Nie po raz pierwszy w domu przy Privet Drive numer cztery śniadanie przerwała awantura.
...problem polega na tym, że ludzie mają talent do wybierania właśnie tych rzeczy, które są dla nich najgorsze.
(...) wszelkie wysiłki człowieka, by wymknąć się spod wszechwładzy Śmierci, są z góry skazane na niepowodzenie.
HERMIONA: Tracę cierpliwość. Odejmuję Gryffindorowi dziesięć punktów za głupotę.
ALBUS: Przecież ty nie jesteś taka wredna.
HERMIONA: Odejmuję Gryffindorowi dwadzieścia punktów, żeby Albus Potter przekonał się, że jestem taka wredna.
Poczuł jednak ulgę, gdy przybył Charlie, bo choć na chwilę przestał myśleć o tym wszystkim na widok pani Weasley, która prawie siłą usadziła Charliego na krześle, zagroziła mu różdżką i oświadczyła, że zamierza go porządnie ostrzyc.
Co to jest? - zapytał Ron, wskazując na wielki półmisek z jakimiś skorupiakami w sosie, stojący obok imponującego puddingu z siekanego mięsa. - Bouillabaisse - odpowiedziała Hermiona. - I ja ciebie też! - zawołał Ron.
- Ale kim są ci dementoidzi? - przerwał mu ze złością wuj Vernon. - Co oni ROBIĄ?
- Już wam mówiłem: wysysają z ofiary szczęście...a jak im się uda, całują ją i...
- Całują?! - oczy wuja Vernona zaczęły wychodzić z orbit. - Całują?
- Tak to się nazywa...kiedy wysysają z ofiary duszę. Przez usta.
Ciotka Petunia jęknęła żałośnie.
- Duszę? Ale jemu nie zabrali...przecież mój syn wciąż ma swą...Chwyciła Dudleya za ramiona i potrząsnęła nim, jakby chciała sprawdzić, czy dusza wciąż w nim grzechocze.
Albus/Ron
Chcę dziecka albo wakacji i będę się przy tym upierał. Omówimy to później, kochanie? Może przy drinku w Dziurawym Kotle? Kocham cię.
Hermiona
Dziecko ALBO wakacje? Czasami naprawdę ci odbija.
Kiedy patrzymy na śmierć albo na ciemność, lękamy się tylko nieznanego, niczego więcej.
Musisz chcieć go użyć Potter! Musisz naprawdę chcieć zadać ból...cieszyć się z tego...słuszny gniew nie sprawi mi bólu na długo...
PANI Z WÓZKIEM: Mogę tylko powiedzieć, że kiedy Ekspres Hogwart ruszył w swoją pierwszą trasę, sama Ottalina Gambol zaproponowała mi tę pracę.
SCORPIUS: To było sto dziewięćdziesiąt lat temu.
HARRY
- A co chciałeś robić?
DRACO
- Zostać graczem quidditcha, ale nie byłem dostatecznie dobry. Przede wszystkim jednak chciałem być szczęśliwy.
Jej odraza do samej siebie przypominała ubranie z
pokrzyw – całe ciało kłuło ją od niej i piekło. Bez przerwy
musiała się powstrzymywać, żeby wytrwać i pozostać w
bezruchu. Żeby nie zerwać się z miejsca, by zrobić jedną
jedyną rzecz, która przynosiła ulgę. Zanim to nastąpi, cała
rodzina musiała pójść spać. Ale Sukhvinder przeżywała
katusze, leżąc tak i słuchając swojego oddechu, świadoma
bezużytecznego ciężaru swego brzydkiego, odrażającego
ciała na łóżku. Lubiła rozmyślać o utopieniu się, o utonięciu
w chłodnej zielonej wodzie, i wyobrażać sobie, jak powoli
wtula się w nicość...
- Chyba nie chcesz mnie zabić Dumbledore? - zawołał Voldemort, a jego szkarłatne oczy zapłonęły ponad tarczą. - Gardzisz brutalnością, prawda?
- Obaj wiemy, Tom, że są inne sposoby na zniszczenie człowieka. [...]
- Nie ma nic gorszego od śmierci Dumbledore! - warknął Voldemort.
- Mylisz się - powiedział Dumbledore, zbliżając się do niego. [...] - Ale twoja niezdolność zrozumienia, że są rzeczy o wiele gorsze od śmierci, zawsze była twoją największą słabością...
Bo ci, którzy biorą, co nie jest ich,
Wnet pożałują żądź niskich swych.
Doprawdy, jakie znaczenie ma moja opinia? Jestem tylko farbą i wspomnieniem, Harry.
Ciotka Petunia często mówiła, że Dudley wygląda jak amorek, natomiast Harry często mówił, że Dudley wygląda jak prosię w peruce.
- Wydaje mi się - oświadczyła swoim tajemniczym szeptem, w którym jednak dało się odczuć głęboką urazę - że niektórzy z nas - tu spojrzała wymownie na Harry'ego - zachowywaliby się nieco mniej frywolnie, gdyby zobaczyli to, co ja zobaczyłam wczoraj wieczorem w mojej kryształowej kuli. Siedziałam tu sobie przy jakiejś robótce, gdy nagle poczułam przemożną potrzebę spojrzenia w kulę. Zasiadłam przed nią i zajrzałam w jej kryształowe głębie...i jak myślicie, co zobaczyłam?
- Olbrzymiego starego nietoperza w wielkich okularach - mruknął cicho Ron.
Harry całą siłą woli powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
Jeszcze nigdy nie widział, by jakiś czarodziej odkrywał coś w taki sposób, ale już dawno się nauczył, że huki i dymy często są oznakami nieudolności, a nie doświadczenia.