Konserwatyści to głupcy: Narzekają na upadek tradycyjnych wartości, jednocześnie zaś ochoczo wspierają postęp technologiczny i rozwój gospodarczy. Najwyraźniej nigdy nie przyszło im do głowy, że nie możesz dokonać gwałtownych, daleko idących zmian w technologii i gospodarce społeczeństwa bez jednoczesnego powodowania gwałtownych zmian we wszystkich innych aspektach społeczeństwa.
BRICS to mrzonka. Oddalone od siebie kraje o różnych interesach. Na 3 kontynentach poprzedzielane oceanami :) krajom UE leżącym obok siebie ciężko sie dogadać a co dopiero państwom BRICS Łatwe do rozegrania i ogrania przez zachód. Wyjdzie z tego kupa ale śmiechu a nie upadek USD.
Obstawiam też upadek Chin, (...) rywalizacja w dziedzinie sztucznej inteligencji z Amerykanami bez procesorów nie ma szans.
Upadek Wall Street pokazuje światu, że pewien sposób funkcjonowania gospodarki jest nie do utrzymania. Ludzie dochodzą do wniosku, że ten model nie działa. To, co się dzieje, jest znakiem, że nawoływania do liberalizacji rynków finansowych były błędne.
Wtedy sądziłem, że upadek tego rządu doprowadzi do destabilizacji w Polsce. Dzisiaj już bym go nie bronił. Dlaczego? Bo Olszewski okazał się później człowiekiem marnym moralnie, popierał kłamstwo, jak na przykład rozpowszechniane w „Naszym Dzienniku” nieprawdziwe informacje, że ja brałem udział w tajnej naradzie mającej na celu obalenie jego rządu. I Olszewski nie sprostował tego kłamstwa. Nigdy mi nie podziękował za obronę i nadal milczy.
Nie chcę, aby wyrok na mnie wykonany, stał się powodem zemsty krwi. Był on zgodny z prawem i życzeniem moim, był zatem sprawiedliwy, więcej – był potrzebny. Śmierć moja jest koniecznym uzupełnieniem mego czynu. Bez niej był on nie tylko bezpłodny, ale leżałby na nim cień mordu. Śmierć to zatrze, czyn mój zakwitnie dopiero podlany krwią moją. Zakwitnie to znaczy przemówi do Narodu. Głupcy i hipokryci widzą w nim akt szaleństwa albo fanatyzmu. Tak nie jest! Byłoby źle z Polską, gdyby odrobina charakteru wystarczała aby być uznanym za wariata, a odrobina uczucia wychodzącego, poza normy przeciętne, dawała kwalifikacje na fanatyka. Czyn był straszny, bo musiałem uderzyć w naród. Nie słowem bezsilnym, lecz gromem. Gromem równym tej hańbie, jaką go opanowała spółka cynicznych hultajów i jawnych wrogów Polski. Musiałem uderzyć gromem, aby zbudzić tych co mniemają, że Polska już się ciałem stała, że minął czas wysiłków i ofiar i że broń można już złożyć. Tak nie jest! To, na co patrzą oczy nasze, nie jest jeszcze Polską. Nie o takiej śniły wielkie serca poetów naszych, nie za taką cierpiały, walczyły i ginęły pokolenia. (…) To Jest dopiero Polska Piłsudskiego, Judeo-Polska. Naród polski do władzy w niej jeszcze nie doszedł. Polskę prawdziwą trzeba dopiero zdobyć i zbudować. W walce o nią niech się hartuje dusza pokoleń. Od udziału w tej walce nie zwalnia nikogo, ani wiek, ani stanowisko społeczne, ani przynależność lub nie przynależność do partii. Trzeba ją zacząć od zwycięstwa nad sobą, od pokonania własnej słabości.
Mądrzy osiągną szacunek, lecz głupcy wywyższają hańbę.
Tylko głupcy nie boją się śmierci.
Zatraciłem się w pracy, bo jeden upadek w życiu prywatnym pociągał za sobą kolejny. Wybierałem drogę trudniejszą – albo grać to, co mnie interesuje, albo wcale. W pewnym momencie życie osobiste przestało się dla mnie liczyć, była tylko sztuka, bo grając byłem kimś. Miałem wrażenie, że dla rodziny byłem problemem, pijakiem… Nawet syn potrafił mnie docenić jedynie na scenie. Tak wiele bym dał, aby go dzisiaj za to przeprosić.
Polacy na wszystko narzekają, nic im się nie podoba. Nie dostrzegają wokół siebie dobrego. Ale ja jestem aktorem komediowym od ponad 40 lat – wcześniej byłem może nie tyle tragiczny, ile dramatyczny. I jakoś sobie radzę: od tych 40 lat mam widownię spragnioną radości.