Im człowiek starszy, tym mniej pozostaje mu rzeczy, które mógłby zastąpić czymś innym.
Dzięki intensyfikacji i frakcjonalizacji kapitał został podniesiony do roli pewnego rodzaju idei. Nabiera niemal religijnego znaczenia. ludzie czczą dynamizm, jaki posiada. Czczą jego mityczność.
Bo żeby siebie lepiej zrozumieć, trzeba skądś przyciągnąć jeszcze coś innego.
Dlatego nie krępuj się nikim i kiedy zdaje Ci się, że coś może dać Ci szczęście, chwytaj tę okazję i bądź szczęśliwy. Wiem z doświadczenia, że taka szansa przychodzi tylko ze dwa, trzy razy w życiu i jeżeli się ją przegapi, żałuje się potem do śmierci.
Panie Ptaku Nakręcaczu! Mówiąc szczerze, jak najszczerzej, czasem ogarnia mnie okropny strach. Budzę się w środku nocy, jestem zupełnie sama, pięćset kilometrów od wszystkich i wszystkiego, w zupełnej ciemności i nie wiem, co będzie dalej. Wtedy naprawdę mam ochotę głośno krzyknąć. Czy Panu przypadkiem też się to zdarza? W takich chwilach próbuję sobie powiedzieć, że jestem do czegoś przywiązana i porządkuję sobie w myślach nazwy wszystkich rzeczy, do których jestem przywiązana. Wśród nich jest oczywiście Pan Ptak Nakręcacz. Jest także tamta uliczka, studnia, śliwa. Również peruki, które tu sama zrobiłam. I przypominam sobie po trochu chłopaka, który nie żyje. Dzięki pomocy tych różnych drobnych rzeczy (oczywiście Pan nie jest „drobną rzeczą", ale mniejsza o to) udaje mi się po trochu wrócić „tutaj".
Łzy kapały, spadały głośno w białą kałużę księżycowego światła, która je pochłaniała, jakby same były światłem. Spadając oświetlone księżycem, lśniły w powietrzu pięknie jak kryształy. Nagle zauważyłam, że mój cień też płacze. Wyraźnie rysowały się nawet cienie łez. Widział Pan kiedyś cień łzy? To nie jest zwykły cień. Jest zupełnie inny. Przybywa specjalnie z dalekiego świata, aby ucieszyć nasze serca. Myślałam wtedy, że może to cień płacze prawdziwymi łzami, a moje są tylko cieniami. Na pewno Pan nie rozumie. Wszystko może się zdarzyć, kiedy naga siedemnastoletnia dziewczyna zalewa się łzami w środku nocy. Naprawdę.
Sercem nie można się posługiwać. - sprostowałem. - Serce wystarczy mieć. To tak jak z wiatrem. Wystarczy, że się go czuje.
Ludzie znęcający się brutalnie nad żonami i dziećmi to z zasady mężczyźni o słabym charakterze. Właśnie dlatego, że są słabi, nie mogą się powstrzymać - muszą znaleźć kogoś słabszego i zrobić z tej osoby ofiarę.
Wszyscy się posuwamy. I wraz z tym przesuwaniem się znikają różne rzeczy z naszego otoczenia. Nie można na to nic poradzić. Nie można tego nijak powstrzymać. Zatrzymujemy je w świadomości, lecz znikają z rzeczywistego świata.
Leżąc w łóżku, znienawidziłem świat. Z głębi serca, gwałtownie, od podstaw znienawidziłem świat. Był pełen irracjonalnej śmierci, po której zostawiał nieprzyjemny posmak. Ja byłem bezsilny i umazany jego brudem. Ludzie wchodzili wejściem i wychodzili wyjściem. Ci, którzy wyszli, już nie wracali. Przyjrzałem się własnym dłoniom. Do ich wnętrza także przylgnął zapach śmierci. Nie zmywa się, choćbym mył w nieskończoność.
Czułem się bez niej samotny, ale cieszyło mnie to, że przynajmniej umiem jeszcze odczuwać osamotnienie. Osamotnienie nie było wcale złym uczuciem. Jak cichy dąb, z którego odleciały ptaszki.
Rysowanie kogoś to zrozumienie, interpretowanie go. Nie słowami, a liniami, kształtami i kolorem.
Czasami dobrze jest tak wrócić do punktu wyjścia. Do miejsca, które ukształtowało obecnego mnie. Bo każdy od razu przyzwyczaja się do łatwego życia...
Zamiast świętych ksiąg używają instrukcji, a zamiast oświecenia i raju obiecują im karierę i wysokie dochody. Nowa religia czasów pragmatyzmu.
Zdawało się, że wszyscy mają mnóstwo problemów. Kłopoty spadały z nieba jak deszcz, a my jak opętani zbieraliśmy je i napychaliśmy nimi kieszenie. Nadal nie wiem, dlaczego to robiliśmy. Pewnie braliśmy je za coś innego.
Chodzi o to, że w miarę jak w wyniku upływu czasu nabieramy nowych doświadczeń, rodzi się w nas jakaś nowa jakość, o której nie wiadomo czy wynika bezpośrednio z czasu, czy też z owych doświadczeń.
Wcale nie uważam, że mam talent. Ale myślę, że przy pisaniu trzeba zawsze doznać jakiegoś olśnienia, inaczej to nie ma sensu.
Tego dnia przed południem przez trzydzieści minut miała coś w rodzaju ataku paniki. [***] Powodem była drobna pomyłka [***] Była to rzeczywiście jej wina, ale uważam, że takie błędy mogą się łatwo przydarzyć. [***] Normalna rzecz. Ale ona nie umiała tak na to spojrzeć. W jej świadomości drobna rysa zaczęła tak rosnąć, aż w końcu przeobraziła się w bezdenną przepaść.
Wszyscy jesteśmy pokręceni, pogmatwani, nie umiemy dobrze pływać i powoli toniemy.
Mam dopiero szesnaście lat i jeszcze nie znam świata, ale to jedno mogę z przekonaniem stwierdzić: jeżeli ja jestem pesymistką, dorośli tego świata niebędący pesymistami to głupcy.