Zagrałem w kilku świetnych filmach, w końcu wszyscy będą pamiętać „Bodyguard”, „Nietykalnych” czy „Robin Hooda”, a że potem potoczyło się inaczej – no cóż, bywa. Osobiście niczego nie żałuję, byłem na szczycie, teraz na nim nie jestem. Ale moje życie było i jest wspaniałe.
Często grywałem w domu na pianinie. Żona zauważyła, że robię to z pasją. W końcu powiedziała, że jeśli lubię muzykować – powinienem zająć się tym bardziej serio. „Dlaczego nie pokażesz ludziom, co naprawdę lubisz robić? Przecież śpiewając, jesteś szczęśliwszy niż w swoich filmach!”.