(...) ludzie na Zachodzie uwielbiają Gorbaczowa, twierdzą, że obalił komunizm. Błąd! On nie obalił komunizmu, tylko komunizm upadł za jego kadencji. Upadł akurat wtedy, gdy on był dyktatorem. Przyczyną tego nie była jednak polityka ostatniego genseka, ale to, że ten system po prostu zgnił. Rozłożył się od środka.
Żukow był głupcem i tą głupotą popisywał się na polu bitwy. Przykład? Na froncie leningradzkim wydał kiedyś rozkaz, w którym zapowiedział, że członkowie rodzin żołnierzy schwytanych przez Niemców zostaną wzięci na zakładników i zamordowani. To już nie była zbrodnia. To był idiotyzm. Gdy wiadomość ta dotarła do żołnierzy, natychmiast przestali przekraczać linię frontu. Lotnicy latali od tej pory tylko nad terytorium sowieckim. Nie zapuszczali się na obszary zajęte przez nieprzyjaciela, nie zrzucali na Niemców bomb. Bali się, że zostaną zestrzeleni i dostaną się do niewoli. Podobnie było z patrolami. Żołnierze twierdzili, że zrobili rekonesans poza linią wroga, a w rzeczywistości siedzieli w krzakach i przeczekiwali parę godzin. Kto by chciał, żeby zastrzelono mu matkę? Skutki rozkazu Żukowa był dla Armii Czerwonej opłakane.
Medale. To była jego [Breżniewa] prawdziwa pasja. Cały się nimi obwieszał, wyglądał jak przystrojona bombkami choinka, a gdy chodził, dzwonił jak owieczka".
Jako młody człowiek studiowałem w akademii wojskowej w Kijowie. Uzyskałem wówczas dostęp do fotografii przedstawiających wkroczenie Niemców do tego miasta w 1941 roku. Przedstawiały zachwycone, rozentuzjazmowane tłumy, które rzucały kwiaty pod gąsienice niemieckich czołgów. Tysiące rozpromienionych twarzy. Kijowianie witali Niemców chlebem i solą, a musi pan wiedzieć, że niemal wszyscy oni mówili wówczas po rosyjsku. Nie było tam żadnych ukraińskich nacjonalistów, jak na terenie Galicji czy Wołynia. Hitler, gdyby prowadził rozsądną politykę, mógł mieć tych wszystkich ludzi po swojej stronie...
Tak samo zresztą [jak Stalin] postąpił Dżyngis-chan. Gdy w jego umyśle zrodził się pomysł podbicia świata, zaczął od wymordowania swoich dotychczasowych dzikich i niesubordynowanych plemiennych dowódców. Potrzebował bowiem dyscypliny. To samo zrobił potem Iwan Groźny, a także Piotr Wielki, gdy zabrał się do wielkiego dzieła przeobrażenia Rosji. Wtedy także poleciały głowy bojarów. Stalin tylko wszedł w buty swoich wielkich poprzedników.
Dlaczego sowieccy żołnierze zachowywali się tak na podbitych terenach? Moim zdaniem zbrodnie i przestępstwa, których się dopuszczali, nie były wcale spontaniczne. Dokonywali ich z inspiracji sowieckiego kierownictwa, samego Józefa Stalina. To była stara taktyka bolszewików, którzy od początku starali się zmienić wszystkich Rosjan w kryminalistów. Uczynić z nich wspólników swojej zbrodniczej działalności. (...) Dlatego dokąd powstał Związek Sowiecki, ludzie, którzy znaleźli się pod jego jarzmem, byli zmuszani do donosicielstwa, szkodzenia innym, a nawet zabijania. Weźmy rok 1921 i bestialskie spacyfikowanie powstania chłopskiego w guberni tambowskiej przez Tuchaczewskiego. Bolszewicy wzięli wówczas zakładników i mordowali po kolei dopóty, dopóki miejscowa ludność nie zgodziła się na kolaborację i wydanie ukrywających się w lasach partyzantów.
Hitler był jednak głupcem. Na wszystkie memoranda Własowa i wspierających go Niemców odpowiadał odmownie, zaślepiony swoimi rasistowskimi, antysłowiańskimi dogmatami. Nie rozumiał, że Związek Sowiecki można pokonać tylko przy pomocy Rosjan. Gdyby skorzystał z rady Własowa i rzucił hasło oswobodzenia Rosjan spod komunistycznego jarzma, błyskawicznie pokonałby Stalina. On jednak wolał być nowym ciemiężycielem, a nie wyzwolicielem.
Agresor, który stawia sobie zbyt ambitne cele, wchodzi na drogę autodestrukcji. Połykając zbyt dużo, można się udławić.
45 tysięcy prawdziwych żołnierzy Armii Czerwonej otrzymało rozkaz wejścia w chmurę radioaktywnego pyłu! W samo epicentrum potężnej nuklearnej eksplozji. Pierwsi żołnierze znaleźli się tam pół godziny po wybuchu. Ludzi tych nie uprzedzono, w czym mają wziąć udział. Uderzenie atomowe miało być symulowane. Tymczasem było prawdziwe... (...)
- Jak zabezpieczono żołnierzy przed skutkami promieniowania?
- Nie zabezpieczono ich w ogóle.
Gdy słyszę od zachodnich historyków, że kampania fińska była dowodem na słabość armii sowieckiej, odpowiadam: Czy próbowaliście kiedyś forsować gęstą linię leśnych bunkrów i umocnień w trzydziestostopniowym mrozie, w śniegu sięgającym po pachy?
Pewnego razu, przebywając na froncie, Żukow zobaczył, że czołgi stoją przed mostem i czekają, zamiast przez niego przejechać. Przywołał do siebie dowódcę i spytał, dlaczego czołgi stoją. Dowódca odparł, że przez most przenoszeni są właśnie ranni. Żukow wyjął pistolet i zastrzelił go na miejscu. Następnie wezwał jego zastępcę. Ten nie miał już podobnych skrupułów i rozkaz wykonał. Czołgi przejechały przez most, rozgniatając rannych na miazgę.
W Berlinie Żukow obrabował bank centralny, w innym mieście galerie sztuki. Ten prymityw ukradł obrazy mistrzów malarstwa, a nawet starą koronę cesarzowej niemieckiej. Gdy NKWD w 1948 roku poddał go inwigilacji, korzystając z tego, że pojechał do Odessy, przeszukano jego daczę. Okazało się, że w całym domu był tylko jeden jedyny przedmiot sowieckiej produkcji. Wycieraczka. (...) Do tego olbrzymia liczba drogocennej biżuterii. Niemieckiego pochodzenia były wszystkie meble i książki. Co zabawne, Żukow nie mówił ani nie czytał po niemiecku. Oprawne w skórę woluminy po prostu dobrze wyglądały na półkach.
Ależ mnie denerwuje, kiedy ludzie nazywają Związek Sowiecki Rosją, a bolszewików Rosjanami! Oni nie byli żadnymi Rosjanami, ale stanowili międzynarodową organizację przestępczą. Weźmy rok 1917. Oczywiście wśród ludzi, którzy przeprowadzili bolszewicki pucz, byli etniczni Rosjanie, ale i Łotysze, i Niemcy, i Węgrzy, i Finowie, i Żydzi, i Gruzini. W żyłach samego Lenina płynęła krew chyba tuzina nacji.
Dlaczego wojnę domową wygrali bolszewicy? Bo byli stroną najbardziej brutalną i bezwzględną. (...) W konflikt zostały wciągnięte miliony. Bolszewicy na opanowanych przez siebie terenach przeprowadzili bowiem totalną mobilizację i wprowadzili przymusowy pobór do Armii Czerwonej. Brali nawet byłych carskich oficerów, wcześniej zatrzymując ich rodziny jako zakładników. Biali przyjmowali zaś jedynie ochotników - w swoich szeregach chcieli mieć tylko prawdziwych ideowców. Ta szlachetna naiwność ich zgubiła.
Czytając o tym carze (Iwanie Groźnym), czasami trudno uwierzyć, że żył w szesnastowiecznej Rosji, a nie w Związku Sowieckim. Był tak podobny do bolszewickich przywódców! Ta sama mentalność, ta sama pogarda dla człowieka, to samo okrucieństwo.
Do zniesławiania rodziny carskiej zaangażowany został nawet pisarz Aleksiej Tołstoj. Na żądanie bolszewików napisał rzekome wspomnienia jednej z dam dworu, w których znalazło się dużo niestworzonych historii o Rasputinie. Nawiasem mówiąc, nie przypadkiem wybrano do tego zadania Tołstoja - byłego księcia, znakomicie znającego język i obyczaje arystokracji rosyjskiej. Fałszywka była więc udana.
[Rokossowski] Był to nie tylko najzdolniejszy, ale również najbardziej ludzki spośród najważniejszych dowódców Armii Czerwonej. Wystarczy go porównać choćby z Żukowem, bolszewickim bydlęciem bez kultury osobistej i jakichkolwiek skrupułów. Żukow był typowym sowieckim aparatczykiem wysokiego szczebla. A więc niewolnikiem i despotą w jednej osobie. Płaszczył się przed Stalinem, a pomiatał swoimi podwładnymi.
W przeciwieństwie do jego [Rybakowa] fanów ma bowiem dobrą pamięć. I nie potrafię zapomnieć "Kordzika" i wszystkich innych obrzydliwych socrealistycznych produkcyjniaków, w których Rybakow żenująco sławił bolszewizm i towarzysza Stalina. Ale trudno mi się oprzeć wrażeniu, że gdyby stalinizm trwał do lat osiemdziesiątych, Anatolij Rybakow byłby zagorzałym stalinistą, a "Dzieci Arbatu" - gdyby oczywiście powstały - miałyby zupełnie inny wydźwięk.
Katarzyna Wielka doprowadziła ludzi do ostateczności, a gdy się zbuntowali, utopiła Rosję we krwi. Zryw Pugaczowa został stłumiony niezwykle brutalnie. Co ciekawe, Pugaczow, którego uważam za wielkiego bohatera mojego kraju, podczas powstania podawał się za Piotra III cudem ocalonego przed spiskowcami. To musiało Katarzynę dodatkowo rozwścieczyć. Skoro bowiem tylu Rosjan poparło rzekomego Piotra III, musiał on być znacznie lepszym władcą niż ona.
O tym, co [Żukow] wyrabiał podczas II wojny, można by napisać grube tomy. To on wysyłał całe sowieckie dywizje na rzeź. To on stosował "taktykę" polegającą na pędzeniu tysięcy ludzi pod ogień nieprzyjaciela, wierząc, że w ten sposób uda się "nakryć Niemców czapkami". Był to szczyt prymitywizmu. Kości milionów straconych w ten sposób żołnierzy Armii Czerwonej zalegają do dziś w rosyjskich lasach.