Mama do 1947 roku pracowała w Naczelnym Komitecie Wykonawczym Stronnictwa Ludowego jako sekretarka pewnego działacza ludowego. W każdym razie obracała się w kręgach ludowych. Była bardzo młodziutka, kiedy się spotkali z ojcem na jakimś zebraniu – urodziła się w 1925 roku. Po wojnie studiowała na UW w tym samym czasie, co ojciec. Była bardzo ładną kobietą, taką promienną – pszenną, niebieskooką blondynką. Wiem, że cieszyła się dużym powodzeniem, szczególnie wśród żydowskich komunistów, ale nie tylko. Konwicki mi kiedyś powiedział: „wszyscy kochaliśmy się w pani mamie”. Stała się komunistką pod wpływem ojca.
To, co działo się wtedy w Polsce, odbierałam w sposób zapośredniczony. I to niezależnie od faktu, że dotyczyło to moich bliskich, przyjaciół i żydowskiej części mojej rodziny, która zdecydowała się wtedy na emigrację; jedynej rodziny, która została mi z gałęzi mojego ojca, czyli ciotki i jej bliskich. Wielu moich znajomych trafiło do więzienia, ale w marcu, kiedy się tam znaleźli, przeżywałam jeszcze w Czechach euforie Praskiej Wiosny. Stała się ona dla mnie, podobnie jak dla Czechów i Słowaków, przeżyciem pokoleniowym. Praska Wiosna i jesień po sowieckiej inwazji wojsk układu warszawskiego były ogromnie ludycznym wybuchem swobody, wręcz karnawałem, jak to ujął Kundera.
Albo się pisze piosenki albo nie. A jeśli się je pisze, tak jak ja, to wydaje mi się, że naturalne jest pragnienie wydawania płyt. Tak więc gdy opuściłem Pink Floyd miałem do wyboru dwie, nie, trzy, drogi: po pierwsze, nie robić tego więcej, co jest wariactwem, ponieważ pisałem piosenki… i chociaż podejrzewam, że mógłbym je pisać dla innych ludzi, to jednak lubię wydawać płyty – tak więc mogłem to robić jako Roger Waters albo zebrać grupę ludzi i powiedzieć hej, dlaczego nie założymy jakiegoś zespołu? Ale ze względu na poprzednie doświadczenia moja opinia na temat zespołów stała się odrobinę cyniczna, tak więc myślę, że nie była to opcja, którą bym kiedykolwiek rozważał.
Wcześniej tego roku pojechaliśmy na narty. Byłem właśnie w sklepie, gdzie płaciłem rachunek, i stała tam pewna znana mi pobieżnie kobieta. Czekałem na swój rachunek, a ona coś kupowała, sitko do herbaty. Zupełnie nagle zapytała mnie: „Gdzie zginął twój ojciec?” Byłem bardzo zaskoczony, wyrzuciłem z siebie jakieś „Oh, Anzio”. I teraz: to jest kobieta mniej więcej w moim wieku, a więc gdzieś tak w okolicach czterdziestki. Powiedziała: „Mój ojciec także zginął na wojnie”. Najwyraźniej ktoś pożyczył jej egzemplarz The Final Cut, a ona wysłuchała go w całości i uznała za bardzo poruszający. Tak naprawdę to powiedziała, że wzruszył ją do łez. Powiedziała mi to, stojąc w sklepie, z pewnym wysiłkiem jak podejrzewam, i pamiętam, że pomyślałem wtedy: „To naprawdę wystarczy. I nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli Amerykanie tego nie kupią”.
Czym jest to równe, tzn. ta wspólna substancja, którą np. dom przedstawia wobec poduszki w wyrazie wartości poduszki? Coś podobnego „nie może w rzeczywistości istnieć” – mówi Arystoteles. Dlaczego? Dom przedstawia – wobec poduszki coś równego o tyle, o ile przedstawia to, co jest istotnie wspólne obojgu, poduszce i domowi. A tym jest – praca ludzka.
Ale Arystoteles nie mógł z samej formy wartości wyczytać, że w formie wartości towarów wszystkie prace są wyrażone jako jednakowa praca ludzka, a wiec jako praca równoznaczna, gdyż społeczeństwo greckie opierało się na pracy niewolników, a więc nierówność ludzi i ich sił roboczych była jego podstawą naturalną. Tajemnicę wyrazu wartości, równość i równoznaczność wszystkich prac, dlatego że są i o ile są pracą ludzką w ogóle, można było odgadnąć dopiero wtedy, gdy pojęcie równości ludzi utrwaliło się jak przesąd ludowy. A to stało się możliwe dopiero w społeczeństwie, w którym forma towarowa stała się powszechną formą produktu pracy, a co za tym idzie, wzajemny stosunek ludzi jako posiadaczy towarów – panującym stosunkiem społecznym.
Opieramy się na woli milionów. Przekuwamy ją w program realizowany wysiłkiem klasy robotniczej, chłopów i inteligentów polskich. Dzięki temu mogliśmy pójść naprzód i osiągnąć sukces, który przysporzył nam szacunku i uznania w świecie. W krótkim czasie Polska stała się silniejsza, a Polakom zaczęło żyć się lepiej, i jest to fakt niepodważalny, którego nie kwestionuje nikt, nawet nasi wrogowie.
Stała się rzecz straszna: po 20 latach demokracji lider opozycji nie uznaje legalnie wybranego prezydenta czyli nie jest gotowy do dialogu z legalnie wybranym rządem. To koszmar.
Niski stan świadomości, jak działa system emerytalny, sprawił, że dopiero załamanie dochodów do budżetu spowodowane światowym kryzysem i rosnące koszty reformy emerytalnej uprzytomniły niektórym ekspertom i politykom, jak niebezpieczna stała się sytuacja. Ale i tak reakcja wielu ekspertów związanych z wprowadzeniem reformy była zdumiewająca. Prawie stumiliardowy deficyt strukturalny w systemie emerytalno-rentowym wywołał co prawda nawoływanie do uporządkowania finansów publicznych, ale to, że jedna czwarta tej sumy wynikała z konieczności zaciągania długu na rynkach, by sfinansować OFE, pozostało dla nich tematem tabu!
Jest bardzo wielu zdolnych i to nie jest problem naszej kinematografii. Istotne są dwie rzeczy. Po pierwsze nasze kino – Polskiej Szkoły Filmowej – wspierała literatura. Robiliśmy filmy na ten sam temat, czy na podstawie tych samych utworów literackich. Dzisiaj to się trochę rozmija. Z drugiej strony kinematografia przestała być kinematografią zawodową, a stała się obszarem natchnionych, zdolnych młodych twórców, którym z kolei za mało pomagają ci, którzy naprawdę potrafią robić filmy.
Jakże odpychająca ta George Sand! Czy to aby na pewno kobieta? Skłonny jestem w to wątpić.