Dla mnie spokój jest silnie powiązany z pięknem, bo kiedy mamy spokój, nie ma pośpiechu, wszystko można celebrować. A dopiero wtedy zaczynamy dostrzegać różnice. Mam wrażenie, że o spokój powinno się walczyć, o nasze prawo do świętego spokoju. Niewielu podejmuje tę walkę, a wielu jej nie wygrywa, chociaż ją podejmuje.
Narodziny i śmierć to rzeczy absolutnie bezdyskusyjne, niepodważalne, które stanowią rdzenny fragment egzystencji. Urodziny się świętuje, celebruje. Ale ten drugi koniec jest jakby przysłonięty, nie mówi się o nim, nie myśli. Zapominamy, że to naprawdę może się zdarzyć w każdej chwili. To niby oczywiste prawdy. Ale kiedy człowiek sobie je uświadomi, życie nabiera innej jakości. Zaczynamy lepiej podchodzić do ludzi, szanować ich, być milsi dla bliskich.
Warto, moim zdaniem, na pewnym etapie życia pokusić się o pełną akceptację faktu, że w starciu z naturą przemijania jesteśmy bezbronni. A w związku z tym powinniśmy każdą sekundę życia poświęcać na próby takiego zagospodarowania wszystkich chwil, aby – podsumowując życie – nie dojść do wniosku, że było ono kompletnie pozbawione sensu.