Mam powiedzenie: „Doświadczenie jest tym, co się zdobywa, kiedy nie osiąga się tego, co się chciało osiągnąć”.
Najlepsze inwestowanie polega zarówno na generowaniu zysków, jak i kontrolowaniu ryzyka. Rozpoznanie ryzyka jest bezwzględnym warunkiem jego kontrolowania.
Powszechna opinia głosi, że ryzyko rośnie podczas recesji i spada podczas boomu. Lepiej jednak postrzegać to odwrotnie: ryzyko narasta w okresie hossy i materializuje się w czasach bessy.
Według mnie najważniejsze to pamiętać, że prawie wszystko przebiega w cyklach. Niewielu rzeczy jestem pewien, ale wiem na pewno, że cykliczność ostatecznie zawsze bierze górę. Nic nie podąża wiecznie w jednym kierunku. Drzewa nie dorastają do nieba. Niewiele aktywów spada do zera. I niewiele istnieje rzeczy tak niebezpiecznych dla dobra inwestora jak upieranie się, że obecna tendencja nigdy nie ulegnie zmianie.
Sukces inwestycyjny nie bierze się z kupowania dobrych rzeczy, ale z kupowania rzeczy dobrze.
Wielkich fortun nie zbija się, kupując to, co doceniają wszyscy. Zbija się je, kupując to, czego nie docenia nikt.
Żebyś mógł osiągać lepsze wyniki inwestycyjne od ogółu, musisz mieć lepszą niż inni zdolność oceny rzeczywistej wartości. W związku z tym powinieneś uczyć się rzeczy, których inni się nie uczą, patrzeć na rynek inaczej niż inni lub też wnikliwiej go analizować – idealnie byłoby, gdybyś robił wszystkie te rzeczy jednocześnie.
Najbezpieczniejszą i najbardziej potencjalnie opłacalną rzeczą jest kupowanie czegoś, kiedy nikt tego nie lubi.
Samotna i niepewna pozycja /inwestorska/ nie tylko powinna być tolerowana, ale powinna być celebrowana.
Nie da się robić tych samych rzeczy, które robią inni, i osiągać lepszych wyników.
Ceny rynkowe są często nieprawidłowe. Ponieważ dostęp do informacji i ich analiza są wysoce niedoskonałe, ceny rynkowe są często znacznie powyżej lub znacznie poniżej wartości wewnętrznej.
Inwestowanie, podobnie jak ekonomia, jest bardziej sztuką niż nauką. A to oznacza, że mogą się zdarzać nieoczekiwane rzeczy.
Chociaż prawdą jest, że w trudnych czasach niezwykle trudno o dobre wyniki, inwestorzy nastawieni defensywnie (i ich klienci) mają poczucie względnego komfortu, kiedy widzą, że na rynku spadkowym ich straty są mniejsze niż u innych. Takie podejście ma więc dwa bardzo poważne skutki. Po pierwsze, inwestorom myślącym w ten sposób łatwiej utrzymać spokój ducha i oprzeć się presji, w wyniku której inni inwestorzy sprzedają na dołkach. Po drugie, będąc w lepszej kondycji psychicznej i finansowej, potrafią oni bardziej skorzystać z pozytywnych aspektów załamania rynkowego, czyli z szansy kupowania po niskich cenach.
Każdy wie, że poszczególne aktywa charakteryzują się określonym ryzykiem i określoną stopą zwrotu. Natomiast niewielu ludzi rozumie korelacje między rozmaitymi klasami aktywów, czyli jak jedna klasa aktywów reaguje na zmianę cen w drugiej klasie. Zrozumienie znaczenia korelacji, a tym samym ograniczeń dywersyfikacji, stanowi główny aspekt kontroli ryzyka i zarządzania portfelem. Umiejętności w tym zakresie stosunkowo trudno zdobyć. Niepowodzenie w prawidłowym oszacowaniu stopnia korelacji aktywów w obrębie zarządzanego portfela należy do podstawowych błędów inwestycyjnych.
W swojej książce prezentuję przekonanie, że unikanie strat jest ważniejsze od dążenia do realizowania tak zwanych złotych strzałów, czyli niesamowicie zyskownych inwestycji. Takie sukcesy można osiągać tylko raz na jakiś czas, w dodatku porażki, które będą się zdarzać w trakcie prób ich osiągnięcia, często są wyniszczające. Podejście polegające na unikaniu strat jest łatwiejsze w realizacji i bardziej niezawodne. A nawet jeśli w przypadku jego stosowania starania, by osiągnąć zysk, okażą się nieskuteczne, to negatywne tego konsekwencje będą znacznie łatwiejsze do zniesienia.
Cykle, hossy i bessy nigdy nie wyglądają tak samo. Różnią się długością trwania, intensywnością, zapalnikami, efektami końcowymi. Jednak pewne wzory powtarzają się.
Najlepsi inwestorzy rozumieją, że przyszłość to dystrybucja prawdopodobieństw. Identyfikacja momentu cyklu koniunkturalnego ułatwia szacowanie prawdopodobieństw. Jeśli jesteśmy w zaawansowanej fazie cyklu, na rynku panuje euforia i jest drogo, to oznacza, że jest spore prawdopodobieństwo, że będzie trudno w przyszłości zarabiać a stopy zwrotu nie będą satysfakcjonujące. I odwrotnie, jeśli jesteśmy w początkowej fazie cyklu, gdy inwestorzy mają depresję, a aktywa są tanie, to jest duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości będzie można łatwo zarabiać. Oczywiście, nie wiadomo, co się w przyszłości wydarzy, ale jednak są jakieś mniejsze i większe prawdopodobieństwa.
Możliwe jest posiadanie racji co do przyszłości dotyczącej makroekonomii raz na jakiś czas, ale nie regularnie. Nie ma najmniejszego sensu obserwowanie sześćdziesięciu czterech prognoz, z czego tylko kilka, bez wiedzy, które konkretnie, okaże się trafnych. Jeśli zwycięskie prognozy w co półrocznych ankietach mają zupełnie innych autorów, trudno uwierzyć, że analiza prognoz ma jakąkolwiek wartość.
Nasze zadanie jako kontrarian polega na umiejętnym i uważnym łapaniu spadających noży. Właśnie dlatego koncepcji wartości wewnętrznej przypisuję taką ważność. Jeśli mamy opinię co do wartości, która pozwala nam kupować, kiedy wszyscy inni sprzedają – i jeśli nasza opinia okazuje się słuszna – jest to najlepsza droga do osiągania największych zysków przy najmniejszym ryzyku.