemy się gorszymi kalekami niż ślepcy. (...) Dzisiejsza cywilizacja, która zamiast Boga i duszy postawiła pierwiastki chemiczne i siły, wygląda marnie, a może skończyć bankructwem.
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei.
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec.
Prawdziwy system wychowawczy domaga się obecności Boga. Tego Boga, który nie ma wycelowanej w nas broni dla karania, ale który uśmiecha się i dodaje nam odwagi, abyśmy się stali rzeczywiście ludźmi w stosunku do Jego wielkiego arcydzieła, jakim jest przyroda (…)
Niewiele jest wart, kto nie wierzy w Boga i nie słucha prawd Jego. Każdy więc musi być religijny.
(…) chciałem cię zachęcić do poznania Boga w Jego dziełach, gdzie Go dostrzeżesz być może w większym blasku, niż gdybyś Go szukał w książkach. Tak właśnie czynili, jak o tym wiem, liczni ludzie puszczy, marynarze, żołnierze, eksploatatorzy, którzy mając oczy dobrze otwarte na przyrodę – znaleźli w niej Boga. Ma się rozumieć, że po tym wszystkim trzeba uczynić drugi krok, tj. zwrócić się do kapłana swego wyznania. On właśnie jest powołany do tego, aby ci wskazać, jak można wzmocnić w sobie wiarę i jak należy praktykować swą religię.
Bóg, Honor, Ojczyzna
Bóg dał nam na tym świecie wszystko, co jest potrzebne do udanego życia, ale to od nas jedynie zależy, czy nie poniesiemy klęski. Mamy bardzo niewiele czasu, właściwie tylko tyle, by dokonać dobrych wyborów i czynić tylko to, co ma sens. Nie można jedynie dać się pochłonąć pracy, polityce, zdobywaniu majątku i innym przemijającym wartościom, ustanowionym przez człowieka.
Skauting jest środkiem, dzięki któremu najgorszy łobuz może się wznieść do wysokiego poziomu myśli i do wiary w Boga.
Pełnienie służby - jakiegokolwiek rodzaju by ona była, stanowi dla skauta sposób wypełniania przyrzeczenia, obowiązku wobec Boga.
Miłość jest „boską cząstką”, która zamieszkuje w każdym z nas i jest właściwie naszą duszą. Im więcej posługuje się człowiek w stosunku do bliźnich cnotą miłości, tym bardziej rozwija i uszlachetnia swoją duszę.
Jeżeli nasz skauting miałby być bez Boga, lepiej żeby go nie było.
Jeśli nauka wytępi chorobę, która działała dla Boga, to Bogu przypisuje się za to zasługę i wszystkie ambony popadają w dziękczynno-reklamowe ekstazy i zwracają uwagę na to, jaki on dobry. Tak, on to uczynił. Być może czekał tysiąc lat, zanim to zrobił. To nic; ambona twierdzi, że myślał o tym przez cały czas. Kiedy rozjątrzeni ludzie powstają, burzą od wieku trwającą tyranię i wyzwalają naród, natychmiast zachwycona ambona ogłasza, że to dzieło Boga, i wzywa ludzi, by padli na kolana i zanieśli mu za to dzięki. I powiada ambona z uczuciem pełnym podziwu: „Niech tyrani zrozumieją, że spoczywa na nich Oko, które nigdy nie zasypia; i niech pamiętają, że Pan nasz i Bóg nie zawsze będzie cierpliwy, lecz w oznaczonym dniu wypuści na nich wichry swego gniewu”.
Kaznodzieje zapominają wspomnieć, że jest on najpowolniejszą istotą wszechświata, że jego Oko, które nigdy nie zasypia, mogłoby spać, ponieważ potrzebuje stulecia, żeby zobaczyć to, co każde inne oko zobaczyłoby w ciągu tygodnia; że w całej historii nie ma przykładu, aby on pierwszy pomyślał o szlachetnym czynie, lecz zawsze pomyślał o nim troszeczkę później, gdy ktoś inny już go dokonał. (...) Pomysł wytępienia glisty był jego pomysłem. Już, już miał go wykonać, kiedy właśnie zrealizował go dr Charles Wardell Stiles.