Tamtego lata w chińskiej restauracji zapytałem powieściopisarza Williama Styrona, ilu ludzi na całej planecie ma to co my, czyli życie warte życia. Wspólnie uznaliśmy, że jakieś siedemnaście procent.
[...] dla dobrego nauczyciela zły program albo zły podręcznik to nie jest przeszkoda. Dobry nauczyciel jest w stanie nie przeszkadzać, nie robić sobie nic z tego, że podręcznik czy program chce tego czy tamtego. Mimo wszystko wychować ludzi pełnych pasji, pełnych kreatywności i nauczyć się czegoś wyjątkowego.
Wszyscy pamiętamy nagrania Mateusza Morawieckiego z restauracji "Sowa i przyjaciele" (...) według zeznań nagrywających go kelnerów rozmawiał o przekrętach finansowych oraz kupowaniu nieruchomości na słupy. Niestety, te nagrania zginęły, nie wiadomo, kto nimi dysponuje. Nie wydaje wam się dziwne i niepokojące to, że ktoś dysponuje nagraniami mogącymi skompromitować premiera rządu polskiego, być może szantażuje go tymi nagraniami i nikogo to nie interesuje? Czemu dziennikarze tak rzadko poruszają ten temat?
Tamtego roku zrozumiałem, że żyje się tu i teraz. Moja matka miała obsesje na punkcie edukacji. Uważała, że dzieciństwo i czas dojrzewania, to przygotowanie do życia, które zaczyna się później. Nagle dotarło do mnie, że tak nie jest. Życie dzieje się nieustannie. W każdej chwili możemy pokierować swoim przeznaczeniem. To wielkie odkrycie było dla mnie prawdziwym szokiem.
Doświadczyliśmy tych samych okresów restauracji co inne kraje, ale nie doświadczyliśmy żadnej rewolucji. (…) Tylko raz przebywaliśmy w towarzystwie wolności, w dniu kiedy została zaaresztowana.
Wielu ludzi zapomina, że byłem jednym z pierwszych, którzy sprzeciwili się wojnie w Iraku jesienią 2002 roku i od tamtego czasu zawsze podtrzymywałem swoje stanowisko i wielokrotnie dawałem temu wyraz w Senacie. Nie zamierzam jednak pastwić się nad prezydentem Bushem, mimo że mamy bardzo różne zdanie na temat irackiej interwencji. Nie jestem z tych, którzy mówią, że jest on z natury zły. Myślę, że na swój sposób robi to, co uważa za najlepsze dla kraju. Uważam jednak, że się myli.
Oczy matki wszystko widzące patrzą na urodziny patrzą przez całe życie i patrzą po śmierci z „tamtego świata”.
Moje pierwsze zapoznaniem z Angielskim Futbolem miało miejsce w 1990 roku kiedy byłem tam pracując nad Robin Hoodem i zostałem zaproszony na mecz Arsenalu. Oglądałem sport przez całe życie w Ameryce, nie ma porównania w kwestii emocji które były na stadionie tamtego dnia. Nigdy tego nie zapomnę.
Nie mogąc dać ludziom wolności i dobrobytu, decydenci dawali im igrzyska. Wszystko zmieniło się wraz z upadkiem tamtego systemu. Nagle zaczęliśmy traktować sport jako margines życia publicznego. I to był nasz wielki błąd.
Wolny rynek budowaliśmy tylko na początku lat 90., mniej więcej do 1995 roku. Od tamtego czasu w Polsce zaczął się odbudowywać system totalitarny.
Poza tym jestem typem samotnika. Nawet kiedy mieszkałem z dziewczyną, często chciałem być sam. Od kolegów też się nieraz odcinam. Oni idą razem do klubu, do restauracji, a ja nie. Zostaję w domu i nie odbieram telefonów. [...] Patrzę w ścianę. Patrzę w białą ścianę i rozmyślam. [...] O wszystkim. O życiu, gdzie jestem, gdzie bym chciał być, analizuję swoje poczynania, sytuację, co by było dla mnie dobre, a co nie.