Wszystko, co jest nieodwołalne, jest wielkie. Na tym tylko polega wielkość śmierci, pierwszej miłości, stracenia dziewictwa i tak dalej. Wszystko, co można zrobić parę razy, staje się już przez to małym.
Jest w człowieku pewne nienasycenie istnieniem samym (...)
Tylko łącząc się, odnajdujemy to, co nas dzieli. Nieskończoność jest między nami i tylko dlatego jesteśmy nieskończenie bliscy.
Otóż idealizm — z chwilą gdy się już nastawimy czy nakręcimy tak, aby nie widzieć jego niesamowitości — daje nam zupełne uspokojenie metafizyczne w obrębie jednolitego systemu pojęć, czego realizm, akcentujący rzeczywistą dwoistość istnienia, nie obiecuje i dać nie może.
Pragmatysta jest to zwykłe bydlę, z tą różnicą, że teoretyzując swoje bydlęctwo, wmawia to innym jako jedyną filozofię.
Etyka jest tylko wynikiem wielości indywiduów jednego gatunku. Człowiek na bezludnej wyspie nie znałby tego pojęcia.
Mam wrażenie, że są rzeczy takie, których zmienić nie można. Nie można łamać zasadniczych praw swojej duszy, bo to się mści.
"Ja" musi być pragmatyczne, skupione na swojej gładkiej, kulistej powierzchni, która ukazuje- owszem- swój kształt innym, ale przede wszystkim odbija zewnętrzny świat i nie dopuszcza nic do wewnątrz. Samo może oglądać z różnych stron, może oceniać- uznawać albo odrzucać. Niektóre rzeczy pomniejszać, inne powiększyć, być władcą percepcji. Sprawić, by świat stał się "on" , wtedy będzie można go używać jak przedmiotu i przerzucać z ręki do ręki jak piłeczkę, czarować, stwarzać i znikać.
Prawdy największe są też banalne.
Tak – to jest pewne, że sam fakt istnienia jest potworny: polega na krzywdzie innych, począwszy od milionów istnień, ginących w nas w każdej chwili – i rodzących się – to prawda, ale na taką samą mękę, abyśmy my mogli trwać ten marny wycinek czasu.
Ostateczna prawda, że nic nie jest tym, czym być powinno...
Może wielkość jest w tym, aby być właśnie tym, którym się być ma, w tym wypełnieniu, w wejściu wszystkiego w odpowiednie miejsce...
A czy Bóg, gdyby chciał, mógłby stworzyć drugiego Boga, takiego samego – przecież jest wszechmocny. Wtedyby się nie nudził.
Głębia ziewa na powierzchni, a powierzchnia okazuje się dnem głębi.
Życie to jest to arcydzieło albo farsa, które my z materiału naszego ja, najszerzej zacząwszy od subtelności sumienia, skończywszy na sprężystości łydek, stworzymy.
Taką samą przez się działającą formą, wywołującą estetyczne zadowolenie, nazywam Czystą Formę. Nie jest to więc forma pozbawiona treści, bo takiej żaden żywy stwór stworzyć nie potrafi, tylko ta w której życiowe składniki stanowią element drugorzędny.
Świadome przeciwdziałanie fatalistycznym wypadkom gorsze jest od biernego poddania się przeznaczeniu.
Forma jest tym, co nadaje pewną jedność złożonym przymiotom i zjawiskom. Jestem pyłkiem w tym wszystkim, ale pyłkiem koniecznym.