Zobaczyłem lekko zgarbionego chłopca ze spuszczoną głową i dotarło do mnie, jaki błąd popełniam, że coś trzeba zmienić, żebym nie był taki wycofany, melancholijny. Później zrozumiałem, że mowa ciała jest ważna na boisku, zbyt duża skromność blokuje rozwój.
W naszej tradycji już komedia – a co dopiero farsa – kojarzy się fatalnie. Komedia nie może mówić niczego istotnego i niczego nie może nauczyć, służy jedynie rozbawianiu gawiedzi. To nieprawda, udowodnił to choćby Jacques Lassalle inscenizacją Tartuffe’a, pokazując inną twarz Moliera. Podobnie z Calderonem. Poza tym… Każdy przeżył początek miłości, gdy nie chodzimy, a lekko unosimy się nad ziemią. Coś podobnego czuję, pracując nad tym tekstem. Dotykam w nim tego, co w nas najprostsze, ale nie prostackie, tego, co najszlachetniejsze, ale nie szlacheckie, tego, co śmieszne, ale nie komiczne. Nie jest to graffiti, a raczej akwarela. Jesteśmy przyzwyczajeni, że teraz chlapie się farbą, gdzie popadnie. Proszę bardzo, ale z prawdziwą przyjemnością używam ultramaryny.
Chociaż ja ci muszę powiedzieć, że najsympatyczniejszym politykiem na Zachodzie, którego ja zobaczyłem... Chyba naćpana jest.
Ja? Zły chłopiec? Kochanie, mało się znamy, ale jak poznamy się lepiej, to udowodnię ci, że jestem aniołem.
Chciałem grać, byłem jednak zawsze przekonany że aktorzy muszą być przystojni. To wzięło się z czasów kiedy Errol Flynn był moim idolem. Wyszedłem z kina i byłem zaskoczony kiedy spojrzałem w lustro i nie zobaczyłem Flynna chociaż czyłem się nim.
Zbyszek Cybulski przyjechał w dniu rozpoczęcia zdjęć do filmu Popiół i diament o siódmej rano i natychmiast udał się do garderoby. Zobaczyłem go, kiedy wychodził szybkim, zdecydowanym krokiem, a za nim biegły dwie panie od kostiumów i wołały zrozpaczone:
– Panie reżyserze, on nie chce się przebrać!
Rzeczywiście Zbyszek ubrany był tak jak zawsze w ciągu wielu lat naszej znajomości: dżinsy, zielona wojskowa kurtka, przez ramię przewieszony wojskowy chlebak, sznurowane trzewiki.(...)
Czyż jako reżyser mogłem nie zrozumieć tego wyzwania?
Cisza – niekiedy tylko pająk siatką wzruszy,
Lub przed oknem topolę wietrzyk pomuskuje;
Och! jak lekko oddychać, słodko marzyć duszy –
Tu mi gwar, tu mi uśmiech myśli nie krępuje.
Kiedy pojawiłem się pierwszy raz na Dakarze i zobaczyłem panów po 60-tce, pomyślałem sobie: „nie no, tych to jedną ręką objadę”. A później ze zdziwieniem patrzyłem jak to oni rozdają karty. Zrozumiałem, że jeszcze wiele muszę się nauczyć.
Niejednemu pieniądze lekko przychodzą, ale mało kto lekko się z nimi rozstaje.
Byłem też wyczerpany, miałem drgawki. Schodziłem około 20 metrów, potem zatrzymywałam się, liczyłem do dwudziestu i ruszałem dalej, ale czasami podczas przystanku zasypiałem. Zdarzyło się, że zawisłem też na samych czekanach, tracąc na moment przytomność. Wiedziałem jednak, że muszę walczyć, muszę dojść do namiotu, bo jak do niego nie dotrę, to będzie bardzo źle. Jak zobaczyłem, że od namiotu ktoś idzie w moim kierunku, to dostałem dodatkowych sił.
Na własne oczy zobaczyłem, jak bardzo coś jest w Polsce nie tak: zabić ojca rodziny, człowieka, tylko dlatego, że jest politycznym przeciwnikiem? Zabić go na oczach tłumów, w wielkie święto czystego dobra, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Poczucie, że trzeba coś zrobić, a nie tylko mówić, krytykować, narastało we mnie od jakiegoś czasu [...]