Jak powiedziała jego matka, gdy zaczynasz myśleć o przyszłości, zaczyna cię nawiedzać przeszłość.
Należał do wierzących. Przeszło mu szybko, jak zupa się wylała, ale w owym czasie był ideowym żydowskim komunistą. Był od zawsze lewicowcem (…) otarł się o anarchistów, a w końcu trafił do Związku Młodzieży Komunistycznej. Miał dziewiętnaście lat, właśnie zdał na medycynę, kiedy zaczęła się wojna. Uciekł do Rosji. Wstąpił do Armii, najpierw Czerwonej, a potem do Berlinga. Pobyt w Rosji oceniał pozytywnie. Tak przynajmniej mówiła matka, bo on raczej nie opowiadał mi o sobie. Nie mówił o swoim pochodzeniu, nie wspominał rodziny. Oprócz jego siostry wszyscy zginęli podczas wojny. Dowiedziałam się o tym dopiero od mamy.
Natomiast dla mnie najbardziej obiecującym zagadnieniem jest uczenie maszynowe i zagadnienie ogólnej sztucznej inteligencji, w której postęp jest niewiarygodnie szybki. To, co w tej dziedzinie wiedzieliśmy kilka lat temu, jest teraz już nieaktualne. Wydaje się, że to tu będzie działo się najwięcej w najbliższej przyszłości. Wcale nie jest jasne, czy kolejnej rewolucji w fizyce dokonają fizycy, czy już jakieś inne istoty, które sami powołamy do życia w sposób sztuczny.
Być może słusznie jest myśleć, że cel uświęca środki, ale jeszcze słuszniej jest myśleć, że moralność jest niezbędna, by być idealistami
Mechanika kwantowa po pierwsze mówi, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić jaki jest stan świata. I to nie dlatego, że nie mamy narzędzi, tylko jest to immanentnie niemożliwe. Po drugie, nawet gdybyśmy znali stan świata, to nie wynika stąd jednoznacznie przewidywanie dotyczące przyszłości, ani jednoznaczne odtworzenie, co działo się w przeszłości. Istnieje pewna nieoznaczoność w tym świecie, która powoduje, że świat jest znacznie ciekawszy tak naprawdę. Świat w którym wszystko ewoluuje determiniestycznie, jest znacznie mniej interesujący, niż świat, który zostawia pewną swobodę, który zostawia pewien margines niepewności.
Tamtego roku zrozumiałem, że żyje się tu i teraz. Moja matka miała obsesje na punkcie edukacji. Uważała, że dzieciństwo i czas dojrzewania, to przygotowanie do życia, które zaczyna się później. Nagle dotarło do mnie, że tak nie jest. Życie dzieje się nieustannie. W każdej chwili możemy pokierować swoim przeznaczeniem. To wielkie odkrycie było dla mnie prawdziwym szokiem.
Niech Bóg nas broni poświęcać teraźniejszość przyszłości.
Wcześniej tego roku pojechaliśmy na narty. Byłem właśnie w sklepie, gdzie płaciłem rachunek, i stała tam pewna znana mi pobieżnie kobieta. Czekałem na swój rachunek, a ona coś kupowała, sitko do herbaty. Zupełnie nagle zapytała mnie: „Gdzie zginął twój ojciec?” Byłem bardzo zaskoczony, wyrzuciłem z siebie jakieś „Oh, Anzio”. I teraz: to jest kobieta mniej więcej w moim wieku, a więc gdzieś tak w okolicach czterdziestki. Powiedziała: „Mój ojciec także zginął na wojnie”. Najwyraźniej ktoś pożyczył jej egzemplarz The Final Cut, a ona wysłuchała go w całości i uznała za bardzo poruszający. Tak naprawdę to powiedziała, że wzruszył ją do łez. Powiedziała mi to, stojąc w sklepie, z pewnym wysiłkiem jak podejrzewam, i pamiętam, że pomyślałem wtedy: „To naprawdę wystarczy. I nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli Amerykanie tego nie kupią”.
Trzeba być naprawdę zarozumiałym, by myśleć, że się wymyśliło własny język. To jest nawet niemożliwe, bo jedno wynika z drugiego.
W mojej próżności, której nie jestem pozbawiony, mogę myśleć, że odniosłem sukces literacki. Jednocześnie sceptyk, który jest we mnie równie silny jak zarozumialec, podpowiada, że to nie dlatego, że napisałem tak dobrą książkę. Raczej dlatego, że w tym korowodzie próżności celebryckiej pracuje na mnie opinia kogoś, komu powiodło się w życiu i w ten czy inny sposób jest przez pewien czas na tapecie. To jest główny powód nabywania książki, a nie przeświadczenie, że jest ona literacko dobra.
Nie przypuszczam, aby w najbliższej przyszłości filozofia i rozum stały się wyłącznymi przewodnikami człowieka, ale dla wybranych pozostanie ona najpiękniejszym sanktuarium.