- (...) Nie ma co zajmować się kobietą, która sama nie wie, czego chce.
Kordian przypuszczał, że jest wręcz przeciwnie. Chyłka doskonale wiedziała, czego chce - ucieczki. Zmiany. Reorientacji w życiu. Nowego początku.
- Spokojnie.
- W tej chorobie nie ma miejsca na spokój, Chyłka.
- Całe życie sobie radziłam, to i teraz sobie poradzę.
- Przez całe życie nie byłaś alkoholiczką. Teraz nią jesteś.
- Bzdura - odparła i wywróciła oczami. - Urodziłam się taka.
Państwo powinno być jak lekarz (...). Jest oczywiste, że musi znać historię choroby, by pomóc pacjentowi. W konsekwencji musi więc badać, zbierać informacje, wnikać w sferę osobistą... ale tylko do pewnego stopnia. Żeby lekarz wyleczył zapalenie gardła, nie musi rozcinać nam otrzewnej i zaglądać do środka.
- Zrobiłam test McDrive'a - oznajmiła.
- Co takiego?
- To zaawansowana technika śledcza, którą wykoncypowałam na użytek takiej sytuacji jak ta.
Kordian popatrzył na nią, jakby straciła rozum.
- Uznałam, że najlepszy sposób, żeby sprawdzić, czy ktoś w istocie cię śledzi, to zjechanie do McDrive'a.
- Mianowalam cię właśnie prokuratorem. Wespnij się na wyżyny pogardy dla drugiego człowieka, awersji do wszystkich wokół, nieżyczliwości i wrogości. Innymi słowy, wciel się dobrze w rolę. I postaw zarzut.
Zawsze wychodził z założenia, że prawdziwym kunsztem nie jest zaprowadzanie porządku tam, gdzie istnieje chaos, ale wręcz przeciwnie – tworzenie zamętu w miejscu, gdzie panuje ład. Entropię postrzegał zresztą zawsze jako siłę budującą, nie niszczącą. W końcu to z chaosu zrodził się wszechświat. Chaos był istotą wszechrzeczy.
Seweryn miał tylko trzy zasady, jeśli chodziło o muzykę: po pierwsze, zespół musiał już nie istnieć, po drugie, musiał grać szeroko pojętego rocka, a po trzecie - powstać w latach siedemdziesiątych. Wszystko inne miało drugorzędne znaczenie.
Przede wszystkim czeka Cię codzienne chodzenie do pracy, aż do końca żywota. Gorzej ma tylko pracownik prosektorium, bo on stawia się w robocie nawet po śmierci.
- Nie drwij sobie z komisji weryfikacyjnej, Zordon. Szanuję każdego, kto kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób stanął w obronie lokatorów. Bez względu na to, czy spoczywa na Wawelu, czy buduje drugą linię metra, czy mówi o hatakumbach.
Społeczeństwo nauczyło nas, że każdy musi pracować, że to coś szlachetnego, wzniosłego. W istocie to jednak nic innego jak współczesne niewolnictwo, dobrowolne podporządkowanie się pieniądzom. By się o tym przekonać, wystarczy wejść do jakiejkolwiek firmy i spojrzeć na pozamykanych w biurach ludzi, codziennie wykonujących te same, bezsensowne zadania. Dlaczego to robią? Jaka zachęta sprawia, że są gotowi zrezygnować ze swojej wolności i robić coś, czego częstokroć nienawidzą? Pieniądze, ich akumulacja, to oczywiste.
Zbrodnie cementują społeczeństwo. A nawet więcej, tworzą zbiorową świadomość, która jest podstawowym budulcem jakiejkolwiek społeczności.
- Słuchasz audiobooka,, Lśnienia ", Kormaczysko? - powitała go.
- Co? Nie. Dlaczego?
- Byłoby adekwatnie- odparła, wzruszając ramionami. - Wyglądasz jak Danny Torrance w najgorszym momencie tej historii.
(...) - Wie Pani, co zawsze powtarzam-odparł pod nosem Hubert.- Nie przygotowując się na najgorsze, przygotowujemy się na porażkę.
- Nie ty to powiedziałeś, a Benjamin Franklin.
- Być może-przyznał. - W każdym razie obaj mamy rację.
- Naprawdę chcesz poświęcić dla niej wszystko? - odezwał się w końcu.
- Jeśli musi mnie pan o to pytać, to przypuszczam, że nigdy pan tak naprawdę nikogo nie kochał.".
Czasem przypadek jest po prostu tym, czym jest, zbiegiem okoliczności.
Więcej traci się przez niezdecydowanie niż przez najgorszą decyzję.
Liczy się to, jak sprawnie to opakujesz. A kto jak to, ale ty potrafisz ściemniać.
- Tak?
- Inaczej nie ustrzeliłbyś takiej partii jak ja.
-Fakt- przyznał i lekko się uśmiechnął.
- Mieliśmy umowę - powiedziała. - A ty podobno z umów się wywiązujesz, nie? Jesteś jak pieprzony Lannister.