Wysiadł. Sięgam do portmonetki, a tam - pszczoła. W palec mnie ucięła! Ach, ty!... - Szofer znów wmontował nie nadające się do druku wyrazy. - A czerwońca nie ma. Wczoraj w tym Varietes (nie do druku) jakiś cholerny magik odstawił numer z czerwońcami (słowa nie do druku)...
- To atak neurastenii - wytłumaczyłem kotu - zalęgła się we mnie, będzie się rozwijała i w końcu mnie pożre. Ale na razie jeszcze można wytrzymać.
(...) ludzie ograbieni ze wszystkiego jak my oboje szukają ocalenia u sił nadprzyrodzonych!
Niewątpliwie coś się wydarzy, ponieważ nic nie może trwać wiecznie.
Jeśli nie ma Boga, to kto kieruje życiem ludzkim i wszystkimi ziemskimi sprawami? - Ludzie sami sobą kierują [...].
- Powiedz mi zatem, czemu nieustannie mówisz o dobrych ludziach? Czy nazywasz tak wszystkich ludzi?
- Wszystkich – odparł więzień. – Na świecie nie ma złych ludzi.
(…) – Czy wyczytałeś to z którejś z ksiąg?
- Nie, sam do tego doszedłem.
- I tego nauczasz?
- Tak.
- Skoro może pan wyjść na balkon, może pan również stąd uciec. A może to za wysoko?
- O, nie - odparł z naciskiem gość - nie mogę stąd uciec, nie dlatego, że za wysoko, tylko dlatego, że nie mam dokąd uciekać.
Zresztą, pan...raz jeszcze proszę mi wybaczyć, ale chyba się nie mylę, sądząc, że jest Pan nieukiem?
- Żyć trzeba właśnie za kremowymi zasłonami. Nie wiem, czemu wszyscy szydzą z poetów..
- Ależ uchowaj Boże...Pan niewłaściwie zrozumiał moje pytanie. Nie mam nic przeciwko poetom. Co prawda, wierszy nie czytuję...
- Ani żadnych innych książek oprócz regulaminu walki artylerii i pierwszych piętnastu stron "Traktatu rzymskiego"...Był na szesnastej stronie, kiedy zaczęła się wojna, więc dał sobie spokój...
Rozglądał się, głęboko wstrząśnięty, wreszcie rzekł do kota:
- Przepraszam, czy to ty...Czy to pan... - zająknął się, nie wiedząc jak powinien się zwracać do kocura. - Czy to pan jest tym kotem, który wsiadał do tramwaju?
- Ja - przytaknął kot, który czuł się pochlebiony, i dodał: - Miło mi słyszeć, że się pan tak uprzejmie zwraca do kota. Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.
Nad ranem pokój wypełnił się duszącym zapachem siarki. O świcie Korotkow usnął i przyśnił mu się idiotyczny, straszny sen: oto na zielonej łące zjawiła się przed nim olbrzymia, żywa kula bilardowa na nóżkach. Było to tak paskudne, że Korotkow krzyknął i obudził się.
Śmierć nie dała na siebie czekać. Poszła jesiennymi, a potem zimowymi drogami ukraińskimi wraz z suchą śnieżną kurzawą. Zaczęła postukiwać z kulomiotów po zagajnikach. Jej samej nie było widać, ale poprzedzał ją aż za dobrze widoczny sękaty chłopski gniew. Gnał w dziurawych łapciach przez mróz i zamieć, bez czapki, z sianem w skołtunionych włosach, biegł ze spuszczoną głową i wył. Niósł dębowy drąg, bez którego nie obędą się na Rusi żadne poczynania. Poleciał z wiatrem czerwony kur. Potem dał się widzieć w purpurze zachodzącego słońca powieszony za narządy płciowe Żyd karczmarz. Aż w pięknej polskiej stolicy w Warszawie objawił się Henryk Sienkiewicz – stał na obłoku i uśmiechał się jadowitym uśmieszkiem.
Czemu milczysz, uwodzicielu? Pokonała mnie twoja odwaga, mój wężu. A więc całuj mnie teraz, całuj mnie szybko, póki nie ma nikogo z komisji kontroli.
Małe dzwony naszczekiwały bez ładu i składu, ujadały chaotycznie, jakby na dzwonnicę wlazł szatan.
Mądrym ludziom mądrość służy do orientowania się w skomplikowanych życiowych sytuacjach.