Ciebie zaś człowieku, nazywają durniem za to, że tolerujesz to kłamstwo, że znosisz krzywdy i poniżenie, nie mając śmiałości oświadczyć otwarcie, że jesteś po stronie ludzi uczciwych i wolnych, i sam musisz kłamać i uśmiechać się, a wszystko to dla kawałka chleba, dla ciepłego kąta, dla jakiejś tam rangi funta kłaków niewartej - nie, tak dalej żyć niepodobna!
Pan premier powoływał się na duchy wielkich poetów, pięknych Polaków: Norwida, Trzebińskiego. Mnie przypomniał się nasz inny mały wieszcz. Przypomniał mi się Gałczyński. Pamiętacie państwo? „Któż to tak śnieżkiem prószy z niebiosów? Dyć oczywiście pan wojewoda” I potem dalej to leci pod koniec: „Hej, tam w Warszawie jest pan minister siwy i taki miły, przez okno rzuca spojrzenia bystre, bo chce, by dla ciebie były zimą sopelki, śniegi i lody: wszystkie zimowe wygody. Jeżeli tedy sanki usłyszysz i dzwonki ich tajemnicze, wiedz: to minister w skupionej ciszy nacisnął taki guziczek, że gwiazdki dzwonią i gwiazdki lśnią nad miastem i nad wsią”. Takie to było przemówienie, wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z lat 30., jakże proroczy.
Być albo nie być nie jest kwestią kompromisu. Albo jesteś, albo ciebie nie ma.
Szekspira, Moliera gra się od kilkuset lat. Oznacza to, że są permanentnie współcześni. Bo skupiają się na człowieku, a nie polityce czy publicystyce. Krytycy teatralni domagają się od nas, byśmy zajmowali się aktualnymi problemami społecznymi. Twierdzą, że teatr wówczas jest żywy. Tak, może być i taki. Ale to, co naprawdę zostaje w historii teatru to to, co dotyka człowieka i Boga, ich wzajemnych relacji. Z tego wyrósł teatr. Dlatego krótkotrwałe jest w teatrze, to co zajmuje się tylko materią, a to co skupia się na naszym duchu zostaje, bo jest permanentnym problemem, niezależnie od tego w jakich czasach żyjemy.
Nie widzę żadnego rdzenia w tym człowieku.
W człowieku wszystko powinno być piękne; i twarz, i ubranie, i dusza, i myśli.
Królowo Anglii, do ciebie mówię! Imperia się skończyły, nie zauważyłaś? Oddaj Malwiny argentyńskiemu ludowi!
To był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają – taki śpioch. To jest nawiązanie do agenta-śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełnia swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent.
Och Jarosławie, cóż byśmy poczęli bez Ciebie? Jaki los nam gotujesz każdego dnia?! Jak pięknie ścielesz nam drogę do zwycięstwa?! Jak mamy wyrazić naszą dozgonną wdzięczność? Bez Ciebie wszystko jest takie czarne i smutne!
Posłowie będą mówić: „in vitro, czy nie in vitro”. Przecież kobieta to nie krowa za przeproszeniem. To nie inseminacja jest! (...) No właśnie, to nie może być inseminacja! Nazywają „in vitro”, nazywają zabicie dziecka „aborcja, zabieg”. Nazywajmy jak to jest – to jest zabicie!
W reklamach nazywają mnie nieustraszonym, ale to tylko reklama. Ktokolwiek myśli, że nie czuję strachu podczas swoich wyczynów kaskaderskich, jest bardziej szalony niż ja.