Już wieczór zapada,
usnęły już bory
i z borów wychodzą
reakcji upiory.
Straszliwych rezunów
zbierają się hordy,
by szerzyć dokoła
pożogi i mordy.
Teatr jest wyznacznikiem formy i wszystko zależy od widza, i dlatego aktorzy trzymają się teatru. Poza teatrem nie mają tej frajdy współtworzenia z widzem w czasie teraźniejszym.
Niech się Ziobro uczy języków, bo inne sprawy nie bardzo mu wychodzą.
Ojciec Król, ojciec Rydzyk i całe to środowisko zostało dobrane chyba przez szatana, by zniszczyć wiarę i Polskę!
Dziś gruba kreska, brak lustracji, brak dekomunizacji i historyczny relatywizm wychodzą nam bokiem. Kto ma się w III RP najlepiej? Ciężko pracujący, utalentowani ludzie czy cwaniacy z układów – partyjnych i służbowo-tajnych – którzy opanowali gospodarkę? Kto ma się lepiej – walczący o wolną Polskę czy kelnerzy przodującej idei? (...) Nie twierdzę, że lustracja i dekomunizacja, także moralna, byłaby odpowiedzią na większość polskich bolączek. Nie na większość. Ale na bardzo wiele tak. Za ten grzech zaniechania będziemy płacili bardzo długo.
Kabaret popełnił samobójstwo, przenosząc się na stadiony, do amfiteatrów i hal sportowych. Kiedyś to było spotkanie bardzo kameralne: wieczór na 150, góra 200 osób.
Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej - i Słowika nie ma!
(...)
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!"
Wolę grać - powiem szczerze - postacie negatywne, gdyż z reguły są lepiej napisane, bardziej złozone psychologicznie. Bohaterowie pozytywni słabiej wychodzą, aktor niknie w cieniu ich zalet.
Wszystkie moje myśli, refleksje związane z aktorstwem wychodzą właśnie z teatru.
Nie bardzo sobie wyobrażam, jak można, mając dzieci, codziennie wychodzić z domu o szóstej wieczór i wracać o jedenastej. Poza tym jestem zdemoralizowana pracą dla kina – film robi się raz, a potem on już na nas przez całe życie pracuje. W teatrze zaś za każdym razem odtwarza się od nowa to samo. Takie wielokrotne powtarzanie byłoby dla mnie chyba zbyt monotonne.
Ja lubię sobie poprzeklinać, a mamie strasznie się to nie podoba. Setki razy mi powtarzała: „Dziewczyno, masz wygląd pięknej kobiety z klasą, a takie brzydkie słowa wychodzą z twoich ust. To nie wypada!”.