- Chodź, Dziki Billu. I popatrz na to od jaśniejszej strony. Będziesz miał co najmniej dwadzieścia cztery godziny, by zapamiętać, że nie wolno siadać plecami do drzwi i licytować, kiedy ma się na ręku tylko ósemki i asy.
Nazwa jest piękna – LiS, nazwa jest piękna. Drapieżne kaczory potrafią porwać lisa, unieść go w powietrze i później los lisa jest ciężki.
Kochani, jeszcze Murzyn. Boże! Gdzieś ty się nie mył! Chodź tutaj bracie! On się nie mył wcale, zobaczcie, no!
Myślę, że dzieci są w sposób naturalny aktorami. Popatrz na większość dzieci, jeżeli nie mają zabawki podnoszą patyk i robią z niego zabawkę. Dzieci śnią na jawie cały czas.
Jestem osobą niezrównoważoną! Jestem nieobliczalna, zmienna, mam kosmiczną duszę! Kiedyś pani psycholog pokazała mi 20 kartek z mazajami i kazała powiedzieć, co tam widzę. Już po pierwszych minutach stwierdziła, że jestem osobą wybitną, niezwykle oryginalną, nie trzymam się konwenansów, nie filtruję swoich słów przez aprobatę społeczną. Abstrakcyjne myślenie, pełne bardzo odważnych rozwiązań pozwala mi non stop zaskakiwać swoich fanów i samą siebie. Mam dziwne, dzikie, patologiczne myśli. Ale przecież każdy prawdziwy artysta powinien je mieć.
Dzik jest dziki, dzik jest zły,
dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
ten na drzewo szybko zmyka.
Oto znowu po nocy dzień się przebudził wesoły,
słońce na stół mój wchodzi, dzikie wino na okno.
otwórz okno szeroko, otwórz ramiona szeroko,
popatrz: jabłko dojrzewa. Dziecko idzie do szkoły.
Zawsze byłem trudny w odbiorze, zawsze trochę spocony, trochę dziki. To się nie podoba.
Chodź tu, siadaj, [...], nie mów mi o Bogu, [...] jestem wierzący, ale jeżeli robię to co robię, to On o tym wie, dlaczego mam być w stosunku do Niego fałszywy. [...] Robię to z własnej woli, więc nie będę się podchlebiał panu Bogu, bo On wie co ja robię.
Ta historia jest prawdziwa I dlatego taka smutna
O miłości niemożliwej
Jak pendolino do Kutna
Ta historia jest wstydliwa
Dwie dziewczyny
Miłość wiesz
K. i P. lat siedemnaście
Fajne laski, ale les
(…)
I przystawiam Ci do głowy
Moją miłość jak pistolet
Chodź zabiorę Ciebie tam
Gdzie nie będzie boleć
Śmierć latała ze mną podczas wojny przycupnięta na siedzeniu mojego spitfire’a, towarzyszyła mi też, gdy rozwścieczone fale były w zmowie z wiatrem i czyhały na chwilę słabości kruchej żaglówki. Śmiertelne zagrożenie przynosiły mi polowania na dzikie zwierzęta i wizyty wśród wrogich i pierwotnych plemion indiańskich. Śmierć kryła się w kulach rabusiów, w zatrutych strzałach, w pełnych jadu zębach węży. W dziewiczej selwie, na drogach i bezdrożach, w wodzie i w górach miałem szansę walczyć ze śmiercią. Na kulę mogłem odpowiedzieć kulą, a furię Przyrody mogłem pokonać mięśniami, zręcznością i pomysłowością. Tutaj, w selwie żelaza i betonu, czułem się bezradny, nie znałem dostatecznie świata kłamstw.