Ocean ciągnący się całymi mailami, bezbrzeżny, cienie i sól, mroczna, bezwzględna woda ziejąca obcą pustką, zamieszkujące ją potwory. Wyobraź sobie, że wpadasz w nią i wiesz, że ta otchłań rozciąga się pod twoimi stopami, gdy miesisz nimi wodę, rozpaczliwie usiłując utrzymać się na powierzchni; ogarnia cię zgroza, gdy sobie uświadamiasz, co tam jest: bezkres pustki, potwory, wielka połać czerni, a potem daleko, daleko w dole - dno morza. Ta świadomość potrafi rozszarpać umysł na strzępy.
To właściwie było podwórko przed moim domem w Lesznie. Drzewa były słupkami. Poprzeczek brak. Jak piłka poleciała nad ogrodzeniem, to wiadomo, że gola nie było. Jak uderzyła w siatkę, to bramka. Graliśmy tam z sąsiadem całymi dniami aż do zmroku.
Istnieje ocean świadomości, czystej wibrującej świadomości w każdym z nas. Jest źródłem umysłu, myśli, i całej materii.
Dom nie miał ścian, był platformą – tylko łóżko i dach. Stał na plaży. Budził nas ocean, przychodził, odchodził.
Jestem zdumiony tymi całymi rozmowami, które są prowadzone w tej chwili z Putinem. Przez kanclerza Scholza i prezydenta Emmanuela Macrona. Te rozmowy nic nie dają. Co powodują? Powodują tylko legitymizację człowieka, który jest odpowiedzialny za zbrodnie, które popełnia rosyjska armia w Ukrainie. On za to odpowiada. On podjął decyzję o wysłaniu tam żołnierzy. Jemu podlegają wydający rozkazy. Władimirowi Putinowi.