Nie myl przeznaczenia z przypadkiem.
Dajcie mi wystarczająco mocną wątrobę – powiedział głośno – a poruszę ten pieprzony świat.
Niewiele jest rzeczy, które mogą ci służyć zarówno wtedy, kiedy jesteś dzieckiem, jak i kiedy stajesz się dorosły.
Bo nasze uczynki wracają do nas. Może decyduje o tym przypadek, możne los ale tak czy tak wracają.
Ktokolwiek ci wmówił, że masz poczucie humoru, zasługuje na to, żeby go rozstrzelać, chłopie.
Naprawdę żaden z nas nie ma nic do stracenia. Dzięki temu łatwiej przegrać.
Zakupy sprawiają przyjemność wyłącznie wtedy, kiedy nikt się nie spieszy. A gdy się ktoś spieszy, dokuczają jak wrzód w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Nie wiadomo, co dzieli człowieka, którym byłeś, od tego, którym się staniesz.
W literaturze nie chodzi o poprawność gramatyczną, lecz o zwabienie czytelnika i opowiedzenie mu historii...i jeśli to możliwe, sprawienie, by w ogóle zapomniał, że czyta jakąś opowieść.
Kobiety lepiej dochowują tajemnic, ale mężczyznom łatwiej się z nimi żyje.
Mężczyźni. Nie mogła pojąć, dlaczego tak wiele kobiet boi się mężczyzn. Czyż bogowie nie stworzyli ich z najdelikatniejszą częścią flaków wiszącą tak po prostu, na świeżym powietrzu, niczym jakieś nienormalne jelito? Kopnąć ich tam, a zwijają się jak ślimaki. Popieścić ich tam, a mózg im się rozpływa.
Mało co w życiu jest równie przygnębiające jak długotrwałe znoszenie zimna...może nie aż takiego, żeby cię zabiło, ale nieustannego, powoli pozbawiającego sił, energii i zapasów tłuszczu.
- Tak, szefie, ale... - Oczy Johna latały na wszystkie strony i po raz pierwszy wydawał się przestraszony. - Ale mnóstwo ludzi mnie tutaj nienawidzi. Mnóstwo. Czuję to. To boli. Wbija się we mnie jak żądła os i boli.
W kwestiach uczuć serce ma własny genialny słownik.
U niektórych ludzi...tych, którzy mają w sobie coś z wagabundy...dusza jest przenośna.
Schodzisz z chodnika, żeby ominąć drabinę, wychodzisz na deszcz ze zwiniętym parasolem i twojego racjonalnego "ja" odpada łupina; wchodzisz do pokoiku i bierzesz do ręki rewolwer. Myślisz o dwóch rzeczach na raz: "Przechodzenie pod drabiną z pewnością nikomu nie zaszkodzi" i "ominięcie drabiny też nikomu nie zaszkodzi". ominąłeś drabinę, otworzyłeś parasol...i znów jesteś sobą. (...) Irracjonalna podświadomość strzela w mózg elastycznymi pociskami wtedy, kiedy zaczynasz biegać po mieście i przewracać drabiny, być może raniąc tych, którzy na nich pracują.
Wyobrażasz sobie, że wystarczy rozumieć umieranie żeby nie umrzeć?
(...) u kresu tego wszystkiego czeka nas niebo, a kiedy się tam dostaniemy, poznamy pointe dowcipu i powiemy "Aha! Teraz rozumiem". To jest ta wielka nagroda. Wbija to się nam do głów od najmłodszych lat: niebo, niebo, niebo! Zobaczymy nasze utracone dzieci, ukochane matki wezmą nas w ramiona! To jest marchewka. Kijem, którym się nas okłada, jest piekło, piekło, piekło! Szeol wiekuistej męki i potępienia. Straszymy dzieci tak małe jak mój kochany zmarły synek, że będą się smażyć w piekle, jeśli ukradną cukierka czy nie powiedzą prawdy o tym, jak przemoczyły nowe buciki. Nie ma żadnego dowodu, że jakiekolwiek zaświaty istnieją; żadnej podstawy naukowej; jest tylko suche zapewnienie, połączone z naszą silną potrzebą wiary, że to wszystko ma sens.