Kiedyś były plastikowe dziewczyny, teraz liczy się naturalność, ale zaraz zapewne ludzie będą chcieli czegoś jeszcze innego.
Social media to zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Rzadko możemy je kontrolować, a przecież dobry sługa, zły pan. Według mnie drogą do szczęścia jest nieporównywanie się do kogokolwiek.
Zdarzało mi się odmawiać udziału w jakichś reklamach, w danej telewizji, nie zgodziłam się na sesję w "Playboyu". To są rzeczy, o których ludzie nie wiedzą, ale lepiej pokazują, jaką jestem osobą.
Jakakolwiek skrajność nie jest dobra. Wynika z niej brak tolerancji. Dlatego też nie lubię kiedy myli się patriotyzm z nacjonalizmem.
Niezmiernie się cieszę, ze urodziłam się tutaj, na Zaolziu, że mogłam tu wyrastać oraz poznać fantastycznych ludzi kultywujących lokalną, trochę odmienną kulturę i posiadających specyficzną, cenioną przeze mnie mentalność.
Po tym, jak urodziłam dziecko, zrozumiałam, co ciało potrafi, ile wytrzyma i jak jest niesamowite bez względu na rozmiar.
Myślę, że dobrze by było wypracować sobie empatię wobec otaczających nas ludzi. Zaprzestać tego szczucia się nawzajem, porównywania się do siebie. Wiesz, obserwuję na przykład profil Ewy Chodakowskiej, która ma przepiękne ciało, wygląda zupełnie inaczej niż ja, ale mnie motywuje. To nie jest tak, że mnie wkurza, że ona coś ma, a ja nie.
„Umami” jest pierwszą moją w pełni samodzielnie zrobioną płytą, która we wszystkich aspektach redefiniuje mnie na nowo i pokazuje jaka jestem naprawdę. Uważam to za ważny krok w mojej karierze.
Już wyrosłam z buntowniczego rocka i nie czuję teraz takiej muzyki. Brakuje mi w niej nowoczesności i lekkości. Jestem teraz w takim punkcie życia, że postrzegam świat bardzo pozytywnie. Nie mam już w sobie tego wkurzenia, które czułam jako piętnastolatka.
Podkreśliło ono /macierzyństwo/ to wszystko, co było ważne w moim poprzednim życiu i nadało mu inny wymiar.
Nie musiałam nikomu udowadniać, że jestem bardziej dorosła, niż w rzeczywistości byłam. Wręcz przeciwnie. Brakowało mi dziecinnych wygłupów typu dzwonienie na dzwonku i uciekanie z kolegami.
Uważam, że należy tak kierować życiem, by nigdy nie wstydzić się swojej przeszłości. Rozwijać się, a jednak nie zapominać o swojej najczystszej i bezpośredniej dziecięcej wersji, nie zamazywać przeszłości.
Jeden czeski przychodził na moje koncerty, robił mi niekorzystne zdjęcia i oprawiał je naprawdę wstrętnymi nagłówkami. Kiedyś nazwał mnie "wielkim sterowcem, który przeleciał nad ziemią”, grubą świnią, czy podwójnym polskim tirem.