Zmiana jest jednym z nieuniknionych praw natury wyciskających piętno na życiu ludzi.
Jednym z tych nękanych na polecenie Jaruzelskiego kleryków był błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko, za którego śmierć generał Jaruzelski ponosi osobistą, kierowniczą odpowiedzialność, której to zbrodni nie tylko do tej pory nie próbował wyjaśnić Narodowi, ale konsekwentnie bierze udział w matactwach, zatajaniu jej rzeczywistego przebiegu i sprawców.
Żeby wywalczyć sobie prawo robienia filmów, musiałam się zetknąć z wieloma dziwnymi ludźmi. Jednym z nich był Janusz Wilhelmi – szef kinematografii, inteligentny, pozbawiony skrupułów manipulator, gnida rodem z Dostojewskiego. Pamiętam, że wyciągnął mnie z niebytu i pozwolił mi wtedy na debiut, bo myślał, że w ten sposób skłóci mnie z Wajdą, którego dręczył i poniżał. (…) [Plan Wilhelmiego się nie powiódł], bo Wajda powiedział, żebym koniecznie robiła film, jako szef Zespołu Filmowego X był zresztą moim producentem.
Zamysł zajęcia miejsca Natury, manipulowania Naturą, zmiany albo wręcz zniekształcenia korzeni Życia, odczłowieczenia go poprzez masakrę najsłabszych i najbardziej bezbronnych stworzeń. To znaczy: naszych nigdy nienarodzonych dzieci, przyszłych nas, ludzkich embrionów śpiących w zamrażarkach banków albo instytutów badawczych. Masakrę, która robi z nich lekarstwa do wstrzyknięcia albo połykania, albo hoduje je tak długo, aż będzie można je zarżnąć – tak samo, jak się zarzyna wołu czy owce – a potem wyciąć tkanki i organy na sprzedaż – tak samo, jak się sprzedaje części zamienne do samochodu.
Cóż, w każdym razie jestem jednym z pięciu najlepszych autorów tekstów, których wydała angielska muzyka powojenna.
Gdy zasiada się w Kapitule Orderu, która z natury rzeczy musi brać pod uwagę w swoich decyzjach pewne uwarunkowania etyczne, to bardzo istotna jest bliskość na poziomie wartości do osoby prezydenta, który ostatecznie przyznaje odznaczenia. Nie kryję, że mam tutaj rozbieżność ze sposobem, w jaki pan prezydent ocenia różne rzeczy. (…) Nie traktuję tego jako jakiegoś ostrego protestu, ale dystansu w stosunku do tych wyborów, które obserwuje w zachowaniu prezydenta.
Gdyby skarb państwa wypełniał stare butelki banknotami, zagrzebywał je w opuszczonych szybach węglowych na dostępnej głębokości i zasypał te szyby śmieciami, a następnie pozostawił wydostanie tych banknotów – w myśl doskonale wypróbowanych zasad laisses – faire'yzmu – prywatnym przedsiębiorcom (oczywiście po uzyskaniu dzierżawy terenu banknotonośnego), bezrobocie zostałoby przezwyciężone, a w wyniku tego zarówno dochód realny społeczeństwa, jak i jego kapitał rzeczowy osiągnęłyby prawdopodobnie poziom znacznie wyższy aniżeli istniejący obecnie. Rozumniej zapewne byłoby budować domy itp., jeżeli jednak stoją temu na przeszkodzie trudności natury politycznej i praktycznej, lepiej już zakopywać banknoty niż w ogóle nic nie robić.
Otrzymał szansę całkowitej zmiany nie tylko swojego politycznego image'u, ale także swojej politycznej funkcji w naszym życiu publicznym. Z tej szansy nie skorzystał. Po krótkim czasie powrócił do swoich praktyk, powrócił do czegoś, co trzeba określić jednym słowem – warcholstwo. My warcholstwa w żadnym razie nie możemy tolerować. Podjęliśmy wysiłki zmierzające do tego, by rząd utrzymał większość. Jeżeli to się nie powiedzie, jedynym rozwiązaniem będą przyspieszone wybory.
Wielu ludzi zapomina, że byłem jednym z pierwszych, którzy sprzeciwili się wojnie w Iraku jesienią 2002 roku i od tamtego czasu zawsze podtrzymywałem swoje stanowisko i wielokrotnie dawałem temu wyraz w Senacie. Nie zamierzam jednak pastwić się nad prezydentem Bushem, mimo że mamy bardzo różne zdanie na temat irackiej interwencji. Nie jestem z tych, którzy mówią, że jest on z natury zły. Myślę, że na swój sposób robi to, co uważa za najlepsze dla kraju. Uważam jednak, że się myli.
Brutus zawsze stoi blisko, zawsze jest za plecami.
Im bardziej pogłębia się poznanie natury umysłu i esencji zjawisk, tym silniejsze staje się współczucie.