Życie moje jest jednak niesłychanie jałowe. To ciągłe zagłębianie się w siebie prowadzi tylko do pustki.
Kto ma zaufanie do jednej drogi, nie ma go do drugiej; ta, którą obrał, wydaje mu się najlepszą. Na marne.
Nie myśl, atamanie koszowy, bym się śmierci obawiał albo żywota bronił, albo się z mej niewinności wywodził. Szlachcicem będąc, od równych tylko sobie sądzon być mogę i nie przed sędziami tu stoję, jeno przed zbójcami, nie przed szlachtą, jeno przed chłopstwem, nie przed rycerstwem, jeno przed barbarzyństwem, i wiem dobrze, że się od śmierci nie wybiegam, którą wy też dopełnicie miary swej nieprawości. Przede mną jest śmierć i męka, ale za mną moc i zemsta całej Rzeczypospolitej, przed którą drżyjcie wszyscy.
Ale zwykle tak się dzieje, że dużo gadają po śmierci o człowieku, którego za życia ledwie że nie popychano.
- Żyje, ale czy wyżyje, Bóg wie, bo dusza nierada z pół drogi wracać.
Któż to jest bez grzechu? Kto nie ma win na sumieniu? Każdy ma...Ale do pokuty i poprawy każdemu otwarta droga.
Jakże odmówić ostatniemu z Czarnych Wężów - w Antylopie, na zgliszczach Chiavatty! Ludzie maja serca.
Jak na mnie termin przyjdzie (a przecie to żołnierska rzecz), zaraz sobie powinnaś powiedzieć "Nic to!" Po prostu powinnaś sobie powiedzieć "Michał, odjechał, prawda, że daleko, dalej jak stąd na Litwę, ale nic to! Bo i ja za nim podążę".
(...) żal i żałoba mają w sobie coś świętego i nietykalnego, co winno być zostawione w spokoju, dopóki samo nie wzniesie się jako mgła ku niebu i nie rozejdzie po niezmiernych przestworzach.
Nieraz w uczuciach ludziom coś się tak nieznacznie, jakoby maluchny cierń kłuje i z czasem albo się goi, albo też jątrzy coraz bardziej i choćby największą miłość, bólem i goryczą zaprawia.
Bo widzisz, kobieta jest jak papierowa kartka. Anioł pisze z jednej strony, diabeł z drugiej, papier przebija, słowa się mieszają i robi się bigosik, którego ja nie mógłbym ani przeczytać, ani strawić.
Widziałem dziewczęta, dalibóg, prawie skrzydlate, pełne szlachetnych porywów, wrażliwe na wszystko, co piękne i niepospolite, które nie tylko wychodziły za mąż za cymbałów najpośledniejszego gatunku, ale na drugi dzień po ślubie przechodziły na ich życiową wiarę, na ich płaskość, na ich egoizm, próżność, ciasnotę i małość. Co więcej, niektóre czyniły to chełpliwie, jakby w ich oczach owe dawne ideały tak samo nadawały się po ślubie do wyrzucenia przez okno, jak ich mirtowy wianek. I były przekonane, że w ten właśnie sposób stają się dobrymi żonami, nie zdając sobie sprawy, że każda z nich poświęca poloty duszy skłonnościom małpy.
W takim życiu próżniaczym i światowym, jakie prowadzimy my wszyscy, którzy nie stawiamy sobie żadnych wysokich celów, nie wysługujemy się żadnej idei, a jednocześnie nie potrzebujemy na chleb pracować, kobieta nie schodzi ze sceny: ciągle się na nią patrzy, ustawicznie się wedle niej zabiega, ale też się diabelnie z nią oswaja, tak że w końcu liczy się ją do grzechów powszednich żywota.
Ona cię będzie kokietowała, ale jeśli przypuszczasz, że się w tobie zakocha, to się mylisz. W niej jest trochę podobieństwa do brzytwy - potrzeba jej paska do ostrzenia się - i w najlepszym razie będziesz dla niej paskiem.
Nie ten broni Ojczyzny i króla, kto się króla za poły trzyma, ale ten, kto nieprzyjaciela bije.