- Pada na ciebie cień, młody człowieku - oznajmiła.
Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że miała całkowitą rację. Stałem w cieniu Carolina Spin. Ona zresztą też.
- Nie tu, głupku. Na twoją przyszłość. Poczujesz głód.
Już czułem głód, i to silny, ale kanapka z baru Łapy Lizać miała go wkrótce zaspokoić.
Pan premier powoływał się na duchy wielkich poetów, pięknych Polaków: Norwida, Trzebińskiego. Mnie przypomniał się nasz inny mały wieszcz. Przypomniał mi się Gałczyński. Pamiętacie państwo? „Któż to tak śnieżkiem prószy z niebiosów? Dyć oczywiście pan wojewoda” I potem dalej to leci pod koniec: „Hej, tam w Warszawie jest pan minister siwy i taki miły, przez okno rzuca spojrzenia bystre, bo chce, by dla ciebie były zimą sopelki, śniegi i lody: wszystkie zimowe wygody. Jeżeli tedy sanki usłyszysz i dzwonki ich tajemnicze, wiedz: to minister w skupionej ciszy nacisnął taki guziczek, że gwiazdki dzwonią i gwiazdki lśnią nad miastem i nad wsią”. Takie to było przemówienie, wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z lat 30., jakże proroczy.
Być albo nie być nie jest kwestią kompromisu. Albo jesteś, albo ciebie nie ma.
Przeczytałem ostatnio ponad 50 nowych sztuk. Po tej lekturze można zapytać, czy istnieją jeszcze hierarchie wartości. Wszystko jest rozchwiane, niejednoznaczne. Berło dzierży dzisiaj dumnie antybohater. Przyzwyczailiśmy się też do stereotypowych podziałów odbiorców teatru – na młodych, starych, inteligentów, robotników. A w życiu spotykamy inteligentnych robotników bez pracy i kompletnych idiotów w elitach władzy. Bohaterem może być hiphopowy król podwórka lub młody człowiek niepewny swych preferencji erotycznych, ale są też niedobitki, które wskażą Kordiana.
Uważam nawet, że młody aktor powinien grać wszystko. Tylko powinien też umieć odróżnić to, co jest ważne od tego co jest głupawe. (…) Sam zagrałem w dwóch serialach i kwestie finansowe nie pozostawały bez znaczenia. Moja pensja dyrektorska to może 15 procent tego co byłbym w stanie zarobić, gdybym był wolnym aktorem. Ale to jest mój wybór i moja odpowiedzialność wobec etyki teatralnej.
Szekspira, Moliera gra się od kilkuset lat. Oznacza to, że są permanentnie współcześni. Bo skupiają się na człowieku, a nie polityce czy publicystyce. Krytycy teatralni domagają się od nas, byśmy zajmowali się aktualnymi problemami społecznymi. Twierdzą, że teatr wówczas jest żywy. Tak, może być i taki. Ale to, co naprawdę zostaje w historii teatru to to, co dotyka człowieka i Boga, ich wzajemnych relacji. Z tego wyrósł teatr. Dlatego krótkotrwałe jest w teatrze, to co zajmuje się tylko materią, a to co skupia się na naszym duchu zostaje, bo jest permanentnym problemem, niezależnie od tego w jakich czasach żyjemy.
Nie widzę żadnego rdzenia w tym człowieku.
W człowieku wszystko powinno być piękne; i twarz, i ubranie, i dusza, i myśli.
A co sądzę dzisiaj o ustawie antyaborcyjnej? Przeraża mnie myśl, że można się zdecydować na urodzenie dziecka wyłącznie ze strachu przed karą więzienia.
Królowo Anglii, do ciebie mówię! Imperia się skończyły, nie zauważyłaś? Oddaj Malwiny argentyńskiemu ludowi!
Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota. Zwolennicy głosowania przez Internet chcą tę powagę odebrać. Dlaczego? Wiadomo, kto ma przewagę w Internecie i kto się nim posługuje. Tą grupą najłatwiej manipulować, sugerować na kogo ma zagłosować.