Kapitał społeczny jest pojęciem o dość płynnej definicji. Generalnie jednak można powiedzieć, że kapitał społeczny to (pozytywne) więzi społeczne, oparte na wzajemnym zaufaniu, które umożliwiają funkcjonowanie zarówno społeczeństwa obywatelskiego, jak i gospodarki kapitalistycznej.
Na wschodzie ludzi nie traktuje się jak partnerów, lecz po prostu używa. Nie ma to nic wspólnego z odnoszeniem się do innych z godnością, jaką na Zachodzie zaszczepił Św. Augustyn - ale znalazło to przełożenie na obowiązujące w Europie prawo. Tymczasem PiS, mimo swojego antykomunizmu, próbuje przestawić Polskę na wschodnią mentalność. Traktuje ludzi jakby nie mieli własnej godności. To jest nie do przyjęcia.
Relacje międzyludzkie w mieście są relacjami obok-siebie (side-by-side) raczej niż wobec-siebie (face-to-face). Relacje więc istnieją, lecz nie są relacjami pomiędzy ludźmi, a relacjami z Systemem. To w gruncie rzeczy stanowi najpoważniejszy zarzut wobec miasta współczesnego (choć przecież nie tylko współczesnego) – odwrócenie ludzi od siebie i zaabsorbowanie ich uwagi czymś, co wobec nich samych, wobec wspólnoty jest transcendentne.
Siłą Miasta jest jego różnorodność: potencjały napięć pomiędzy ludźmi, grupami, dzielnicami. Miasto jest Maszyną Wymiany. Wydzielone dzielnice niezakorzenionych (w Mieście) mają trojakie znaczenie – po pierwsze, dostarczają Miastu pracowników, którzy są w stanie przyjąć warunki nieakceptowalne dla zakorzenionych mieszkańców. Dzieje się tak dlatego, że dzielnice niezakorzenionych funkcjonują na zasadzie pewnej autonomii w stosunku do reszty organizmu miejskiego. Reguły, które w nich panują, nie są do końca regułami Miasta, a to wiąże się przede wszystkim z niższymi cenami mieszkań i generalnie niższymi kosztami utrzymania.
Państwa się rozpadają – funkcjonalnie, gdy niektóre ich fragmenty zaczynają być związane mocniej z globalnymi instytucjami niż z samym państwem, lub przestrzennie – gdy współpraca transgraniczna powoduje powstanie regionów funkcjonalnych silniej związanych ze sobą niż z państwami, w których się znajdują. Warto rozważyć przykład Tallina, którego rozwój jest w znacznym stopniu stymulowany przez Helsinki, czy Bratysławy, która stara się utrzymać pewną niezależność od Wiednia, stawiając bardziej na konkurencję niż na współdziałanie.
Obywatelstwo jako koncept już u swego początku miało za zadanie wyrwać ludzi z ich wspólnot – religijnych, klanowych czy etnicznych – i umieścić w neutralnej przestrzeni polityki. Obywatelstwo miało więc przede wszystkim wymiar destrukcyjny. Ale ta destrukcja miała bardzo istotny cel – takiego „ogołoconego” ze krępujących wiązań człowieka chciano związać z Państwem. Zamiast więc „naturalnych” lojalności obywatelstwo szukało lojalności wobec Państwa – bytu mniej lub bardziej abstrakcyjnego.
Miasta są – jak pisałam w poprzednich rozdziałach – obszarami przestrzeni skolonializowanej przez globalne instytucje. Ranga i pozycja współczesnych miast jest określana właśnie poprzez stopień ich „skolonializowania” przez międzynarodowe koncerny i instytucje. Globalizacja jest więc wręcz ze swej istoty fenomenem miejskim.
System chce naszej indywidualności – w ograniczonym zakresie i tylko przez chwilę. W każdym zawodzie widzimy, jak nasza kreatywność jest redukowana i staje się w zasadzie zbędna. Co ciekawe, mimo że współczesna gospodarka oparta jest ponoć na wiedzy i kreatywności, wymagana wiedza jest coraz bardziej zawężana, a kreatywność sprowadzona do koloru okładki raportu, który przygotowujemy. System globalnej gospodarki w istocie więc staje się coraz bardziej skostniały i konserwatywny.
Dzisiejszy system globalnego kapitalizmu, w moim przekonaniu, raczej zjada ludzi niż ich wypluwa – bo System z ludzi żyje, potrzebuje ich przede wszystkim jako konsumentów, ale potrzebuje też ludzkich zdolności, indywidualności, kreacji. Trudno do końca stwierdzić, czego potrzebuje bardziej, najprawdopodobniej jednak konsumentów raczej niż kreatorów. Ważniejszą rolę odgrywamy więc, biegając z obłędem w oczach po centrum handlowym w sobotę czy niedzielę, a nie starając się coś wytworzyć w ciągu tygodnia. Prawdopodobnie właśnie to poczucie, że jedynie przez dwa dni w tygodniu jesteśmy tak naprawdę potrzebni, jest jednym z ważniejszych powodów naszego poczucia wyobcowania.
To po prostu wygląda, jak taka surrealistyczna kpina.
To jego gra: zdemoralizować poprzez przystanie na łamanie prawa, a potem lepiej kontrolować dzięki tej demoralizacji. Na początku tak się stało już z prezydentem Andrzejem Dudą.
W tej chwili nie wiem, kto by się chciał pokazać w orbicie tej partii. Kontakty z PiS stały się toksyczne. (…) Zresztą jesteśmy w takim momencie, że nie wypada popierać PiS jako formacji, która doprowadziła do niszczącego konfliktu.
PiS tworzy fatalną sytuację bierności, kupowania biednego społeczeństwa.
Ja lubię prezesa Kaczyńskiego (…), ale ktoś mu zwrócił uwagę, że np. w Biedronce byłoby taniej, a on powiedział „Biedronka jest dla ubogich”. To było niepotrzebne. Biedronka jest krajową siecią, ja sama kupuję w Biedronce. Rzeczywiście, trzeba wybierać tańsze sklepy, ale to jest zjawisko nie tylko polskie.
Inteligenckość to jest stosunek do samego siebie, to, że człowiek wie, iż godność oznacza wolność. Tego nie ma. I taka jest różnica między obecnymi czasami a komunizmem. Sama spotykam się z bardzo dużą agresją, w autobusach, w pociągu. Tak. Jestem drażniąca. Nie chwytają dokładnie, o co mi chodzi, ale wiedzą, że nie jestem po stronie PiS. Jestem wolnym człowiekiem. Wspierałam PiS i dlatego czuję się odpowiedzialna za jego zwycięstwo i teraz go krytykuję.
Gomułka w swoim własnym poczuciu jest przekonany, że uprawia bardzo poważną i bardzo ryzykowną politykę. To jest inny sposób uniezależnienia się od Rosji czy też utrzymania jakiegoś marginesu suwerenności niż metoda Gierka. (…) Mitręga użerania się z salonem, na którą ta władza jest skazana. Oczywiście „List 34”, potem opozycja, to wszystko ważne sprawy, ale Gomułka próbuje rzeczy ważniejszych, które jednak nikogo z tamtego salonu nie obchodzą.
Ta kobieta – powiem ordynarnie – ma więcej jaj, niż większość polityków-mężczyzn.
Szydło reprezentuje perspektywę poziomu gminy.
Jarosław Kaczyński nie powinien aktywnie uczestniczyć w polityce, bo wciąż jest wewnętrznie zdruzgotany, co przekłada się na życie publiczne i rosnące podziały. Konieczna jest zmiana pokoleniowa w polityce. Agresja prezesa PiS rodzi kolejną agresję. To budowanie kolejnych podziałów, co jest przerażające. Dużą rolę do odegrania mają media, które powinny wyciszać sytuację i pokazywać wartości bardziej uniwersalne i wspólne.
Jarosław jest bardzo inteligentny, ale przez swoją emocjonalność otacza się ludźmi dużo poniżej jego poziomu.