– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata. (...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.
- Tylko bez dramatów - wykrzywiając się powiedział Asasello. - Trzeba się też postawić i w mojej sytuacji. Dać administratorowi po mordzie albo wyrzucić z domu wujaszka, albo postrzelić kogoś, albo jakiś tam jeszcze drobiazg w tym stylu to moja właściwa specjalność. Ale rozmowy z zakochanymi kobietami - o, dziękuję, pokorny sługa!...Przecież już pół godziny panią namawiam...Więc jedzie pani?
- Druga świeżość to bzdura. Świeżość może być tylko jedna: pierwsza i zarazem ostatnia.
Fascynowali ją ludzie będący mistrzami w swoim fachu.
- Mówić prawdę jest łatwo i przyjemnie [...].
- No cóż - powiedział tamten w zadumie - ludzie jak ludzie. Lubią pieniądze, ale tak przecież było zawsze...Ludzkość lubi pieniądze, jakiekolwiek: skórzane, papierowe, brązowe, złote...Tak, są lekkomyślni...no cóż...ale miłosierdzie też czasem puka do ich serc...Normalni ludzie...Przypominają dawnych...tyle że zdemoralizował ich problem mieszkaniowy...
Po pierwsze, jeżeli człowiek telegrafuje, że jest przerżnięty, to jasne, że go przerżnięto, ale nie na śmierć. Po drugie: co ma do tego pogrzeb? Może jest z nim tak źle, że przewiduje własną śmierć? To wszystko jest możliwe, ale nawet wtedy taka dokładność jest raczej dziwna - skąd on wie, że będą go chować w piątek o trzeciej po południu? Zdumiewający telegram!
- Nie powiedziałem: oddaj - odparł Piłat. - Powiedziałem: pokaż.
- Sytuacja jest poważna, ale bynajmniej nie beznadziejna - stwierdził Behemot. - Powiem więcej: jestem pewien ostatecznego zwycięstwa. Należy tylko dokładnie przeanalizować położenie.
- I tak wyszedłem ku życiu, trzymając w rękach moją powieść. I wtedy moje życie się skończyło [...]
Ale cóż, kto kocha, musi dzielić los ukochanej istoty.
Nic się nie poradzi; człowiek jest śmiertelny i to, jak słusznie powiedziano, nagle i niespodziewanie śmiertelny.