Obraz nie płodzi niezliczonego potomstwa jak drukowana książka. Tylko on jest niepowtarzalny i nie rodzi dzieci kropla w kroplę podobnych do siebie. Dzięki tej wyjątkowości jest doskonalszy od powielanych wszędzie.
Holocaust zamienił się w rodzaj stereotypu, który w pewnym sensie przykrył prawdę o tym, czym był naprawdę. (…) Musimy zmienić stereotypy. Że mamy czarno-biały obraz. Że wszystkie ofiary to anioły. Oczywiście, że uprawiali seks i nie tylko.
Kobieta przesiąka poglądami człowieka, z którym sypia. Ostatecznie (Natura czy Bóg – nie będziemy się spierać) nie po to tak skonstruował mężczyzn, by setki tysięcy plemników się marnowały; wnikają one w ciało kobiety i przerabiają ją na obraz i podobieństwo mężczyzny, do którego ona należy.
Podobnie działa przestrzenne oddalenie na postrzeganie rzeczy teraźniejszych, łatwo rodząc ów obraz symplicystyczny, pospolity w polskiej emigracyjnej publicystyce, obraz zniewolonego narodu jednakowo doświadczającego swoje zniewolenie i jeśli podzielonego, to najwyżej na garstkę zdrajców i masę patriotów. Jak bardzo jest to obraz zniekształcony, wiadomo wszystkim, co, czy w Polsce żyjąc czy w nie-Polsce, zadają sobie trud myślenia o narodzie jako całości, lecz całości podzielonej między mnóstwo interesów rozmaitych i często skłóconych wedle kryteriów najróżniejszych oraz, między innymi, uprzytomniają sobie, jak znaczna jest w Polsce ilość interesów konserwatywnych, tj. zainwestowanych w przedłużanie istniejącej sytuacji.
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę.
Nie jestem typowym astronomem. U mnie rzecz nie rozgrywa się na poziomie intelektualnym, lecz emocjonalnym. Moment, gdy z cząstkowych danych powstaje obraz na ekranie komputera, ma w sobie coś magicznego.
Wierzę, że każdy powinien mieć szerszy obraz tego jak działa wszechświat i nasze miejsce w nim. To podstawowa ludzka potrzeba; w dodatku umieszcza to nasze obawy w pewnej perspektywie.
Przestrzeń teatralna tak się ma do tego, co dzieje się za oknem, jak obraz van Gogha do prawdziwych słoneczników.
Pamiętam ruiny Warszawy i jest to obraz nie do wymazania.
Nie byłam na Strajku Kobiet, ponieważ wykrzykiwanie wulgarnych haseł nie leży w mojej naturze. Wolałabym milczący protest. Na swoim Instagramie wsparłam wszystkie kobiety, udostępniając krótką notkę oraz obraz Marii Strzeleckiej, który został przerobiony na potrzeby protestów.
Człowiek zmuszony jest żyć w kłamstwie, ale może być do tego zmuszony jedynie dlatego, że zdolny jest tak żyć. Nie tylko więc system wyobcowuje człowieka, ale wyobcowany człowiek wspiera zarazem ten system jako swój mimowolny projekt. Jako upadły obraz swego własnego upadku. Jako dokument tego, że sam zawiódł.