Żona mi wmawia, że jak syna płodziłem to byłem zbakany. Urodził się i non stop się śmieje.
Nie jestem hip-hopowcem, jestem człowiekiem, a hip-hop jest dla mnie po prostu lekiem.
Czekając na dzień, w którym spełnią się marzenia,
nie chcę być tym co nie ma nic do powiedzenia.
Każdy ma prawo dotknąć pogardy własnym sumieniem, grzech za grzech (...) bo to hip-hop wysuwa skojarzenia, a ja je tylko w wersy zamieniam.
W 1989 roku poprosiłem mojego wujka, żeby przesłał mi kasetę z jazzem. Wysłał hip-hop. Tak zaczęła się moja przygoda z rapem.
Plany umarły wraz z otrzymaniem rachunku telefonicznego. Myślałem, że moja mama mnie za to zabije, pokroi i wyrzuci na Barlickim. Oto cała przygoda. Przestroga: nie gadaj z Francuzami przez telefon.
Pięć lat bez prawka jeździłem i nie miałem kolizji (...) a dostałem prawko i miałem od razu kolizję drogową. I jeszcze rozwaliłem samochód nie mój, tylko narzeczonej.
Chyba aktorem jestem marnym. Bardziej bym się widział jako ten, co podkłada głos w bajce, to jest zajebista robota. Widziałem o tym dokument na Discovery.
– Co takiego jest na klipie promującym Twoją płytę, że „konkurencyjna telewizja raczej go nie puści”?
– Moja morda chyba.