Bardzo tęsknię za Tobą. Rano jeszcze pół biedy, bo trzeba pracować, ale pod wieczór Twoja nieobecność staje się dramatyczna.
Na tyle Cię przeżyłam
i tylko na tyle,
żeby myśleć z daleka.
Non omnis moriar - przedwczesne strapienie.
Czy jednak cała żyję i czy to wystarcza.
Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,
czy to poważne, czy to pożyteczne -
co świat ma z dwojga ludzi,
którzy nie widzą świata?
4. Było mi z Tobą bardzo dobrze.
5. Kocham Cię.
6. Ten punkt jest wnioskiem z punktów 4 i 5, a brzmi on tak, że z kim innym to bym się nie zdecydowała na życie, więc widzisz sam, jaką jesteś dla mnie potęgą.
Kornelu!
Piszę bez żadnego przymiotnika, żebyś się troszeczkę zaniepokoił. Jeżeli już to uczyniłeś, to mogę teraz dodać, ze bardzo Cię kocham.
Wiem, że póki żyję, nic mnie nie usprawiedliwia
ponieważ sama sobie stoję na przeszkodzie.
W czeluściach utalentowanego pisarza kłębią się rozmaite demony. I jeśli nawet drzemią w nim (czy powinny drzemać) przed i po pisaniu, to podczas pisania prowadzą ożywioną działalność.
Mogłam być kimś
o wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.
Kimś dużo mniej szczęśliwym,
hodowanym na futro,
na świąteczny stół.
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej.
Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.
Ludzie głupieją hurtowo, mądrzeją detalicznie.
Pokój samobójcy / Myślicie pewnie, że pokój był pusty.
A tam trzy krzesła z mocnym oparciem.
Tam lampa dobra przeciw ciemności.
Biurko, na biurku portfel, gazety.
Budda niefrasobliwy, Jezus frasobliwy.
Siedem słoni na szczęście, a w szufladzie notes.
Myślicie, że tam naszych adresów nie było?
Brakło, myślicie, książek, obrazów i płyt?
A tam pocieszająca trąbka w czarnych rękach.
Saskia z serdecznym kwiatkiem.
Rado iskra bogów.
Odys na półce w życiodajnym śnie
po trudach pieśni piątej.
Moraliści,
nazwiska wypisane złotymi zgłoskami
na pięknie grabowanych grzbietach.
Politycy tuż obok trzymali się prosto.
I nie bez wyjścia, chociażby przez dzrwi,
nie bez widoków, chociażby przez okno,
wydawał sie ten pokój.
Okulary do spoglądania w dal leżały na parapecie.
Brzęczała jedna mucha, czyli żyła jeszcze.
Myślicie, że przynajmniej list wyjaśniał coś.
A jeżeli wam powiem, że listu nie było-
i tylu nas- przyjaciół, a wszyscy się pomieścili
W pustej kopercie opartej o szklankę.
Zdumiewa mnie tutaj jedno: łatwość, z jaką obecnie ludzie zwierzają się publicznie ze swoich osobistych przeżyć. A im więcej mają widzów i słuchaczy, tym chętniej to czynią. Zazwyczaj dzieje się to czyimś kosztem. Wzgląd na drugą osobę był kiedyś pewnym hamulcem, teraz odwrotnie - działa jak dodatkowy doping.
Mnie się wydaje, że naprawdę zaczynamy mówić za dużo. Wszyscy mówią, mówią, tymczasem tak naprawdę, prawdziwe, warte wypowiedzenia myśli rodzą się trzy, cztery na epokę.
...co nie do pomyślenia, jest do pomyślenia.
Ale jak odpowiadać na niestawiane pytania,
jeśli w dodatku jest się kimś
tak bardzo dla was nikim.
[...]
wszystko, co do was mówię, to monolog,
i nie wy go słuchacie.
Rozmowa z wami konieczna jest i niemożliwa.
Pilna w życiu pośpiesznym
i odłożona na nigdy.
Kwatera małych grobów na cmentarzu. My, długo żyjący, mijamy ją chyłkiem, jak mijają bogacze dzielnicę nędzarzy.
Przepraszam wszystko, że nie mogę być wszędzie.
Przepraszam wszystkich, że nie umiem być każdym.
Milkniemy w połowie zdania
bez ratunku usmiechnięci.
Nasi ludzie
nie umieją mówić z sobą.